[Recenzja] (Xiaomi) Redmi Note 9S – pamiętaj o portfelu

Są takie produkty, których jedynym celem jest wypełnienie oferty producenta i przekonanie nas do wzięcia wyższego wariantu. Zapychacze, jak średnia kawa w fast foodzie, gdy duża jest droższa o zaledwie 50 groszy. Mam wrażenie, że takim smartfonem jest właśnie Redmi Note 9S ze stajni Xiaomi.

Popularny chiński producent wyrabia 300% normy i co rusz zaskakuje nas nowymi telefonami. Po udanych Redmi Note 8(T) oraz Pro musieliśmy czekać zaledwie pół roku, aby zadebiutowała seria Note 9. Złożyły się na nią cztery modele: bazowy Redmi Note 9, Redmi Note 9 Pro, Redmi Note 9 Pro Max oraz opisywany 9S (sprzedawany w Indiach jako „Pro”).

W późniejszym czasie odbyła się premiera kolejnych trzech urządzeń z serii: Redmi Note 9 5G, Redmi Note 9 Pro 5G oraz Redmi Note 9 4G.

Opakowanie i pierwsze wrażenia

Otrzymujemy białe, dość minimalistyczne i kartonowe pudełko, na którego wieku grafik zamieścił wizerunek modelu. Nazwa jest przedstawiona w formie elementu tapety na wyświetlaczu nadrukowanego smartfonu, co może być ciekawym smaczkiem stylistycznym dla osoby, która lubi zatrzymywać sobie pudełka po elektronice.

W środku zestawu znajdziemy ładowarkę, przewód zakończony wtykiem USB-C, oczywiście sam telefon, papierologię, szpilkę służącą do wymiany karty SIM czy microSD oraz silikonowe etui.

Dodawanie ochronnej obudowy do urządzenia to popularna praktyka stosowana przez Xiaomi, za co warto pochwalić producenta. Cieszy mnie to, że konkurenci (np. Motorola) również podłapali ten trend.

Mimo że nie jest to może tak ciekawe etui jak to z Mi 9T, to spodobał mi się w nim jeden banalny element – zaślepka na port USB. Zapewne zostanie urwana podczas eksploatacji, ale przynajmniej przez jakiś czas będzie chronić przed dostaniem się paprochów czy wilgoci do gniazda ładowania.

Skupmy się na samym Redmi Note 9S. Niemal cały front jest zajęty przez 6.67″ wyświetlacz, w który wbudowano aparat w formie otworu. Nad ekranem znajdziemy głośniczek usadowiony przy samej ramce. Bródka jest minimalna, szczególnie jak na średnią klasę. Boczne ramki również nie są szczególnie obszerne.

Choć front urządzenia jest pokryty szkłem Gorilla Glass piątej generacji, nie odczułem, aby cokolwiek chroniło go przed zarysowaniami. Już po dwóch dniach noszenia telefonu w kieszeni jeansów zauważyłem mikrorysy, których nie dopatrzyłem się nawet na swoich prywatnych smartfonach (używanych w ten sam sposób, przez wiele miesięcy). Fakt faktem, wspomniane mankamenty widać dopiero przy odpowiednim świetle, ale jednak bez folii ochronnej czy szkła lepiej nie użytkować tego modelu.

Ramka średniopółkowego Xiaomi jest wykonana z dobrej jakości tworzywa sztucznego, a jej grubość to 8.8 mm. Wymiary Redmi Note 9S to 166 x 77 mm, co nie czyni go kompaktowym zawodnikiem. Konstrukcja wydaje się trwała i nie odczułem (trzymając urządzenie w ręku), aby wyginała się czy trzeszczała. W dodatku zadbano o ochronę przed zachlapaniem, używając nanopowłoki P2i.

Model ten nie należy do lekkich i trzeba nastawić się na trzymanie w kieszeni gadżetu o wadze 209 gramów.

Patrząc na korpus od góry, zobaczymy jedynie otwór na mikrofon, port podczerwieni oraz głośnik sąsiadujący z wyświetlaczem. Lewa strona bohatera recenzji również jest dość minimalistyczna i ciężko doszukać się na niej czegoś poza gniazdem na karty nanoSIM oraz microSD.

Więcej elementów odnajdziemy po prawej stronie smartfonu. Jest tam m.in. łączony klawisz regulacji głośności oraz rozwiązanie znane z dawnych Xperii – czytnik linii papilarnych umieszczony w ramce. Przy czym zrobiono to lepiej niż w mojej prywatnej Motoroli Moto Z3 Play i został on zintegrowany z przyciskiem włącznika/blokady ekranu.

