[Recenzja] Xiaomi Mi Max 2 – kompromis po chińsku

Xiaomi Mi Max 2 to smartfon (lub raczej: phablet) bardzo charakterystyczny. Testując go, musiałem podejść do niego dwa razy. Z początku traktowałem go, jak każdego innego testowego smartfona. Jednak po pierwszych dwóch tygodniach stwierdziłem, że robię to źle. To nie jest zwyczajny smartfon – to smartfon dla ludzi, którym zależy na dużym wyświetlaczu. A tacy ludzie mają inne potrzeby i preferencje. Więc ja też zacząłem wymagać.

Jeśli ktoś (tak jak ja) miał wcześniej do czynienia z marką Xiaomi, nie będzie zaskoczony. Jeśli jednak ktoś z Was trzyma w ręku opakowanie dowolnego sprzętu spod pomarańczowego szyldu, zostanie pozytywnie zaskoczony (chyba, że wcześniej przyzwyczaił się do podobnego zagrania w przypadku urządzeń Apple). Minimalistyczne, białe pudełko z grubej tektury. Nazwa modelu, logotyp, wariant pamięci, to wszystko. Bez zbędnych nadruków, wystrzałowych renderów czy napisów podkreślających „fajność” urządzenia. We wnętrzu czeka na nas instrukcja startowa, ładowarka, przewód USB Typu C oraz (co oczywiste) telefon. Skromnie i schludnie, co nie znaczy oczywiście, że źle. Skupmy się jednak na samym telefonie.

Biorę Mi Maxa 2 do ręki. Jest duży, ba, nieporęczny. Chwila. On ma być nieporęczny. To jest ten moment, w którym musiałem sobie uświadomić, że nie testuję tego telefonu w kontekście swoich indywidualnych preferencji. Teraz muszę być osobą, która celowo kupiła niemal 6.5″ telefon, bo takie smartfony lubi. To nie jest miejsce na marudzenie, że urządzenie nie mieści się w kieszeni. Zacznijmy więc jeszcze raz.

Biorę Mi Maxa 2 do ręki. Jest ciężki, aczkolwiek dobrze wyważony. Trzymając telefon w dowolnym miejscu, nie mam wrażenia, że miałby mi się wyślizgnąć z ręki ze względu na wagę – do momentu, kiedy go trzymam prostopadle do siebie. Gdy chcę używać telefonu w pozycji leżącej, tu bywa już gorzej. Telefon się wyślizguje z rąk. Waga (211 gram) w połączeniu z cienką i metalową obudową robią swoje. Czytnik linii papilarnych mógłby być o 2 cm niżej. Nie mam najmniejszych dłoni, a mimo tego, moja dłoń musi wędrować po obudowie. Chcesz skorzystać z czytnika – wędrujesz w górę. Chcesz skorzystać z przycisków nawigacyjnych – wędrujesz w dół. Podobnie jest z drogą od przycisku blokady do przycisków nawigacyjnych.

Panel IPS o przekątnej 6.44″ wyświetla obraz w rozdzielczości Full HD. Daje to nam zagęszczenie o wartości 342 punkty na cal i co by tu nie mówić, jest to wartość odpowiednia. Na ogromnym wyświetlaczu nie uświadczymy poszarpanych fontów. Niestety, jego barwy wydają się chłodne i lekko wyblakłe. Nie mam zastrzeżeń co do funkcjonowania panelu dotykowego czy do faktury szkła – jest odpowiednia i niespecjalnie się palcuje. Spory plus za dobre kąty widzenia. Nawet przy sporych odchyleniach nie mam problemu z odczytaniem treści na wyświetlaczu, a kolory zniekształcają się nieznacznie.

Telefon po wyciągnięciu z pudełka pracuje pod kontrolą Androida 7.1.1. W przypadku telefonu od Xiaomi powinienem raczej napisać: smartfon pracuje pod kontrolą MIUI v9 w wersji Stable. Na potrzeby recenzji nie zmieniałem oprogramowania na MIUI Polska. Uznałem, że powinienem ocenić pracę producenta, a nie nieoficjalnych twórców. Od czasu poprzedniej wersji systemu, tłumaczenie dość mocno się poprawiło (praktycznie całe seryjne oprogramowanie jest w języku polskim), aczkolwiek nadal można znaleźć anglojęzyczne elementy (choćby w ustawieniach).

