KZ SKS – wystrzałowa jakość w rozsądnej cenie

SKS – karabinek samopowtarzalny produkowany w ZSRR w latach 1945-1956, używany przez Armię Czerwoną oraz (w niewielkich ilościach) przez Ludowe Wojsko Polskie. Brał udział podczas wojen: koreańskiej oraz wietnamskiej.

Posiadał magazynek stały, ładowany pojedynczymi nabojami lub z łódki. Brak możliwości strzelania ogniem innym niż pojedynczy połączony z niewygodnym sposobem uzupełniania pocisków sprawił, że SKS ostatecznie został zastąpiony przez karabin AK. Co było dalej? Nie wiem, nie przyszedłem tu by pisać o radzieckim przemyśle zbrojeniowym.

KZ SKS to wypuszczony całkiem niedawno model słuchawek typu TWS. Producent reklamuje je pisząc o „mocy hybrydowego przetwornika”, chwaląc się designem i łatwością obsługi. Właściwie, poza tym pierwszym punktem, cała reszta folderu promocyjnego nie wyróżnia się niczym na tle podobnych konstrukcji. Jak marketing przekłada się na rzeczywistość?

Pudełko

Jestem jednym z tych ludzi, którzy potrafią zrezygnować z zakupu sprzętu tylko dlatego, że fabryczne opakowanie mu się nie podoba. Najbardziej lubię proste, białe kartoniki, z ładnie wytłoczonym logo. W przypadku omawianych słuchawek zastałem coś pomiędzy – nie jest to najładniejsze pudełko, jakie widziałem, ale poza rzeczami związanymi z gustem nie mam mu nic do zarzucenia.

Przede wszystkim, jest masywne. Biorąc je w dłoń czułem, że w środku znajduje się porządny produkt. Samo opakowanie składa się z prostopadłościennej konstrukcji z grubej tektury umieszczonej w cienkim, kartonowym rękawie. Zdaje się być odporne na uderzenia czy zgniatanie. Jedynym zarzutem jest delikatne grzechotanie wywołane przez przewód USB-C. Nadruk na rękawie z tektury jest dobrze wykonany, ma przyjemne dla oka barwy bez mocnych, rzucających się w oczy kontrastów.

Najważniejszy element wnętrza pudełka, czyli etui ładujące wraz ze słuchawkami, jest bardzo dobrze zabezpieczony. Leży w formie z grubego plastiku, przypominającej nieco elementy spotykane w kartonach ze smartfonami. Odlew jest bardzo ciasny, przez co wyjęcie urządzenia wymagało użycia odrobiny siły. Wielki plus dla KZ. Cała zawartość pudełka jest ładnie przykryta przezroczystym, sztywnym tworzywem, które osadzono na tyle ciasno, że wspomniany powyżej rękaw jest w mojej opinii zupełnie zbędny.

Pierwsze wrażenia

Wow, USB-C. Dotychczas korzystałem ze słuchawek wyposażonych w stare microUSB, zatem poczułem się, jakbym wskoczył w nową epokę. Nie rozumiem, czemu nadal żadne konsorcjum nie wymusiło stosowania gniazda nowego typu, ale nie o tym jest ten tekst.

Podłączyłem etui ładujące do zasilacza, aby uzupełnić energię przed pierwszym użyciem. Kolejnymi aspektami, które przykuły moją uwagę, były kolor i kształt urządzenia. W dobie czarnych i białych TWSów wzorujących się na różnych modelach AirPodsów niebieski makaronik wygląda uroczo. Do tego matowy plastik zapewnia solidny chwyt. Klapka zakrywająca wnętrze trzyma się dość mocno dzięki zastosowaniu stosunkowo silnych magnesów, zatem ryzyko przypadkowego otworzenia się jest znikome.