Sam skaner działa bardzo szybko i ani razu nie musiałem wpisywać pinu, aby móc używać telefonu. Skok klawisza jest przyjemny w odczuciu, a miejsce jego usadowienia odpowiednie (przynajmniej dla mojej dłoni).

Producent zadbał o obecność coraz rzadszego gniazda jack 3.5 mm, które umieszczono w dolnej części ramki. Obok niego znajduje się port USB typu C, mikrofon oraz głośnik.

Klapka średniaka również została wykonana ze szkła Gorlilla Glass 5, które jest zaokrąglone na brzegach. Wizualnie smartfon prezentuje się bardzo ładnie (szczególnie w kolorze Aurora Blue), a tafla zamieszczona na pleckach odbija światło, dając nam ciekawe efekty wizualne. Niestety – mimo zastosowania powłoki oleofobowej, całość niemiłosiernie palcuje się.

W miejscu spasowania klapki z ramką ochoczo dostaje się kurz, co może denerwować estetów – podobnie jak mocno wystająca wysepka z aparatami.

Wyświetlacz

W przypadku Redmi Note 9S mamy do czynienia z 6.67″ panelem IPS TFT o rozdzielczości FullHD+, co daje nam zagęszczenie pikseli na poziomie 395 ppi. Jest to wynik więcej niż przyzwoity. Ekran zajmuje 84.5% frontu urządzenia.

W specyfikacji widnieje informacja o tym, że wyświetlacz świeci się z maksymalną jasnością 450 nitów, a zastosowany panel wspiera standard HDR10 (dzięki czemu widziane przez nasze oczy barwy mają być zgodne z rzeczywistymi).

Przyglądając się bliżej, dostrzegam nierówne podświetlenie na rogach czy w okolicy frontowego aparatu. Jest to typowe zachowanie dla paneli IPS TFT, które potrzebują osobnego źródła światła (w droższych OLED-ach każdy piksel jest jednocześnie emiterem). Również czerń nie jest tak intensywna jak w przypadku ekranów zbudowanych z diod elektroluminescencyjnych. W tej półce cenowej ciężko jest jednak oczekiwać lepszego rozwiązania.

Poza tym, nie mam temu wyświetlaczowi niczego do zarzucenia. Barwy i kąty widzenia są zgodne z moimi oczekiwaniami. Nie zauważyłem powidoków (znanych ze starszych przedstawicieli serii Redmi) czy innych mankamentów.

Wydajność i specyfikacja

Zastosowany Snapdragon 720G to jedna ze świeższych jednostek Qualcomma, mająca zapewnić nam bardzo przyzwoitą moc obliczeniową, również w tańszych smartfonach. Niestety, propozycja od Xiaomi nie dała mi tego poczuć. Mimo 4 GB RAMu i świeżej architektury odczułem wrażenie, że starszy Mi Max 2 pamiętający legendarnego Snapdragona 625 działał dużo żwawiej.

W dodatku podczas samego chodzenia po interfejsie MIUI, sporadycznie urządzeniu zdarzało się klatkowanie animacji czy przycięcia. Postanowiłem zmniejszyć czas trwania animacji o połowę (z poziomu ustawień deweloperskich). Redmi Note 9S znacznie przyśpieszył, ale i klatkowanie stało się bardziej natrętne.

Wspomniane dziwne zachowanie średniopółkowego smartfona z pewnością nie jest kwestią zastosowanej specyfikacji, która jest więcej niż przyzwoita. Zakładam, że Xiaomi nie przyłożyło się dostatecznie do swojego oprogramowania. Jest to dość trudne, gdy wydaje się ponad 40 modeli rocznie. Mam jednak nadzieję, że po aktualizacji do nakładki MIUI 12 naprawiono błędy związane z wydajnością. Przeglądając komentarze na grupie Telefoniarzy dowiedziałem się, że na najnowszej wersji nakładki sytuacja nie zmieniła się, o ile nie jest jeszcze gorzej.

