Alcatel – uprzejmie przypominam, że ta marka jeszcze istnieje

Na pewno kojarzycie taką markę samochodów, jak Seat. Od końca lat ’80 należy do koncernu Volkswagen. Jej cechą charakterystyczną jest to, że właściwie nawet producent nie wie, po co ją posiada i nie ma pomysłu na to, co z nią zrobić. Ona sobie po prostu jest. Raz na kiedyś ktoś sobie o Seacie przypomni, czasami nawet go kupi. O marce słychać coś więcej tylko wtedy, kiedy wyda jakiś nowy model – najczęściej są to komentarze pokroju „To oni jeszcze istnieją?” bądź „Po co?”.

Dlaczego rozpocząłem ten felieton od opowieści o hiszpańskich samochodach? Ten sam problem dotyka Alcatela, dawnego francuskiego producenta telefonów komórkowych. Zacznijmy jednak od początku.

Spektakularny rozwój

Korzenie firmy sięgają roku 1898, kiedy to powstała spółka La Compagnie Générale d’Electricité (CGE). Od samego początku była to firma związana zarówno z elektrycznością, jak i elektroniką i transportem (to właśnie CGE zasłynęło produkcją szybkich pociągów TGV). W latach ’80 ubiegłego wieku, Francuzi przejęli telekomunikacyjną część ITT Corporation, zmieniając nazwę całej korporacji na „Alcatel Alsthom”.

Plany rozwoju korporacji były bardzo ambitne – w 1983 roku była to jedna z pierwszych europejskich firm, która rozpoczęła działalność w Chinach, widząc ogromny potencjał rynku azjatyckiego. To właśnie w Państwie Środka powstała centrala korporacji na tamtejszą część świata. Od 1995 roku Francuzi w całości przestawili swoją działalność na branżę telekomunikacyjną, co rozpoczęło falę przejęć zarówno w Ameryce Północnej jak i w krajach azjatyckich. Szybki rozwój sprawił, że akcje firmy posiadał nawet chiński rząd.

Telefon komórkowy po francusku

Pierwsze telefony komórkowe omawianej marki zostały wydane w 1998 roku, zdobywając pewną popularność wśród konsumentów. W kwietniu 2004 roku powstaje spółka Alcatel Mobile Phones, będąca efektem współpracy Alcatela (do którego należało 45% akcji spółki) oraz chińskiej firmy TCL Corporation (55% akcji).

Rok później TCL postanowił przejąć całą spółkę, wykupując pozostałą część akcji. Prawa do nazwy pozostały jednak w rękach Francuzów, tak więc Chińczycy używają jej na zasadzie licencji.

Zmarnowany potencjał

Od samego początku zarządzania Alcatelem, TCL nie potrafił wykorzystać jego potencjału. Telefony spod szyldu dawnego francuskiego giganta cieszyły się umiarkowaną popularnością. Było tak zarówno w czasach klasycznych telefonów (kiedy to niepodzielnie rządziła para Nokia – Sony Ericsson), jak i po dotykowej rewolucji rozpoczętej premierą iPhone’a.

W świadomości klientów, Alcatel zawsze był marką podrzędną – mam wrażenie, że pewna popularność tych telefonów utrzymywała się tylko ze względu na oferowanie ich w atrakcyjnych abonamentach i ofertach typu mix.

Nie były to też urządzenia wybitnie wykonane, powiedziałbym nawet – przeciętne lub adekwatne do swojej niskiej ceny. Sam przez krótki czas używałem archaicznego już modelu Alcatel OneTouch Idol 2S jako „telefon roboczy, tylko do dzwonienia” i przyznaję, że tylko do tego to urządzenie się w pełni nadawało. Szczególnie wdawała się we znaki słaba optymalizacja oprogramowania i nadmierne drenowanie baterii.

Czas na zmiany

TCL słusznie zauważył, że oferta produktów Alcatela wypada bardzo słabo na tle (również rodzimej) konkurencji i powoli staje się tzw. B-brandem. Zdecydowano się na gruntowne odświeżenie, co nastąpiło w lutym 2016 roku.

