YotaPhone – Rosjanin chińskiego pochodzenia

Kto z Was korzysta z czytnika e-booków, ten na pewno spotkał się już z wyświetlaczami e-ink, mającymi imitować papier. Największym ich atutem jest energooszczędność, której tak brakuje współczesnym smartfonom. Kilka lat temu rosyjska firma Yota Devices postanowiła skorzystać z zalet wyświetlacza e-ink i zaimplementować go w smartfonach.

Mamy rok 2012. Należąca do rosyjskiego operatora komórkowego firma Yota Devices deklaruje, że podejmie się zaprezentowania i wprowadzenia na rynek telefonu z dwoma wyświetlaczami, w tym jednego wykonanego w technologii e-ink.

Sam pomysł na wykorzystanie elektronicznego papieru w telefonie nie był najnowszy – już w 2006 roku skorzystała z niego Motorola. Jednak w porównaniu do Motoroli F3, YotaPhone miał być pełnoprawnym smartfonem i to z najwyższej półki.

Dwurdzeniowy Snapdragon S4 Pro z grafiką Adreno 320, aparat wykonujący fotografie o rozdzielczości 13 Mpx, 2 GB pamięci RAM i 32 GB pamięci wewnętrznej oraz główny, 4.3″ wyświetlacz o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli dzisiaj mogą wydawać się słabym rozwiązaniem. W czasie premiery tego urządzenia był to jednak przepis na flagowca. Całość pracowała pod kontrolą systemu Android 4.2 Jelly Bean.

Wyświetlacz e-ink i jego rola w YotaPhone

Głównym komponentem elektronicznego atramentu są miliony mikrokapsułek, o średnicy ludzkiego włosa. Każda mikrokapsułka zawiera dodatnio naładowane białe cząstki i ujemnie naładowane czarne cząstki, zawieszone w przejrzystej cieczy. Same kapsułki są także zawieszone w płynie, tworząc swego rodzaju atrament. Atramentem tym pokrywa się obwód elektroniczny, składający się z elektrod sterujących wyświetlaczem. Kiedy do piksela zostanie przyłożony potencjał elektryczny, w taki sposób, że ładunek dodatni jest przyciągany do góry, a ujemny do dołu, białe cząstki przemieszczają się w górę mikrokapsułki, a czarne do jej dna, gdzie stają się niewidoczne. W efekcie piksel staje się biały. Po odwróceniu polaryzacji elektrod, czarne cząstki wędrują do góry kapsułki zaciemniając dany piksel. – Wikipedia

Zaletą wyświetlaczy e-ink jest niski pobór prądu, który właściwie występuje tylko wtedy, gdy następuje odświeżanie obrazu. To właśnie dzięki temu czytniki e-booków typu Kindle wytrzymują całe tygodnie na jednym ładowaniu. Oczywiście, z wyświetlacza e-ink nie skorzystamy w taki sam sposób, w jaki używamy klasycznych wyświetlaczy w naszych smartfonach.

Przede wszystkim na elektronicznym papierze (w większości przypadków) nie dopatrzymy się kolorów, a przeglądanie internetu będzie bardzo uciążliwe (choć możliwe) ze względu na czas odświeżania.

Autor fotografii: David Guillen Fandos

Dlatego też dodatkowy, 4-calowy wyświetlacz (o rozdzielczości 360×640 pikseli) pełnił funkcję uzupełnienia dla tego głównego. Mogliśmy na nim odczytywać powiadomienia czy używać go jako przeglądarki do mobilnej prasy. Producent udostępnił również odpowiednie narzędzia dla programistów, dzięki którym każdy mógł dostosować swoją aplikację do działania z YotaPhonem. W razie braku kompatybilności aplikacji z ekranem e-ink, widzieliśmy na nim taki sam obraz, jak na zwykłym wyświetlaczu.

To jest najlepszy moment, żeby wyjaśnić Wam, co miałem na myśli pisząc w tytule o chińskim pochodzeniu smartfona. Za oprogramowanie urządzenia jak i jego produkcję, odpowiadała znana Wam firma ZTE. Nie inaczej było w przypadku drugiej generacji.

YotaPhone Next

Na następną generację telefonu od ZTE/Yota Devices przyszło nam czekać dwa lata, a o jego powstaniu zadecydowała zbiórka w serwisie IndieGoGo. Pod koniec 2014 roku ponownie zobaczyliśmy smartfona z dwoma wyświetlaczami i potencjałem, by zawalczyć z flagowcami popularnych firm. Co ciekawe, wraz z nowym modelem, producent zdecydował się na wycofanie swojej oferty ze Stanów Zjednoczonych.