Specyfikacja:

Wyświetlacz: IPS TFT, 16 milionów kolorów, 1080x2400 px, 6.67", 395 ppi, HDR10, 450 nitów, Corning Gorilla Glass 5 Wymiary i waga: 165.75 x 76.68 x 8.80 mm, 209 g Procesor: Qualcomm Snapdragon 720G, 8 nm, 2 rdzenie Kryo 465 Gold o taktowaniu do 2.3 GHz + 6 rdzeni Kryo 465 Silver 1.8 GHz Grafika: Adreno 618 Konfiguracja pamięci: 4 lub 6 GB RAM i 64 GB lub 128 pamięci wbudowanej UFS 2.1 Aparat główny: Główny: 48 Mpx, (f/1.8), 1/2.0", 0.8µm, PDAF Szerokokątny (119˚): 8 Mpx, 119˚, (f/2.2), 1/4.0", 1.12µm Makro: 5 Mpx (f/2.4), AF Głębia: 2 Mpx (f/2.4) Aparat frontowy: 16 Mpx, (f/2.5), 1/3.06" 1.0µm Bateria: Li-Po 5020 mAh, ładowanie 18 W Łączność i czujniki: Bluetooth 5.0 (A2DP, LE), dwuzakresowe Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac, USB 2.0 Typu C z OTG, GPS, A-GPS, GLONASS, BDS, GALILEO, QZSS, żyroskop, czujnik grawitacji, czytnik linii papilarnych w ramce, DualSIM, jack 3.5 mm, radio FM System operacyjny: Android 10 z nakładką MIUI 11 (aktualizacja do MIUI 12)

Oprogramowanie

W momencie testowania (początek czerwca 2020), opisywane urządzenie działało pod kontrolą systemu Android 10 z nakładką MIUI 11.0.8 z aktualizacjami z maja. W porównaniu do sprawdzanego wcześniej Mi 10, udało mi się używać egzemplarza z oprogramowaniem w wersji globalnej, posiadającym usługi Google. W skrócie – jest to taki sam telefon, jaki znajdziecie na półkach sklepowych.

Jak już wspominałem w poprzednich tekstach na temat sprzętu Xiaomi – autorską nakładkę tego producenta można bardzo lubić, jak i można ją nienawidzić – w zależności od wymagań. Jeśli komuś zależy na prostym w obsłudze oprogramowaniu (zbliżonym ergonomią i wieloma rozwiązaniami do iOS od Apple) i jednocześnie na mnogości możliwości personalizacji, to MIUI będzie dobrym wyborem.

Nakładka jest jednak odrobinę ciężkawa, sporadycznie zdarzają się błędy w interfejsie. Niektórzy użytkownicy trafiają na reklamy w aplikacjach systemowych.

Żadna reklama nie uprzykrzyła mi życia, ale nie będę też pisał, że one nie istnieją – informuje o nich sam producent w momencie wstępnej konfiguracji. Do tego wspomniane przeze mnie wyżej problemy z płynnością pokazują, że Xiaomi wyjątkowo mocno nie postarało się nad dostosowaniem swojej nakładki pod ten konkretny model – szkoda.

Aparat i multimedia

Redmi Note 9S będzie niezłą propozycją dla osób, które oczekują dobrej jakości fotografii w niewygórowanej cenie. Na pleckach średniaka zagościły cztery aparaty, przy czym trzy są całkiem sensowne (w swojej cenie oczywiście).

Ten czwarty o rozdzielczości 2 Mpx i świetle f/2.4 odpowiada za detekcję głębi i mam pewne wrażenie, że jego prawdziwą rolą jest zapełnienie wysepki na pleckach telefonu.

Będąc przy tym charakterystycznym miejscu na tyle smartfonu muszę przyznać, że aparaty w „redmiaku” ponadprzeciętnie wystają. Na tyle, że nawet dołączone silikonowe etui założone na urządzenie nie jest w stanie zrównać się z wysokością optyki.

Przejdźmy do głównego aparatu. Jest to jednostka typu quad-bayer wykonująca fotografie o rozdzielczości 48 Mpx, przy świetle f/1.8. Jej ekwiwalent ogniskowej wynosi 26 mm, a rozmiar pojedynczego piksela to 0.8µm. Na próżno szukać optycznej stabilizacji obrazu, jest jednak detekcja fazy (PDAF).

Wszystkie fotografie zamieszczone poniżej możesz zobaczyć w oryginalnych rozdzielczościach i bez kompresji klikając tutaj.

