[Recenzja] Motorola Moto G 5G Plus – niedoceniona

Motorola nie ma u nas łatwo. Niby jej popularność rośnie, a w ostatnim kwartale 2020 roku Lenovo (czyli właściciel brandu) był na naszym rynku piątym największym dostawcą smartfonów. Mimo to za każdym razem, gdy mam w ręku telefon z charakterystyczną „eMką”, słyszę „O, zapomniałem o tej marce”.

Zaraz po tym jest wywód typu „No, miałem kiedyś, taką z klapką – ale to było fajne. Ale teraz to wiesz, Xiaomi, iPhone, Huawei, Samsung”. Motorola kojarzy się z jakimś niemodnym reliktem, którego czas minął wraz z popularnością modelu V3, pierwszym Frugo, elastycznymi ołówkami i szałem na Ich Troje.

Szkoda, ponieważ przez ostatnie lata marka miała dość sporo do zaoferowania – choćby wspominając o idei Moto Mods, czy elastycznym RAZRze z klapką.

Myślę, że dobrym przykładem będzie tu też jeden ze świeższych przedstawicieli średniej półki – omawiana Motorola Moto G 5G Plus.

Właśnie, ta nazwa. W niektórych częściach świata wspomniany smartfon jest dostępny jako „Motorola One 5G”. Ładnie, prosto i czytelnie. Czym więc sugerowała się osoba, która postanowiła oferować ją u nas jako „Motorola Moto Gie Pięć Gie Plus”? Odpowiedź na pytanie „Co to za telefon?” musi zostać poprzedzona głębokim wdechem – mimo to i tak pomylicie się podczas recytacji tej wiązanki.

Opakowanie i pierwsze wrażenia

Muszę przyznać, że grafik odpowiedzialny za projekt pudełka naprawdę się postarał. Granatowy kartonik z zielonymi wstawkami i białym logo prezentuje się bardzo elegancko i nie byłoby mi wstyd postawić go (choćby na szafce) w formie ozdoby.

Bajduś wykazał zainteresowanie Motorolą.

Wewnątrz (poza papierologią) znajdziemy 20-to watowy zasilacz z odłączanym przewodem USB-C oraz przezroczyste silikonowe etui, które wydaje mi się bardziej sztywne niż typowy tani „gumiak” z Allegro.

Będę musiał mu wypłacić tantiemy za wykorzystanie wizerunku.

Oczywiście, wewnątrz znalazł się również sam smartfon. Niemal cały jego front jest zajęty przez 6.70″ wyświetlacz. Mimo tak dużej przekątnej, jest ona niemal nieodczuwalna, a z urządzenia korzysta się wygodnie. Wszystko przez „kinowe” proporcje 21:9 – telefon jest długi i wąski. Podczas pisania na wirtualnej klawiaturze mogę bez problemu sięgnąć kciukiem ku drugiemu brzegowi ekranu. Jak pewnie się domyślacie, ściągnięcie panelu powiadomień nie jest już takie proste.

W lewym górnym rogu ekranu znajduje się szeroki otwór na dwa aparaty. W porównaniu do Reno 4Z 5G, użyto innego rozwiązania – tutaj obiektywy są osobnym bytem, a wokół nich jest widoczny obraz. Programiści Motoroli postanowili wykorzystać tę właściwość, tworząc dedykowaną animację, pojawiającą się w momencie przełączania trybów frontowego fotopstryczka.

W porównaniu do wyżej wspomnianego konkurenta od OPPO, zastosowanie drugiego oczka jest inne – nie służy ono jedynie do badania głębi, ale jest to pełnoprawny obiektyw szerokokątny. Do niego jednak wrócę później.

Obok aparatów znajduje się ledwie widoczna, wąska szczelina na głośnik. Postarano się o to, żeby górna belka i boczne ramki były niemal tej samej szerokości i jednocześnie nie zajmowały zbyt dużo miejsca.

Bródka również nie należy do największych. Cały front pokrywa (nie takie młode już) szkło Gorilla Glass 3, choć producent o tym nie informuje.

Górna ramka jest niemal pusta – wyjątek czyni tu otwór na mikrofon. Po prawej stronie korpusu znajdziemy przyciski odpowiedzialne za regulację głośności oraz czytnik linii papilarnych zintegrowany z klawiszem blokady.

