Pierwsze spotkanie z Honorem 9 Lite
Mówią, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. O moje pierwsze wrażenie zadbał polski oddział marki, wraz z CEO Honor na rynek Europy Północnej i Środkowej – mogliście o tym poczytać w mojej relacji z polskiej premiery telefonu. Generalnie, z wydarzenia wyszedłem z wrażeniem, że otrzymam do ręki flagowy produkt, naszpikowany najnowszymi technologiami. Bijący funkcjonalnością i wydajnością wszystkie tegoroczne, a nawet przyszłoroczne flagowce – a to wszystko przy cenie 999zł.
Moje drugie – pierwsze wrażenie było już mnie uroczyste. W błękitnym pudełku dostarczonym przez kuriera znalazłem ładowarkę, przewód USB, słuchawki (rzadkość w dzisiejszych czasach), półprzeźroczyste, dedykowane plecki ochronne (spory plus dla producenta) oraz oczywiście opisywany tutaj telefon.
Z jednej strony, widzimy ukłon w stronę droższych smartfonów. Zarówno przód jak i tył urządzenia są pokryte szkłem (niestety, nie podano, kto jest producentem szkła). Z drugiej – widać, na czym przycięto koszty. Ramka telefonu jest plastikowa. Inna kwestia, to port microUSB – w 2018 roku, uznaję jako standard USB Typu C. Poza powerbankiem, używany przeze mnie sprzęt funkcjonuje już na „nowym złączu”, podobnie zresztą, jak wszystkie urządzenia, jakie testowałem przez ostatnie pół roku. Cóż, na okres 3 tygodni musiałem się przeprosić ze starym standardem.
Inna kwestia – podczas prezentacji telefonu ogłoszono, że Honor staje się osobną marką, niezależną od Huaweia. Używając modelu 9 Lite, miałem wrażenie, że to nic innego, jak Huawei, którego ktoś nazwał Honorem. Na ładowarce logo Huawei, na przewodzie Huawei. Po uruchomieniu, zostajemy zaproszeni, do założenia konta Huawei. Aplikacje systemowe są sygnowane brandem firmy-matki, a po rozwinięciu paska ze skrótami widzimy przełącznik „Huawei Share”. Daje to wrażenie, że ten „Honor”, to tak trochę jest w ten telefon wciśnięty na siłę. Nie czuć magii marki, jak to jest w produktach Apple, Xiaomi, Motoroli czy Nokii. Ot kolejny, generyczny, chiński smartfon.
Krótko mówiąc – brak efektu „wow”. Nie ma szału ciał, fajerwerki nie strzelają. Warto jednak pochwalić producenta za zastosowanie systemu Android 8.0 Oreo, wraz z najnowszą wersją nakładki EMUI. Nie musimy czekać tygodniami, na udostępnienie nowego systemu – to wszystko otrzymujemy już po wyciagnięciu z pudełka.
Obudowa i wykonanie
Jak wspomniałem w pierwszym akapicie, najnowszy średniak marki Honor, to szklany średniak z plastikową ramką. Po prawej stronie telefonu odnajdziemy przyciski głośności oraz blokady wyświetlacza. Lewa strona zawiera w sobie tackę na dwie karty nanoSIM bądź jedną kartę nanoSIM i jedną kartę microSD. Szkoda, że producenci nie idą w kierunku rozwiązania znanego z telefonów Motoroli, gdzie nie trzeba wybierać między kartą pamięci, a dodatkową kartą SIM. W górnej części telefonu nie znajdziemy niczego, ponieważ wspomniane złącze microUSB oraz wymagany przez wielu jack, znajdują się na dole telefonu. Jest tam również mikrofon oraz głośnik.
Smartfon próbuje wpasować się w najnowsze, panujące na rynku trendy. Jest więc bezramkowy wyświetlacz o proporcjach 2:1 (choć bardziej przyjęła się nazwa 18:9), a także podwójny aparat – nie tylko z tyłu, ale również i z przodu. Szkoda tylko, że efekt „bezramkowości” psuje okalający wyświetlacz czarny prostokąt, dobrze znany użytkownikom niektórych modeli marki Xiaomi. Nad ekranem znajdziemy komplet czujników, wspomniane dwa aparaty i diodę powiadomień. Pod ekranem znajduje się jedynie niewielka belka z logotypem marki.