Średniak Xiaomi świetnie sobie radzi przy dobrym świetle, dając nam żywe kolory i ostre (może nawet zanadto) krawędzie. Pogorszenie jakości widać gdy jest ciemniej – wtedy może brakować detali, a barwy stają się wyblakłe. Szczególnie muszę pochwalić fakt, że wykonywanie zdjęć przedmiotów w bliskiej odległości przy pomocy głównej optyki daje dużo lepsze efekty, niż w przypadku flagowego Mi 10, który rozmazywał tekst.

Równie dobre efekty możemy uzyskać, używając trybu portretowego. Aplikacja aparatu nieźle rozpoznaje elementy na pierwszym planie, choć mogłaby delikatnie mniej agresywnie wygładzać krawędzie postaci.

This slideshow requires JavaScript.

Nieźle wypada tryb nocny – szczególnie jak na telefon z niższej-średniej półki cenowej. Szumy zostały odpowiednio zniwelowane, a bliższym obiektom nie brak detali.

Gorzej wypadł szeroki kąt (8 Mpx, 119˚, f/2.2). Bliższe elementy bywają rozmazane, dalsze są zbyt wyostrzane przez algorytm. Do tego wszystkiego barwy wydają mi się przejaskrawione. Na próżno szukać tu trybu nocnego – jest on zarezerwowany dla głównego aparatu, stąd zdjęcia wykonane po zmroku wypadają przeciętnie.

Jak na przedstawiciela niższej-średniej półki, całkiem nieźle prezentuje się aparat do zdjęć makro. Rzeczywiście da się nim zrobić sensowne ujęcia drobnych przedmiotów z bliskiej odległości, a w dodatku efekt wynikowy jest lepszy niż we flagowym Mi 10. Przede wszystkim zastosowano matrycę o wyższej rozdzielczości (5 zamiast 2 Mpx), co przełożyło się choćby na mniejszą ilość szumów.

Aparat na froncie znajduje się w otworze umieszczonym w wyświetlaczu i jest to optyka wykonująca fotografie w 16 milionach pikseli. Zdjęcia zrobione nim w warunkach domowych są po prostu przeciętne, przy czym częściowo jest to wina algorytmów. Czasem przesadzają z efektem bluru lub wyostrzają postać.

Skoro jestem już przy nadmiernym blurowaniu – tak jak wspominałem wcześniej, oprogramowanie zawiera błędy. Jeden z nich nawiedził mnie właśnie podczas używania aparatu. Niezależnie od używanego obiektywu, aplikacja notorycznie nakładała wspomniany efekt na górnej oraz dolnej części podglądu zdjęcia. Pomógł dopiero reset urządzenia.

Wykonałem również kilka krótkich nagrań, pokazujących możliwości telefonu. Główna optyka potrafi rejestrować materiały w rozdzielczości 4K, jednak tylko w 30 klatkach na sekundę. Wyższy klatkaż uzyskamy zmniejszając jakość do FullHD lub HD.

Pod względem dźwięku, Redmi niczym nie zaskakuje w swojej półce cenowej. Producent obiecywał zastosowanie lepszych głośników niż w Note 8 Pro, jednak w praktyce poprzednik gra lepiej. Tutaj odsyłam Was do porównania wykonanego przez Majstra Pirza:

Redmi Note 9S w codziennej pracy

Średniak Xiaomi dobrze sprawdzi się przy użytkowaniu przez średnio wymagającą osobę, choć waga i gabaryty nie czynią z niego ergonomicznego sprzętu. Jakość rozmów przeprowadzanych przez ten telefon stoi na odpowiednim poziomie, urządzenie dobrze wygłusza tło, a moi rozmówcy przekazywali, że słyszą mnie głośno i wyraźnie.

Opisywany model dobrze sprawdzi się jako nawigacja – nie odczułem problemów z odbiorem sygnału, a moja pozycja na mapie była pokazywana z wysoką dokładnością. Dodatkowo fakt zastosowania wyświetlacza LCD sprawia, że statyczny obraz nie ulegnie wypaleniu po dłuższej pracy, przy wyższej temperaturze.

Niestety, kilkukrotnie wspominane wcześniej błędy w oprogramowaniu nie pozwoliły mi cieszyć się komfortową pracą z telefonem, a z czasem po prostu mnie irytowały. Ociężałość smartfonu bardziej męczyła, niż dawała przyjemność z testowania urządzenia.

Bateria i ładowanie

Jest to zdecydowanie najmocniejsza strona Redmi Note 9S. Rzadko zdarza mi się mieć w ręku model, który potrafi wytrzymać bez ładowarki 3 dni i to przy średnio-intensywnym użytkowaniu. 9 do 10 godzin pracy wyświetlacza w cyklu mieszanym to więcej niż przyzwoity wynik, za który Xiaomi należą się brawa.