Mam wrażenie, że któryś z chińskich producentów podzespołów miał spore wyprzedaże, ponieważ identyczny skaner znalazłem też w średniopółkowych propozycjach Xiaomi oraz OPPO. To oczywiście nic złego, ponieważ we wszystkich trzech smartfonach chwaliłem sobie jego działanie.

Najwięcej elementów czeka nas u dołu. To właśnie tam upakowano głośnik, mikrofon, gniazdko jack 3.5 mm oraz port USB-C. Między nimi znajdziemy nadruki mówiące o nazwie modelu i wszelkie wymagane certyfikaty. Nie jest to może mój ulubiony sposób ich przedstawienia, ale chociaż nie rzucają się w oczy. Po lewej stronie ramki znajduje się przycisk wywołujący asystenta Google oraz tacka na dwie karty SIM, z czego jedna z nich może być zamienna z kartą microSD.

Myślicie, że przyjmą Bajdusia na casting do Top Model?

Cały korpus (jak i klapka na tyle) są wykonane z dobrej jakości tworzyw sztucznych. Ich jakość oraz spasowanie elementów nie budzi żadnych zastrzeżeń, a konstrukcja wydaje się solidna zarówno w budowie, jak i dotyku. Nie oznacza to jednak, że obudowa Motoroli nie ma wad. Całość niemiłosiernie palcuje się, co momentami nie wygląda zbyt estetycznie (jeżeli zdecydujemy się używać urządzenia bez etui).

Mimo wszystko polecam używanie ochrony na telefon, ponieważ (poza odciskami palców), smartfon dość chętnie łapie rysy. Używany przeze mnie egzemplarz bywał już na wielu prezentacjach, przez co jego plecki wiedzą o życiu niewiele mniej, niż nasi rodzice czy dziadkowie.

W lewym górnym rogu obudowy znajdują się aparaty, umiejscowione w modny w zeszłym roku sposób, przypominając kuchenną płytę indukcyjną. Całość wystaje poza korpus, choć nie tak mocno jak w Redmi Note 9S. Obok modułu znajduje się podwójna dioda doświetlająca (LED), która swoim kształtem przywodzi na myśl lampy ksenonowe z telefonów sprzed 15 lat.

Cała obudowa (wraz z wszelkimi detalami) przyjmuje kolor granatowy, choć przez metaliczną i niejednorodną fakturę znajdującą się pod lakierem klapki, smartfon wygląda dość oryginalnie. Może i opisywana Motorola nie jest najpiękniejsza, ale nie jest też brzydka – taka akurat. Na koniec tego akapitu wspomnę o tym, że producent pokrył całość warstwą oleofobową, co ma pomóc w ochronie urządzenia przed wilgocią.

Wyświetlacz

Moto G 5G Plus została wyposażona w 6.7″ panel LTPS TFT, pracujący w rozdzielczości FullHD+. Zagęszczenie pikseli wynosi około 409 punktów na cal, co jest wynikiem optymalnym.

Kto z Was wcześniej używał którejś z nowszych Xperii od Sony, ten pewnie już spotkał się z tzw. kinowymi proporcjami sprawiającymi, że nasz smartfon potrafi przypominać długością pilot od telewizora. Podobnie jest również tutaj, choć tak jak wspominałem we wstępnie – wbrew pozorom jest to bardzo wygodne, szczególnie dla osób, które często używają komunikatorów internetowych.

Paleta barw wyświetlanych przez ekran prezentuje się całkiem nieźle, a spełnianie standardu HDR10 ma przybliżyć widziane przez nas kolory do tych rzeczywistych. Wprawne oko (przyzwyczajone do paneli OLED) zauważy, że czerń nie jest nieskończona, choć zastosowany przez Motorolę panel ciekłokrystaliczny i tak jest jednym z lepszych w swojej klasie. Podświetlenie jest tu równomierne, nawet przy wcięciach na frontowe aparaty.

Do tego warto wspomnieć o świetnej płynności wyświetlacza, ze względu na zastosowanie częstotliwości odświeżania na poziomie 90 Hz (choć konkurencja potrafi już dawać 120 Hz i więcej).