Obudowa i jej wykonanie

Co nieco w temacie budowy telefonu wspomniałem już wyżej, ale myślę, że tę kwestię powinienem rozwinąć. Xiaomi Mi Max 2 wygląda niczym… powiększony Mi 5x/Mi A1. Jedyne różnice (oczywiście, poza wielkością i tym, że mniejszy model wyszedł kilka miesięcy później) to moduł aparatu i przeniesienie złącza jack na górę telefonu. W miejscu po jacku dodano drugą osłonę głośnika. I tylko ją, drugiego głośnika na próżno szukać – jest tam za to schowany mikrofon.

Obudowa jest wykonana z aluminium o czarnym lakierze, a samo spasowanie elementów jest wzorcowe. Za sporą zaletę uznaję maskownicę anten zabarwione pod kolor telefonu – bardzo mnie irytuje barwienie ich w innym kolorze, jak to robi Apple czy UMi w modelu Max (którego testowałem dla Was poprzednim razem). Góra telefonu to wspominany jack, dodatkowy mikrofon oraz port IrDA. Lewa strona to tacka na dwie karty SIM (micro i nano) bądź też karty microSD i microSIM. Jest to slot hybrydowy, a obie karty działają w trybie standby. Z prawej strony znajdziemy wspomniany przycisk blokady oraz regulacji głośności.

Dla wielu osób, sporym minusem będzie zastosowanie szkła 2.5D na wyświetlaczu, czyli takiego, o zagiętych krawędziach. Szukanie odpowiedniego szkła ochronnego (czy zakładanie go) może nie zakończyć się oczekiwanym efektem. W przypadku tego modelu, w takowe warto się wyposażyć.

Mimo zastosowania Gorilla Glass czwartej generacji i noszenia telefonu w etui, w lewym dolnym rogu pojawiła się 15 mm, drobna rysa. Zaledwie po miesiącu użytkowania, wokół portu USB Typu C (niestety, nadal jest to USB 2.0) pojawiły się maleńkie odpryski lakieru, powstałe od wkładania wtyczki. Poza tymi dwoma elementami, nie zauważyłem, by na lakierze pojawiło się jakiekolwiek zarysowanie. Warto jednak dodać, że ów lakier lubi się palcować.

Mimo sporych gabarytów (174 x 88 x 7,60mm), potrafię pewnie chwycić telefon ręką. Niestety, gorzej z samą obsługą jedną dłonią. Jest to raczej niewykonalne, a przynajmniej mało komfortowe i grozi upadkiem naszego smartfona. Doceniam bardzo dobre wykorzystanie dostępnej powierzchni – urządzenie posiada odpowiednie ramki. Poza czytnikiem i przyciskami, ciężko zarzucić producentowi to, że któryś element mógłby być wykonany inaczej.

Specyfikacja Xiaomi Mi Max 2

Wyświetlacz: IPS TFT, 1080 x 1920 px (FullHD), 6.44″, 342 ppi, Corning Gorilla Glass 4
Wymiary i waga: 174,10 x 88,70 x 7,60 mm, 211 gram
Procesor: ośmiordzeniowy Qualcomm Snapdragon 625 o taktowaniu do 2 GHz.
Grafika: Adreno 506,
Pamięć: 4 GB RAM i 64 GB pamięci wbudowanej (dostępne są również warianty z 32 lub 128 GB)
Aparat główny: 12 Mpx, Sony IMX386 wspomagany dwoma diodami LED
Aparat frontowy: 5 MPx
Bateria: Li-ion 5300 mAh
Łączność i czujniki Bluetooth 4.2, WiFi 802.11 a/b/g/n/ac (2,4 GHz i 5 GHz), USB Typu C, GPS, A-GPS, GLONASS, żyroskop, czujnik grawitacji, czytnik linii papilarnych
System: Android 7.1.1 z nakładką MIUI v9

Wydajność

Podczas tych kilku tygodni, Xiaomi Mi Max 2 nie dawał mi szczególnie odczuć większych spadków wydajności, co nie znaczy, że takowe się nie zdarzały. Trzy lub cztery razy telefon się na krótką chwilę zawiesił lub też kazał chwilę poczekać, aż aplikacja zostanie uruchomiona. Zdarzało się również, że musiałem jakąś apkę przeładować. Na szczęście, smartfonowi nie brakuje RAMu (którego jest aż 4 GB), a tym bardziej energii – w tej kwestii smartfon spisuje się doskonale.