Bardzo miłym akcentem jest to, że fabrycznie konektory ładowania w słuchawkach są zakryte niebieską taśmą, co zapobiega zbędnemu pompowaniu weń prądu przy wielotygodniowym transporcie połączonym z postojem w Kanale Sueskim. Takie rozwiązanie wiąże się z jednym skutkiem ubocznym – przed pierwszym użyciem sprzętu musiałem poczekać dłuższą chwilę, ponieważ konieczne było uzupełnienie energii. Cóż, nie jest to produkt gotowy do działania out-of-the-box, ale nie mam mu tego za złe.

Technikalia

Słuchawki mają przetworniki hybrydowe składające się z dwóch modułów – klasyczny głośnik dynamiczny jest wspierany przez urządzenie zwane „balanced armature”, w którym miniaturowy ruchomy stroik jest owinięty cewką i umieszczony między dwoma stałymi magnesami. Pod wpływem napięcia wpada w drgania, poruszając membranę, do środka której jest przymocowany. Przetwornik tego rodzaju może być strojony pod konkretny zakres częstotliwości, aczkolwiek pokrywa zazwyczaj dość wąskie pasmo. Dzięki niewielkiemu rozmiarowi i masie świetnie spisuje się w wysokim paśmie.

W przypadku KZ SKS zastosowano przetwornik Knowles WBFK-30019 o impedancji znamionowej 15,2 omów, działający w paśmie 200-7700 Hz, oraz autorski głośnik dynamiczny z membraną o średnicy 10 mm. Niestety, ani na pudełku, ani wewnątrz papierowej instrukcji obsługi, nie podano informacji o paśmie przenoszenia, zaś strona producenta oferuje jedynie folder reklamowany bez konkretnych danych. W większości Internetu jako zakres częstotliwości widnieje przedział 20-20000 Hz, czyli standard dla tego typu urządzeń.

Etui ma średnicę 61 mm i 32 mm wysokości i zawiera akumulator o pojemności 400 mAh, który ma być w stanie naładować nasze SKS do pełna 8 razy. Nie wiem, nie udało mi się ani razu rozładować go do zera, choć urządzenie mam już od ponad dwóch tygodni. Mimo posiadania gniazda USB-C zdaje się nie wspierać standardu Power Delivery, jednak nie postrzegam tego za wadę. Wymiary pchełek to 16x21x23 mm, zaś masa każdej z nich wynosi około 5 gramów. Pojemność ogniwa nie została podana – wiemy jedynie, że ma wystarczać na około 4,5 godziny ciągłej pracy. Niemniej, pomijając straty energii podczas ładowania, możemy podać przybliżoną wartość na poziomie 25 mAh.

Słuchawki komunikują się z nadajnikiem korzystając ze standardu Bluetooth 5.2 i korzystają z energooszczędnego chipu Qualcomm QCC3040. Dzięki temu oferują pełen mirroring sygnału. Plusem takiego rozwiązania jest wykrywanie ich przez nadajniki jako pojedynczego urządzenia – często lewa i prawa pchełka mają osobne adresy i identyfikowane są jako niezależne odbiorniki, które muszą łączyć się między sobą. Ciekawy jest fakt, że chip sterujący słuchawkami obsługuje aktywną redukcję szumów – w KZ SKS nie zaimplementowano tego rozwiązania, choć jedynym wymaganiem jest tak naprawdę dobry mikrofon.
Sterowanie odbywa się tu za pomocą paneli dotykowych, zaś o stanie urządzenia (poziom naładowania, parowanie) informują komunikaty głosowe oraz diody LED.

Brzmienie

Czy pamiętacie brzmienie, które przywędrowało do Polski około 2010 roku, czyli oldschoolowy dubstep? Muzykę od Digital Mystikz, Kryptic Minds? Cechowała się ona bardzo silnym i ciepłym basem, który był dominującym pasmem. Utwory z tego gatunku miały być grane na wielkich zestawach nagłośnienia, składających się głównie z głośników niskotonowych. Cóż, KZ SKS bardzo starają się oddać klimat soundsystemowych imprez poprzez swoje brzmienie.