Zmianie uległ logotyp, a z nazwy zniknął dopisek „OneTouch”. Moim zdaniem był elementem absolutnie zbędnym. Poprawiono również jakość wykonania samych urządzeń, zmieniono design na bardziej atrakcyjny, zastosowano wydajniejsze podzespoły i lepszej klasy materiały, z których wykonano telefony. Nie obyło się jednak bez małych kontrowersji, ponieważ jeden z egzemplarzy modelu Idol 4 (z polskiej dystrybucji) dokonał samozapłonu. Jak się później okazało – z winy uzytkownika.

Mimo zmian wizerunkowych, niezbyt spodobało mi się wprowadzenie do oferty kilkunastu bliźniaczych modeli z serii Pixi, różniących się od siebie małymi szczegółami. Podobny zabieg stosował dawniej Samsung, a niedawno spróbował go także Huawei, który potrafi wprowadzić na rynek jeden telefon pod wieloma wariantami i nazwami. Wystawianie na międzynarodowych targach budżetowych smartfonów z przesadnie zawyżonymi cenami również nie było zbyt dobrym pomysłem.

Producent robił wiele, żeby jego najnowsze produkty się wyróżniały i zdobywały różnego typu nisze. Dla młodzieży – Alcatel A50 LED z obudową pokrytą diodami. Dla biznesu wydano flagowego Idola 4 Pro z mobilnym Windowsem, co uznano za decyzję bardzo kontrowersyjną, ponieważ smartfonowa platforma Microsoftu była już wygaszana w momencie premiery urządzenia. Do zakupu telefonu miały zachęcać gogle VR. Model osiągnął pewną (acz nadal nieznaczną) popularność na rynku amerykańskim, ale w Europie pozostał jedynie ciekawostką – mało kto zdecydował się zainwestować około 2000zł w telefon bez przyszłości.

Wiosna 2017 roku przyniosła nam również „pierwszego smartfona z czterema aparatami” (jeśli dodać do siebie główne i frontowe aparaty – zawsze mnie bawił ten zabieg marketingowy), który nie miał nawet swoich pięciu minut. Nie zabrakło też smart-zegarka.

TCL inwestuje w swoje marki

Lata 2016-17 to nie tylko przemiana Alcatela, ale też spore inwestycje w branżę mobilną właściciela brandu. W lipcu 2016 roku, kanadyjskie BlackBerry pokazuje nowy model DTEK50, za którego produkcję odpowiadała chińska korporacja. DTEK50 nie był niczym innym, jak zmodyfikowanym Alcatelem Idol 4. Na tym współpraca się nie skończyła – pokazano drugi model, DTEK60, a w grudniu 2016 roku ogłoszono oficjalne partnerstwo.

TCL uzyskał prawa do używania legendarnej marki w swoich urządzeniach (jako BlackBerry Mobile), co zaowocowało premierą modelu KEYone. Mimo początkowych problemów z wypadającymi wyświetlaczami, smartfon okazał się sporym sukcesem Chińczyków. Październik 2017 przyniósł nam kolejne urządzenie z jeżynką w logo – BlackBerry Motion, a od 2018 roku jesteśmy raczeni różnymi wariantami modelu KEY2. Niestety, 31 sierpnia 2020 roku BlackBerry zerwało współpracę z producentem Alcatela.

Inną ciekawostką okazał się telefon francuskiego Thomsona (też należy do TCL), który był wizualną kopią iPhone’a z… wbudowanym projektorem.

Z większą sensacją spotkały się jednak plany wskrzeszenia Palma – dawnego konkurenta BlackBerry, do którego Chińczycy w 2014 roku wykupili prawa od firmy HP. Pierwsze urządzenie spod tego odrodzonego brandu (nazywające się po prostu… Palm) zadebiutowało pod koniec 2018 roku. Do tego telefonu i całej marki wrócę przy innej okazji.