Nawet przy dość wysokim obciążeniu, telefon nie grzeje się. Właściwie, tego się można było spodziewać po zastosowanym tu procesorze Qualcomm Snapdragon 625. Urządzenie potrafi również pokazać pazur, o czym przekonałem się, grając w grę Need For Speed: No Limits. Nie odczułem jakiegokolwiek klatkowania animacji ani spowolnień.

Dla tych, co lubią teorię i wyniki benchmarków, uruchomiłem popularnego benchmarka AnTuTu. Mi Max 2 wyciągnął 57550 punktów – to dobry wynik, jak na smartfona w tej półce cenowej. Pod względem wydajności możemy więc go porównać do flagowych telefonów z 2015 roku.

Aparat i multimedia

Tak więc doszliśmy do tej części telefonu, która jest jego piętą achillesową. Aparat tego smartfona pozostawia wiele do życzenia, co właściwie nie jest niczym nowym w wielu produktach tej chińskiej marki.

Matryca od Sony ma spore problemy z łapaniem ostrości (tryb makro praktycznie nie istnieje, aczkolwiek Mi Max 2 da rady sfotografować tekst). Gdy ustawimy ostrość na oddalone elementy, ujrzymy dużo szumów i rozmytych pikseli. Jeszcze gorszy efekt uzyskamy przy słabszym świetle – tu niekiedy ratuje nas dioda doświetlająca. Zresztą, oceńcie sami.

Wszystkie fotografie zamieszczone poniżej możesz zobaczyć w większych rozdzielczościach klikając tutaj.

Przednia kamerka dotrzymuje kroku głównemu aparatowi. Choć dla mnie „aparat do selfie” mógłby nie istnieć, dla wielu z Was jest to jeden z najważniejszych elementów smartfona. Cóż, tutaj też szału nie ma.

Tak, wiem. Zaraz dostanę burę od oddanych fanów marki Xiaomi – przecież wystarczy zainstalować aplikację Google Camera. Wtedy okazuje się, że aparaty (jako sprzęt) w telefonach od firmy z pomarańczowym logotypem nie są złe, tylko wadą jest ich oprogramowanie. Kilka prostych trików wystarczy, żeby słaby aparat stał się bardzo fajnym kieszonkowym kompaktem. Wiem o tym, ale moi drodzy – ustalmy jedno. Testując sprzęt i pisząc recenzję, oceniam wkład producenta w urządzenie, a nie modyfikacje fanów.

Osoba, która nie ma zielonego pojęcia o smartfonach, nie będzie wiedziała o możliwościach ulepszenia aparatu (bądź nie będzie potrafiła tego zrobić). Kupując Mi Maxa 2, w oparciu o moją recenzję wychwalającą zmodyfikowany aparat, mogłaby się poczuć oszukana. Jeśli można poprawić jakość zdjęć wykonywanych tym smartfonem za pomocą oprogramowania, to znaczy jedno – producent się nie postarał i za to należy mu się minus. Świadczy o tym przede wszystkim fakt, że taką samą matrycę zastosowano we flagowym Xiaomi Mi 6, który z fotografią radzi sobie dość dobrze.

Co innego mogę powiedzieć o głośnikach, a w zasadzie jednym głośniku (tak jak wspomniałem wyżej, drugi jest atrapą dodaną dla utrzymania symetryczności i maskowania mikrofonu). Muszę przyznać, że i ten jeden głośnik sprawuje się bardzo dobrze. Dźwięk jest czysty i donośny. Świetnie współgra z dużym wyświetlaczem, co powoduje, że ten duży smartfon od Xiaomi będzie dobrym rozwiązaniem do oglądania filmów (oczywiście, kiedy nie możemy skorzystać z telewizora). Jako smaczek dodam, że głośnik do rozmów wspomaga główny przy emisji dźwięku, tworząc namiastkę efektu stereo.