Bardzo spodobał mi się bas – brzmi bardzo przyjemnie i jest szybki. Przetworniki reagują naprawdę precyzyjnie, dzięki czemu podczas słuchania muzyki każde uderzenie bębna jest dobrze słyszalne. Słuchawki bardzo dobrze radzą sobie z niskim pasmem – nie ma poczucia, że są nim przeciążone. Dodatkowy przetwornik BA wbrew zapewnieniom producenta nie zwiększa zbytnio czytelności wysokiego pasma, zresztą przytoczyłem powyżej jego specyfikację.

Tak naprawdę góra to największy minus omawianych słuchawek. Słychać, że trochę jej brakuje. Z tego powodu brzmienie jest raczej ciemne, ciężkie, pasujące do wspomnianych dubów i dubstepów. Niemniej, ludzki słuch jest najbardziej wrażliwy na pasma 500 do 4000 Hz, ze szczególnym naciskiem na okolice 2,5 kHz. Tutaj naprawdę słychać dodatkowy przetwornik. Brzmienie jest bardzo szczegółowe, z łatwością można usłyszeć wszystkie instrumenty. Poza wspomnianymi gatunkami, SKS świetnie spisują się w hiphopie, wokale są wyraźne i mocno się wyróżniają.

Taka charakterystyka ma niestety swoje minusy – jest bezlitosna dla słabych miksów. W przypadku mojej EP, która na wielu innych słuchawkach brzmiała akceptowalnie, na KZ-ach bas momentami wręcz kanibalizował inne pasma. Ba, podczas odsłuchu jednej z moich ulubionych płyt – Silence in the Snow od Trivium – przy wielu utworach słyszałem głównie bulgot w tle. Mam też nieco zastrzeżeń do szerokości sceny – nie pogniewałbym się, gdyby wszystko brzmiało bardziej przestrzennie, choć nadal uważam, że w budżecie 300 PLN dźwięk z SKS jest nie tylko akceptowalny, ale wręcz miły dla ucha. Do tego, testowane przez mnie KZ-y są naprawdę głośne. Boleśnie głośne. Nie odważyłem się sprawdzać ich możliwości, już przy 70% mocy odczuwałem dyskomfort. Nie widziałem zresztą sensu takich zabaw, gdyż już przy minimalnym poziomie dźwięk jest ładny, klarowny (ponownie, to zasługa lekkiej membrany BA, która nie wymaga silnego prądu by działać dobrze w pełnym zakresie pasma).

Codzienne użytkowanie

W domu słucham muzyki głównie na Adamach T5V, słuchawek używam do pracy lub podczas spacerów. Zazwyczaj wkładam je na około 4 godziny, zdejmuję na 30 minut gdy idę na przerwę, a następnie znów uruchamiam i trzymam przez pozostałe 3,5h. Słucham stosunkowo cicho, jeszcze nie zdarzyło mi się przekroczyć poziom 50% głośności. Okazuje się, że przy takim używaniu czas pracy jest nawet dłuższy niż w deklaracji producenta – po wspomnianych czterech godzinach nadal wskazują naładowanie do 40%. Niestety, informacja nie jest zbyt precyzyjna – słuchawki zwracają zmianę statusu co 10%.

Ergonomiczny kształt połączony z bardzo miękkimi gumkami sprawia, że pchełki bardzo mocno trzymają się w moich uszach, więc podczas mówienia, biegania, picia czy ogólnie wstrząsów nic się z nimi nie dzieje. Jednocześnie kształt nie obciąża wejścia do kanału słuchowego, więc po wspomnianych ośmiu godzinach nie jestem zmęczony. W zestawie znajdują się, standardowo, trzy pary gumek w różnych rozmiarach. Są one tak uniwersalne, że po raz pierwszy od dawna nie musiałem spędzić kilku dni na sprawdzaniu różnych kombinacji mimo, że mój prawy kanał słuchowy zdaje się być nieco węższy niż lewy. Wraz z dopasowaniem do kształtu małżowiny i dobrym uszczelnieniem SKS oferują naprawdę niezłą pasywną redukcję szumów. Spotkałem się z twierdzeniem, że podczas pobytu na otwartej przestrzeni kształt pchełek sprawia, że wiatr staje się głośny i mocno dokuczliwy. Ja nie zaobserwowałem tych symptomów.