Na (łatwo palcujących się) pleckach telefonu odnajdziemy podwójny aparat, mikrofon, diodę doświetlająca (LED) oraz czytnik linii papilarnych, którego muszę pochwalić. Nawet testowana wcześniej Motorola Moto Z2 Play nie miała tak czułego i dokładnego czytnika. Poza tym, nie ma tutaj nic ciekawego. Gdyby nie szklana obudowa, telefon byłby kolejną kalką iPhone’a. Możemy go spokojnie odłożyć na jedną półkę z Xiaomi Mi A1/5X, OnePlus 5 i innymi produktami z Państwa Środka o tym designie.
Nie mam powodów do narzekania na jakość wykonania urządzenia, ponieważ jest ona na bardzo dobrym poziomie. Nic nie skrzypi, ani nie trzeszczy. Smartfon jest zadziwiająco lekki i bardzo wygodnie trzyma się w dłoni. Mimo 5.65″ wyświetlacza, dzięki proporcjom oraz bezramkowej konstrukcji, wydaje się niewielki. Przyznaję, że jest to jeden z najwygodniejszych telefonów, jakie trzymałem w ręku. Warto jednak zaznaczyć, że nie bez powodu producent dodaje do zestawu dodatkowe plecki – smartfon jest bardzo śliski, co możecie zobaczyć na filmiku.
Honor 9 Lite – specyfikacja
Wyświetlacz: IPS LCD, 16 mln kolorów, 1080 x 2160 pix, 5.65″, 427 ppi
Wymiary i waga : 151 x 71,9 x 7,6 mm, 149,00 g
Procesor: ośmiordzeniowy, Huawei HiSilicon Kirin 659, 2,36 GHz
Grafika: ARM Mali-T830 MP2
Konfiguracja pamięci: 3 GB RAM i 32 GB pamięci wbudowanej (na niektórych rynkach dostępny jest również wariant 4 GB RAM i 64 GB wewnętrznej)
Aparat przedni: 13 Mpx + 2 Mpx, Fixed Focus
Aparat główny: 13 Mpix + 2 Mpx, Fixed Focus
Bateria: Li-ion 3000 mAh
Łączność i czujniki: Bluetooth 4.2, WiFi 802.11 b/g/n, OTG, GPS, A-GPS, żyroskop, czujnik grawitacji, czytnik linii papilarnych, radio FM, NFC (w zależności od wersji)
System: Android 8.0 Oreo z nakładką Huawei EMUI 8.0
System i jego nakładka
Bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem, że EMUI to „chamska kopia MIUI” od Xiaomi. Nie ukrywam, że po swoim doświadczeniu z MIUI, przy nakładce Huaweia poczułem się bardzo swojsko. Znalazły tu się nawet takie zalety nakładki konkurentów, jak robienie długich print-screenów czy wykonanie zrzutu ekranu za pomocą trzech palców. Producent zapowiada, że w jednej z najbliższych aktualizacji, telefon otrzyma również możliwość odblokowywania go za pomocą twarzy.
Odczułem jednak wrażenie, że w porównaniu do MIUI, EMUI 8.0 jest stabilniejsze, lżejsze oraz bardziej dopracowane. Nie spotkałem się z sytuacją, aby nakładka się przycięła czy zawiesiła. W moim odczuciu, EMUI oferuje również więcej możliwości personalizacji – w oprogramowaniu Xiaomi, musiałem zrezygnować z szuflady z aplikacjami, która nie jest zbyt lubiana przez Chińczyków. Huawei daje nam wybór. Jednym tapnieciem w ustawieniach możemy sprawić, aby pojawiło się klasyczne menu z aplikacjami. Warto też przypomnieć o możliwości zmiany rozdzielczości wyświetlacza oraz jego barw – a to wszystko bez potrzeby nadawania praw roota i zbędnych modyfikacji. Nie widziałem jeszcze domyślnej nakładki producenta, która domyślnie pozwala użytkownikowo na tak zaawansowaną ingerencję w swój smartfon. Nakładka to mocny plus modelu Honor 9 Lite.
Nie jest to jednak nakładka idealna. W przypadku MIUI, niezbyt przypada mi do gustu jego cukierkowość – twórcy nakładki Huaweia poszli o krok dalej. Jaskrawe kolory, chmurki, bąbelki – to nie są moje klimaty. Jest to jednak kwestia indywidualna – myślę, że taka koncepcja wpadnie w oko żeńskiej części użytkowników.