Na plus dla melomanów, mogą okazać się dodatkowe możliwości skonfigurowania dźwięku pod używane przez nas słuchawki oraz przypisywania funkcji do przycisków (zarówno tych od głośności telefonu, jak i tych wbudowanych w nasze słuchawki). Oczywiście, producent zadbał o to, by najwięcej możliwości konfiguracji otrzymali użytkownicy ich własnych słuchawek.

Co nieco o samej nakładce MIUI

Mimo, że MIUI jest dość rozbudowaną modyfikacją Androida, odczułem w niej kilka drażniących aspektów. Wiele rzeczy w domyślnej nakładce potrafi być nieintuicyjnych, co zmusza nas do szukania wymaganej przez nas (często banalnej) funkcji.

Przykładowo, przytrzymując chwilę palec na wybranym kontakcie nie znajdziemy opcji jego przeniesienia (np. na kartę SIM). Musimy dłużej przytrzymać przycisk funkcyjny, aby pojawiły się opcje dotyczące listy kontaktów. Podejrzewam, że sporo laików mogłoby stwierdzić, że taka opcja po prostu nie istnieje. Osoba bardziej biegła w obsłudze smartfona poradzi sobie, zagłębiając się w obsługę nakładki lub łatając te drobne braki dodatkowymi aplikacjami. Same ustawienia również bywają mocno nieintuicyjne.

Dodam, że po pierwszym uruchomieniu, nakładka robi wszystko, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę. Liczba wyskakujących powiadomień i podpowiedzi jest spora, przez co nasz pasek powiadomień wygląda, jak darmowa skrzynka pocztowa na popularnych polskich portalach. Jeśli chcecie dać ten telefon osobie mniej obeznanej ze smartfonami, najpierw wyłączcie zbędne notyfikacje. Inaczej codziennie dostaniecie 5 telefonów od spanikowanej mamy, której „coś wyskoczyło”.

W kwestii oprogramowania, przed programistami Xiaomi jest jeszcze dużo pracy. Patrząc jednak na częstotliwość aktualizacji MIUI i powiązanej z nakładką aktywnej społeczności, zapewne prędzej czy później i te mankamenty zostaną poprawione.

Xiaomi Mi Max 2 jako narzędzie codziennej pracy

Ogromny ekran potrafi być nieporęczny, ale ma też sporo pozytywnych cech. Na pewno warto docenić wygodę przeglądania stron internetowych – Internet na większym wyświetlaczu zawsze wydawał mi się dużo wygodniejszy, niż jego zminiaturyzowana wersja. Inne zastosowanie dla tego smartfona znalazła moja dziewczyna, która używa tego telefonu do przeglądania prezentacji multimedialnych, gdy uczy się na studia.

Jeśli korzystasz z trybu nocnego, musisz zainteresować się jakąś zewnętrzną aplikacją – domyślna nie daje odpowiednich efektów (po zastosowaniu filtra, niektóre kolory nadal potrafią być drażniące). Mi Max 2 zostanie doceniony przez kierowców, którzy potrzebują telefonu jako nawigacji – duży wyświetlacz, donośny głośnik i długi czas pracy na baterii zrobią swoje. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni uchwyt.

Nie mam zastrzeżeń co do jakości rozmów, ani też pracy telefonu w sieci LTE (tak, telefon w testowanej przeze mnie wersji Global działa na paśmie LTE B20). Warto powtórzyć, że telefon obsługuje dwie karty SIM w trybie standby.

Bateria – największe zaskoczenie

Akumulatory nie są najmocniejszą stroną smartfonów i jest to rzecz wiadoma od wielu lat. Trend odchudzania telefonów nie wpływa pozytywnie na pojemność baterii. W porównaniu do urządzeń sprzed 3-4 lat i tak widać dużą poprawę i ładowanie współczesnego smartfona co 2 dni nie jest już cudem.