Panele dotykowe służące do obsługi działają w dość ciekawy sposób. Jeśli chodzi o podwójny klik czy przytrzymanie, reagują bardzo responsywnie. Jeśli jednak chcę kliknąć tylko raz, muszę mocno przyłożyć palec do słuchawki. Czasem ciężko jest wejść w tryb high-performance cechujący się niską latencją. Poza tym, jakkolwiek błyszczący plastik pchełek wraz z nadrukiem prezentują się w mojej opinii bardzo ładnie, wysoka śliskość momentami utrudnia pewny chwyt, choćby przy wyciąganiu z etui. Bardzo podoba mi się fakt, że diody LED informujące o statusie znajdują się pod panelem i nie ma żadnego otworu, przez który miałyby emitować światło. Dzięki temu świecą bardzo delikatnie i nie powodują zaburzenia w bryle. Szkoda, że komunikaty głosowe nie są równie dyskretne. Nie będę ukrywał, bardzo ich nie lubię. Wolałbym jakiś prosty ton informujący o parowaniu czy słabej baterii. Tyle dobrego, że głos mówiący „pairing” czy „high-performance mode” nie wybrzmiewa typowym dla pochodzących z Chin słuchawek akcentem znanym jako engrish.

Właśnie, słuchawki posiadają tryb niskolatencyjny. Okazuje się jednak, że albo wymaga on Bluetooth w standardzie wyższym niż 5.0, albo działa tylko w parze z kodekiem AptX (choć wśród urządzeń obsługujących low-latency AptX wymienionych na stronie Qualcomma nie ma KZ SKS). Przy połączeniu z moim iPhone Xs trzykrotne dotknięcie słuchawki skutkuje jedynie odtworzeniem komunikatu i nie ma żadnego wpływu na opóźnienia. Próbowałem w ramach testu zagrać coś w programie GarageBand i latencja wynosiła około pół sekundy – byłem przez cały czas o jedną ćwierćnutę spóźniony. Na komputerze z Windows 10 i chipem Bluetooth od Realteka, niewspierającym AptX, tryb wysokiej wydajności zdawał się działać, niestety powodował olbrzymią ilość błędów, trzasków, przerw. Nie od dziś jednak wiadomo, że system od Microsoftu nie radzi sobie z zarządzaniem łącznością bezprzewodową i silnikiem audio, więc dwa trudne zadania to mogło być dla niego zbyt wiele.

Nie martwcie się jednak, podczas prowadzenia standardowych połączeń głosowych używany jest kodek oferujący o wiele mniejszą przepustowość – za to wprowadzający mniej opóźnień.

Podsumowanie

Domyślam się, że dla niektórych recenzja słuchawek poświęcająca tak mało miejsca na opis brzmienia i skupiająca się bardziej na wygodzie czy specyfikacji może być niesatysfakcjonująca. KZ SKS to nie sprzęt audiofilski. Grają poprawnie, w mojej opinii bardzo przyjemnie, ale nie jest to produkt wybierany przez osoby poszukujące najlepszego możliwego brzmienia – tacy ludzie wybiorą porządny odtwarzacz, przedwzmacniacz i przetworniki.

Omawiane powyżej słuchawki to sprzęt wykorzystywany w codziennych sytuacjach, zatem na codzienności się skupiłem – i tutaj SKS spisują się najlepiej. W mojej opinii są wygodniejsze niż niejeden droższy model (patrzę na Ciebie, Apple). W cenie 300 złotych, w jakiej oferowane są w polskiej dystrybucji, jest to sprzęt wart rozważenia.

Inne publikacje Szymona:
Postęp technologiczny jest dobry
Meizu X8 – mocno średni mocny średniak

Więcej recenzji sprzętu audio:
FiiO BTR3
Snab Microtone HF-50

Fanpage, grupy na Facebooku czy choćby ta strona, to hobbystyczny i niezarobkowy projekt.
Jeśli podoba Ci się TBiMZ i chcesz pomóc w rozwoju projektu - wesprzyj jego działalność.
Reklama