Czarne chmury nad Alcatelem

Mimo sporych zmian wizerunkowych, dawny potentat nie radzi sobie zbyt dobrze. Wyniki TCLa na rynku mobilnym są tak złe, że pod koniec 2017 roku Chińczycy postanowili sprzedać 49% swojego smartfonowego biznesu. Pierwsza połowa 2017 roku to 21 milionów sprzedanych urządzeń, co oznacza dla korporacji spadek o 36% w stosunku do analogicznego okresu w roku 2016. Przychody działu mobilnego spadły natomiast o 26%.

Mogłoby się wydawać, że straty zostały spowodowane inwestycją w kanadyjską jeżynkę – tak jednak nie jest. Producent chwali się, że urządzenia spod szyldu BlackBerry Mobile sprzedają się powyżej oczekiwań, a nowe telefony zostały wprowadzone na większą ilość rynków, niż z początku planowano. Wychodzi więc na to, że winowajca jest tylko jeden – Alcatel.

Przyszłość francuskiej legendy

Markę mają czekać kolejne przeobrażenia. Zrezygnowano z serii Idol, a aktualne nazewnictwo jest oparte na kombinacjach literowo-cyfrowych. Ostatnim ciekawszym urządzeniem spod tego szyldu był Alcatel 5 o oryginalnym, mogącym się podobać, designie.

Dołączyła również budżetowa seria „3” wyposażona w duże wyświetlacze i podwójne aparaty oraz „1”. Z czasem Alcatel miał zostać skierowany do ludzi młodych i aktywnych. W praktyce na półkach sklepowych możemy zobaczyć jedynie najtańsze propozycje i telefony kierowane do seniorów. Klienta biznesowego przejęło BlackBerry, co jest naturalną decyzją.

Co na to… Nokia?

Wróćmy na chwilę do fragmentu, w którym wspominam o tym, że TCL nie stał się właścicielem Alcatela, a jedynie używa tej nazwy na licencji. Wspomniana licencja miała obowiązywać przez 20 lat, a to oznacza, że w 2024 roku właściciel będzie musiał zadecydować, co zrobić dalej z francuskim brandem. Oczywiście, licencja będzie mogła zostać przedłużona (o ile TCL będzie tym zainteresowany), ale nie musi to być jedyne wyjście. Skąd więc w tytule akapitu wzięła się fińska Nokia?

Aktualna sytuacja Alcatela nie jest obojętna dawnemu gigantowi branży mobilnej. Podczas swojej nieobecności na rynku smartfonów w latach 2014-2016 Nokia wcale nie próżnowała, a skupiła się na najbardziej dochodowej części swojej działalności – technologiach sieciowych. W ramach tej części biznesu, Finowie zainwestowali kwotę 15,6 mld euro (czyli dwa razy tyle, ile Microsoft zapłacił za dział mobilny Nokii wraz z fabrykami), aby w 2015 roku przejąć swojego największego europejskiego konkurenta – firmę Alcatel-Lucent.

© AFP 2019 / THOMAS SAMSO

W ten sposób Nokia objęła połowę globalnego rynku telekomunikacyjnego, a przy okazji… stała się właścicielem marki Alcatel. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za 5 lat Nokia postanowiła zabrać Chińczykom prawa do nazwy i zechciała sama produkować telefony spod szyldu Francuzów – to jednak tylko moja dygresja. Tak czy siak, decyzje podejmowane w Chinach są w jakimś stopniu kontrolowane przez zarząd w Finlandii.

Zastanawiam się tylko nad tym, czy do wspomnianego 2024 roku, ktoś jeszcze będzie pamiętał o Alcatelu. Świat się zmienia, a rynek nie lubi stagnacji. Pojawiło się wiele innych, nowych, bardziej rozwojowych brandów i… może zwyczajnie dla omawianej firmy nie ma już miejsca? Jestem ciekaw Waszego zdania na ten temat.

Przeczytaj również:
Dlaczego Jobs nie chciał rysików?
Samochody od Samsunga, szczepionki od LG
Postęp technologiczny jest dobry
Pierwsza pomoc przy zalanym telefonie

Reklama