A co byście powiedzieli na doładowywanie akumulatora co 3 dni? I nie mówię tu o czuwaniu czy przechodzeniu w tryb samolotowy. Mam na myśli codzienne użytkowanie. Takie z korzystaniem z Facebooka, Messengera, sieci LTE, nawigacji oraz jakiejś gierki w tle. Tak, to jest możliwe – Xiaomi Mi Max 2 mi na to pozwolił. Zobaczycie zresztą sami.

Bardzo nie lubię samego kierowania się SOTem (Screen On Time, czyli czasem pracy wyświetlacza). Wartość ta potrafi się różnić od tego, jak używamy naszego telefonu i nie zawsze jest miarodajna. Osoba grająca w wymagającą grę osiągnie gorszy wynik, niż osoba oglądająca koty na YouYube. Wypada jednak, żebym i o SOTcie coś opowiedział. Tak więc przy codziennym, średnio-intensywnym użytkowaniu udało mi się osiągnąć wynik 14-15 godzin.

Dodatkowym plusem jest zastosowanie przez producenta technologii Quick Charge 3.0 oraz współpracującej z nią ładowarki. Mimo tak dużej pojemności akumulatora, w godzinę czasu naładujemy go niemal do 70%.

Zmarnowany potencjał

Co by tu dużo mówić, Xiaomi Mi Max 2, to dobry telefon. Miałem odpowiednio dużo czasu, żeby się o tym przekonać. Niestety, czegoś mi w nim zabrakło. Zabrakło charakteru. Jest duży ekran, jest pojemna bateria i… to wszystko. Nie ma niczego, co wyróżni ten telefon z portfolio Xiaomi poza tymi dwoma czynnikami. Producent nie postarał się, żeby zrobić z większego wyświetlacza atut telefonu, ot, miałem w ręku większego Mi5X z gorszym aparatem.

Konkurencja, za pomocą dodatkowych funkcji w oprogramowaniu, pokazuje „duży wyświetlacz to coś naprawdę fajnego”. Mi Max 2 nic nie pokazuje. Nie ma dodatkowych funkcji do edycji dokumentów, grafiki, rozbudowanej pracy na oknach. Nic, co wychodzi poza zakres pozostałych modeli i nakładki MIUI. Dobrze, że przynajmniej w dziewiątej wersji pomarańczowej modyfikacji Androida dodano jakąkolwiek pracę na oknach.

Nie wymagam od telefonu za 800-1000zł, by oferował tak rozbudowane funkcje, jak oferuje Samsung Galaxy Note 8 ze swoim rysikiem. Jednak po tak dużej (i łakomej na klienta) firmie, jak Xiaomi, wypadałoby dodać do „dużego średniaka” jakiś killer feature. Ostatni raz z takim lenistwem ze strony producenta spotkałem się przy zabawie Lumią 640XL od Microsoftu.

Widziałbym tak dużego smartfona, jako urządzenie do podręcznej edycji fotografii – tymczasem nie dostajemy ani dobrego aparatu, ani dodatkowych możliwości od twórców domyślnego oprogramowania.

Z pominięciem aparatu, Xiaomi Mi Max 2 to naprawdę dobry smartfon, dla którego da się znaleźć wiele zastosowań. Szkoda tylko, że producent nie postarał się, by nam te rozwiązania podsunąć. Bezpłciowość tego telefonu boli, ponieważ jego potencjał jest bardzo duży.

Jeśli lubisz Xiaomi, nakładkę MIUI i duże wyświetlacze – jest to telefon dla Ciebie. Szukasz dużego i wydajnego telefonu w dobrej cenie? Powinieneś być zadowolony. Jeśli jednak oczekujesz po sporym wyświetlaczu czegoś więcej, możesz poczuć się osobą zawiedzioną lub po prostu… znudzoną.

Inne wpisy o Xiaomi:
Recenzja Xiaomi Mi 9T
Recenzja Xiaomi Mi 9 SE
Recenzja Xiaomi Mi 8
Recenzja Xiaomi Redmi 5
Relacja z otwarcia Mi Store w Poznaniu
Recenzja Xiaomi Mi Box 4K

Reklama