Gorzej jednak wypada kwestia niepotrzebnego oprogramowania. Domyślnie, w telefonie znajdziemy kilka (zbędnych) gier, czy takie aplikacje jak eBay (który jest w naszym kraju niszą). Całkiem fajnie radzi sobie domyśla aplikacja „Huawei zdrowie” (tak, znowu Huawei), która motywuje nas do aktywności, a na ekranie blokady pokazuje nam liczbę kroków, jaką przebyliśmy. Wspomniany ekran blokady jest z resztą jednym z ładniejszych, czerpiąc garściami z rozwiązań mobilnego Windowsa. Jest więc ładnie, zdrowo i aktywnie. Paniom spodoba się również aplikacja lusterko (z podobną aplikacją spotkałem się jeszcze w czasach Symbiana Belle), która po chuchnięciu w mikrofon pokazuje nam „zaparowany” wyświetlacz. Ciekawy bajer, ale czy potrzebny?
Wydajność Honora 9 Lite
Xiaomi ma swojego ulubieńca – Snapdragona 625, za to Huawei ma Kirina 659. Nie tylko mam na myśli fakt, że są to jednostki porównywalne, ale też to, że obaj producenci z lubością je stosują w sporej części swojego portfolio. Nie jest to jednak nic złego, ponieważ taki zabieg jest tańszy (również dla klienta), praktyczniejszy dla producenta (nie trzeba za każdym razem pisać oprogramowania pod całkiem nowy procesor), jak i obie jednostki spokojnie dają sobie rady w urządzeniach ze średniej półki cenowej. No, prawie spokojnie.
Honor 9 Lite zaskoczył mnie swoim zachowaniem. Gdy korzystałem z możliwości systemu i jego nakładki, wszystko działało bardzo płynnie i bez zająknięcia. Podobnie było przy graniu – grałem w Need For Speed: No Limits, jak i w domyślnie wgraną w system grę z serii Asphalt. Nie spotkałem się z jakimiś przycięciami czy mocnym grzaniem się telefonu.
Problemy rozpoczynały się w momencie korzystania z aplikacji Facebooka czy przeglądarki internetowej (domyślnie Google Chrome). Obie aplikacje potrafiły zamienić się w pokaz poklatkowy, głównie „dławiąc się” podczas przewijania stron. Dwa razy zdarzało się również, że przeglądarka pokazywała obraz postrzępiony, jak gdyby wyłączał się efekt wygładzania czcionek. Pomagało jedynie ponowne uruchomienie telefonu.
Z faktów czysto teoretycznych, przebadałem telefon popularnym benchmarkiem AnTuTu, gdzie mój egzemplarz osiągnął wynik 88 723 punktów
Aparat i multimedia
W tej kwestii spotkał mnie największy zawód. Otrzymałem przeciętny aparat, co było przewidywalne w tej półce cenowej. Już na starcie nie oczekiwałem po tym telefonie efektów znanych z flagowców, jednak przedstawiciele marki opowiadali, że jest to doskonały fotosmartfon. Stąd ten zawód – marketing mówił więcej, niż aparat sobą reprezentował. W czasie dnia, 13 Mpx jednostka (wspomagana matrycą 2 Mpx) wykonywała fotografie dość blade, pozbawione żywych kolorów. Mógłbym nawet powiedzieć, że bardziej naturalne efekty osiągałem telefonem Xiaomi Mi Max 2 (a jego aparat przy domyślnym oprogramowaniu producenta pozostawia bardzo dużo do życzenia). Nocą barwy są już lepiej odwzorowane, jednak spotkamy się z dużą ilością szumów – to samo dotyczy zdjęć w pomieszczeniach. Zdarza się, że odczujemy również brak optycznej stabilizacji obrazu, co częściowo jest niwelowane przez oprogramowanie.
Fotografie z przedniej kamerki są najwyżej „akceptowalne”, ani razu nie udało mi się osiągnąć nim efektu bookeh (nawet manualnie). W przypadku głównej kamery było trochę lepiej, jednak efekt, mający być cechą charakterystyczną tego smartfona z podwójnym aparatem, wychodził zupełnie losowo.
Zdecydowanie, nie jest to smartfon fotograficzny w takim stopniu, jak przekonuje producent – „podwójny aparat” (zarówno z przodu jak i z tyłu) potraktuję jako chwyt marketingowy.
Na uwagę zasługuje jednak sama aplikacja aparatu, przy której Huawei się dość mocno postarał. W trybie manualnym, jesteśmy w stanie wyciągnąć z aparatów tego smartfona uciupinkę więcej, niż w trybie automatycznym.