Podsumowanie

Średniak Xiaomi budzi we mnie mieszane uczucia – jest całkowicie pozbawiony charakteru. Ma swoje plusy pod postacią rewelacyjnej baterii czy niezłego w swojej klasie aparatu, ale zraża do siebie problemami z optymalizacją nakładki systemowej. W moim przypadku, kolejnym minusem okazał się brak modułu NFC, ponieważ aktywnie korzystam z płatności mobilnych. W Europie Środkowej (w szczególności w Polsce) jest to bardzo ważna i popularna funkcja, którą wypada zaimplementować w średniej półce.

Wybór tego telefonu może przekreślić również fakt, iż wypada on gorzej od lekko starszego (ale jednocześnie bardziej udanego) Redmi Note 8 Pro.

Do tego dochodzi cena – w momencie premiery, producent wołał za swój nowy model 1099 zł (wariant 128 GB był o 100 zł droższy). Moim zdaniem jest to kwota mocno przeszacowana, szczególnie na tle wspomnianego, tańszego, poprzednika. W krótkim czasie została jednak obniżona i w momencie publikacji za omawiany telefon należy wydać około 899 zł w krajowej dystrybucji. Nadal jest to jednak sporo, zważywszy na brak płatności mobilnych, problemy z oprogramowaniem i lepszych konkurentów (nawet w samym portfolio Xiaomi).

Stąd również wziął się tytuł wpisu – „pamiętaj o portfelu”. Chciałem podkreślić nim brak płatności mobilnych (chyba, że ograniczymy się do Blika). Z drugiej strony – zanim pomyślimy o kupnie tego telefonu, zastanówmy się, czy nie wolimy przeznaczyć swoich pieniędzy na bardziej dopracowany model.

Kilka zdań na koniec...
Jeszcze żadnego tekstu nie pisałem przez tak długi czas. Robiłem do niego trzy podejścia i gdyby nie kilka komentarzy wyczytanych w sieci, zapewne bym już do niego nie wrócił.

Jak pewnie zauważyliście czytając tekst, smartfon był przeze mnie testowany w okresie maj-czerwiec. Zależało mi na możliwie najszybszej publikacji, póki Note 9S był jeszcze świeży. Po wypisaniu zbioru przemyśleń na temat omawianego Redmi pewne prywatne sprawy sprawiły, że musiałem na jakiś czas odłożyć pisanie na później. 80% tego tekstu powstało we wrześniu i gdy byłem bliski publikacji, ponownie musiałem przerwać pracę.

W grudniu stwierdziłem, że kolejny powrót nie ma sensu. Liczyłem na to, że Xiaomi (tak jak każda poważna firma) naprawiło już opisywane przeze mnie błędy i tekst zostanie odebrany jako niepotrzebne "bicie piany" i zrażanie czytelników do modelu, który (gdyby nie problemy software'owe) byłby całkiem sensownym urządzeniem.

Po niedawnym przeczytaniu komentarzy użytkowników Note 9S zacząłem żałować, że wyszedłem z takiego założenia. Okazało się, że producent praktycznie o nim zapomniał. Aktualizacje pojawiają się sporadycznie, a jeśli już są, to potrafią wprowadzać więcej irytujących niedoróbek. Część właścicieli wymieniło lub planuje wymienić średniopółkowego Redmi na inny smartfon.

Może gdybym jednak postarał się o wcześniejszą publikację tego tekstu, część osób zaoszczędziłaby swoje nerwy i pieniądze, od razu kupując inny telefon.

Przepraszam.

Chciałbym podziękować Łukaszowi Pietrzakowi (wspomnianemu wcześniej Majsterowi Pirzu), który użyczył mi swój egzemplarz, na potrzeby napisania powyższej recenzji.

Inne wpisy na temat Xiaomi:
Xiaomi Mi 10 5G – tanio już było
Xiaomi Mi 9T – wysoko postawiona poprzeczka
Xiaomi Mi 8 – najlepszy klon iPhone’a
Xiaomi Mi Box – drugie życie mojego telewizora

Fanpage, grupy na Facebooku czy choćby ta strona, to mój hobbystyczny i niezarobkowy projekt.
Jeśli podoba Ci się to co robię i chcesz pomóc w rozwoju mojej pasji - wesprzyj TBiMZ.
Reklama