Tym razem sercem urządzenia był Snapdragon 800 z grafiką Adreno 330, wspomagany przez 2 GB pamięci operacyjnej. Główny, 5-calowy wyświetlacz typu AMOLED wyświetlał treści w rozdzielczości FullHD. Wspomagający go e-ink nadal miał jedynie 4 cale, ale tym razem zwiększyła się jego rozdzielczość do 540×960 pikseli, co jest świetnym wynikiem przy tej wielkości wyświetlacza.

Według producenta, bateria o pojemności 2500mAh z technologią QuickCharge 2.0 miała wystarczyć na 4.5 godziny przeglądania internetu przy korzystaniu z sieci LTE. Całość dopełniały dwa aparaty: główny o rozdzielczości 8 Mpx wspomagany diodą LED i frontowy 2 Mpx. Smartfon pracował pod kontrolą Androida 4.4 KitKat.

Trzy lata czekania

Zaraz po premierze, przedstawiciele firmy Yota Devices poinformowali o prowadzeniu prac nad następną generacją smartfona, która miała ujrzeć światło dzienne w 2016 roku. Jak się jednak okazało, zaraz po zapowiedzi telefonu producent zamilkł. Dopiero na początku 2017 roku, po długim milczeniu ponownie ogłoszono, że trwają prace nad trzecią generacją.

Już wtedy było widać, że projekt przechodzi spory kryzys. Przede wszystkim wspomniano, że kolejny model nie zostanie wyposażony we flagowe podzespoły, a jego dystrybucja ograniczy się jedynie do Rosji i Chin. Było to pokłosie wyników sprzedażowych poprzednich dwóch smartfonów, które mimo dużego rozgłosu zdobyły serca jedynie 75 000 klientów.

Jak się finalnie okazało, YotaPhone 3 nie był już produktem ZTE. Za nową generację telefonu rosyjskiej marki odpowiadał niszowy Coolpad. Zgodnie z wcześniejszymi i szczątkowymi zapowiedziami, urządzenie plasowało się w średniej półce smartfonów.

Już na samym początku ograniczono sprzedaż, która nie skupiała się już nawet na macierzystym rynku, a jedynie Chinach. Mimo słabej dostępności, smartfonowi udało się zaistnieć, a jego design zdobył prestiżową nagrodę iF Design Award.

Pod względem specyfikacji, postawiono na czterordzeniową jednostkę Qualcomma, Snapdragona 625 z taktowaniem 2,0 GHz oraz układem graficznym Adreno 506. Oferowano dwa warianty, w których tańszy został wyposażony w 64 GB pamięci wewnętrznej i 3 GB RAM, a droższy dawał nam dwa razy więcej miejsca na nasze dane i 4 GB operacyjnej. Na próżno było jednak szukać slotu na karty microSD. Za czas pracy odpowiadało ogniwo litowo-jonowe o pojemności 3200 mAh.

Po raz kolejny YotaPhone urósł. Tym razem otrzymaliśmy 5,5-calowego AMOLEDa o rozdzielczości 1080×1920 i zagęszczeniu 401 pikseli na cal. Podobnie jak w przypadku poprzedników, wyświetlacz e-ink był mniejszy od tego głównego. Tym razem miał on powierzchnię 5.00″ i pracował z rozdzielczością 720×1280 pikseli.

Poprzez zmianę założeń oraz producenta, Rosjanie chceli pozytywnie wpłynąć na sprzedaż tych oryginalnych smartfonów. Niższa cena (około 1300zł po przeliczeniu z chińskich juanów) miała spowodować zwiększenie zainteresowania i większą ogólnodostępność. Przyszłość projektu rysowała się optymistycznie. W 2018 roku wyciekła informacja prasowa na temat wprowadzenia wariantu YotaPhone 3+, który tym razem miał być powrotem marki na rynki międzynarodowe.

Tak się jednak nie stało

Wokół YotaPhone ponownie zapadła cisza i ciężko było uzyskać jakiekolwiek informacje na temat przyszłości projektu. Aż do kwietnia 2019 roku, kiedy to firma Hi-p Electronics odpowiedzialna za produkcję wyświetlaczy e-ink złożyła w imieniu Yota Devices wniosek o upadłość. Wokół samej firmy natworzyły się długi, spowodowane m.in. słabą sprzedażą smartfonów i brakiem zamówienia na minimalną ilość komponentów u swoich podwykonawców.

Wychodzi więc na to, że nie zobaczymy już kolejnej generacji smartfona z dwoma wyświetlaczami, a o samym producencie można już mówić w czasie przeszłym.

Podoba Ci się TBiMZ? Zostań moim Patronem!

Przeczytaj również:
Telefonia komórkowa w Afryce Równikowej
Dlaczego Jobs nie chciał rysików?
Samochody od Samsunga, szczepionki od LG
Postęp technologiczny jest dobry
Pierwsza pomoc przy zalanym telefonie

Reklama