Honor 9 Lite zdecydowanie nie jest telefonem muzycznym. Nie trafi w gusta osiedlowych melomanów, którzy w ciepłe wieczory lubią stać pod moją klatką i sącząc najtańsze piwerko, zapuszczać najnowsze uliczne rapsy. Dźwięk wydobywający się z głośnika telefonu jest cichy i dość płytki. Daleko tu do efektu znanego mi ze średniaka Motoroli – a nadal mówię o dźwięku emitowanym z telefonu. Oglądając film, lepiej wyposażyć się w dobrej jakości słuchawki.
Bateria
Testując telefon, zawsze robię to na dwa razy. Za pierwszym razem używam telefonu tak, jakby to był mój własny smartfon. Dbam o oszczędzanie baterii, pozbywam się zbędnych procesów oraz instaluję jedynie potrzebne aplikacje. Przy drugim teście, wcielam się w typowego użytkownika. Na urządzeniu ląduje Facebook, Messenger, jakaś gierka działająca w tle, a także staram się używać głównie sieci komórkowej. Myślę, że w taki sposób najlepiej będzie mi ocenić możliwości testowanego modelu. Marka Honor jest kierowana głównie do ludzi młodych i aktywnych, więc ich najnowszy średniak powinien spokojnie poradzić sobie z wyzwaniami, jakie czekają baterię smartfonu w rękach nastolatków.Jak więc jest w rzeczywistości? Przeciętnie. Owszem, telefon spokojnie wytrzymywał całą dobę na jednym ładowaniu i to z dużą nawiązką. Maksymalnie, udało mi się dobić do 4 godzin pracy samego wyświetlacza (tzw. SOT), co przy bardzo intensywnym użytkowaniu, może skończyć się potrzebą noszenia przy sobie powerbanka.
Honor 9 Lite jako narzędzie pracy
Czas spędzony z najnowszym średniakiem z rodziny Huaweia oceniam pozytywnie. Poza sporadycznym „pokazem poklatkowym” w przeglądarce (o czym wspominałem wcześniej) telefon nie doprowadził mnie do irytacji czy jakiegokolwiek zdenerwowania. Jakość rozmów wykonywanych za pomocą nowego Honora oceniam bardzo dobrze – zarówno ja słyszałem dobrze rozmówcę, jak i rozmówca mnie. Telefon sprawdził się również jako nawigacja, której wskazania okazały się bardzo dokładne.
Wewnętrzny kanibalizm, czyli wojny klonów
Zgodnie z tym, o czym pisałem już wcześniej, nowy średniak Honora pracuje w oparciu o autorską jednostkę, Kirin 659. Tak samo, jak modele Mate 10, P Smart, Honor 7X, Nova 2 czy Nova 2 Plus. Te wszystkie modele sprawiają, że (wbrew pozorom) kompaktowy Honor 9 Lite nie ma łatwej drogi, do sukcesu. Właściwie, ginie na starcie wśród innych urządzeń Huaweia, w tym bijącego rekordy popularności, większego Mate 10 Lite (swoją drogą, jak to jest, że 9 Lite posiada NFC, a jego większy odpowiednik już nie?) Swoje dołoży również kolejny z braci – najnowszy P20 Lite, również oparty na tym samym procesorze. Nie jestem zwolennikiem zalewania rynku bliźniaczymi urządzeniami, o czym pisałem dla Was w zeszłym roku, w swoim felietonie.
Patrząc jednak na rozpiętość cenową huaweiowych bliźniaków, Honor 9 Lite okazuje się jedną z najbardziej atrakcyjnych cenowo propozycji. Nie jest to telefon wybitny, ale nie jest również złym urządzeniem. Jest to zwyczajnie dobra propozycja w swojej półce cenowej. Myśląc więc o zakupie nowego, budżetowego smartfona, warto wziąć uwagę ofertę marki Honor.
Honor 9 Lite to dobry telefon, którego mogę spokojnie polecić każdemu, kto oczekuje ładnego i funkcjonalnego telefonu w niewygórowanej cenie. Szczególnie będzie to telefon atrakcyjny dla młodszych użytkowników, kładących nacisk na media społecznościowe. Przede wszystkim doceniłem ten telefon za jego lekkość i zgrabność, co w czasach telefonów przypominających wielkością płytki chodnikowe, bywa rzadkością.
Relacja z polskiej premiery Honor 9 Lite. Co planuje chiński producent?
Huawei marką premium? [Felieton]
Huawei pokazuje, jak zrobić śmietnik ze swojej oferty
Reklama