Wydajność i specyfikacja

Smartfon został wyposażony w jeden z mocniejszych, średniopółkowych układów Qualcomma. Snapdragon 765 5G – ponieważ o nim mowa – to delikatnie słabszy wariant popularnego modelu 765G. Jest to ośmiordzeniowa jednostka, z czego najmocniejszy rdzeń (Kryo 475 Prime) potrafi rozpędzić się do 2.3 GHz.

Układ graficzny to Adreno 620, który spokojnie radzi sobie nawet z bardziej wymagającymi grami. Całość jest zbliżona wydajnością do flagowców sprzed 3 lat, choć Snapdragon 845 wydaje się odrobinę mocniejszy.

Z pewnością Motoroli nie brakuje mocy, a dzięki sparowaniu z modemem Snapdragon X52 potrafi pracować w sieci 5G. Jest to miły dodatek, choć z wykorzystaniem pełni możliwości najnowszej technologii będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.

Używany przeze mnie wariant posiada 128 GB pamięci wewnętrznej UFS 2.1 (z możliwością rozszerzenia kartą microSD do 1 TB). Na rynku jest również dostępna tańsza edycja 64 GB. W zależności od wersji, otrzymujemy 4 bądź 6 GB RAM, choć w niektórych krajach Motorola oferuje nawet 8 GB.

Nie zabrakło NFC, co w przypadku tego producenta nie jest takie oczywiste. W ciągu ostatnich dwóch lat zdarzały się średniopółkowe modele, w których wspomnianego modułu brakowało.

Specyfikacja:

Wyświetlacz: LTPS TFT, 16 milionów kolorów, 1080x2520 px, 6.70", 21:9, 409 ppi, HDR10, 90 Hz, Corning Gorilla Glass 3 Wymiary i waga: 168.3 x 74 x 9.7 mm, 207 g Procesor: Qualcomm Snapdragon 765, 7 nm, 1 rdzeń Kryo 475 Prime o taktowaniu do 2.3 GHz, 1 rdzeń Kryo 475 Gold (2.2 GHz) oraz 6 rdzeni Kryo 475 Silver (1.8 GHz) Grafika: Adreno 620 Konfiguracja pamięci: 4, 6 lub 8 GB RAM i 64 GB lub 128 pamięci wbudowanej UFS 2.1 Aparat: Główny: 48 MPx (Quad Bayer), f/1.7, 26mm, 1/2.0", 0.8µm, PDAF Szerokokątny (118˚): 8 Mpx, (f/2.2), 1.12µm Makro: 5 Mpx (f/2.2), FF Głębia: 2 Mpx (f/2.2) Aparat frontowy: Główny: 16 Mpx, (f/2.0), 29mm, 1.0µm Szerokokątny (118˚): 8 Mpx, (f/2.2), 1.12µm Bateria: Li-Po 5000 mAh, ładowanie 20 W Łączność i czujniki: 5G, Bluetooth 5.0 (A2DP, LE), dwuzakresowe Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac, USB 2.0 Typu C, GPS (z A-GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, LTEEP, SUPL), żyroskop, czujnik grawitacji, czytnik linii papilarnych w ramce, DualSIM, jack 3.5 mm, radio FM, NFC System operacyjny: Android 10 z nakładką My UX

Oprogramowanie

Kiedy wraz z prezentacją modelu Edge dowiedziałem się o wprowadzeniu przez Motorolę nowej nakładki systemowej My UX, lekko się zmartwiłem. Do tej pory marka stosowała w swoich smartfonach czystego Androida (lub zmodyfikowanego w niewielki sposób, poprzez dodanie autorskich funkcji).

Na szczęście, zielony robot według amerykańsko-chińskiej marki to nadal to samo oprogramowanie co dawniej, wzbogacone o dodatkowe rozwiązania.

Pod względem wizualnym w dalszym ciągu mamy do czynienia z takim Androidem, jakim go programiści Google stworzyli, jednak pokuszono się o kilka smaczków, których nie znajdziemy w „czyściochu”. Pierwsza nowość, której brakuje mi w mojej Moto Z3 Play, to panel ze skrótami pokazujący się po dwukrotnym „tapnięciu” w czytnik linii papilarnych.

Oczywiście, możemy go skonfigurować w dowolny sposób, przypisując ikonkom różne akcje.

Nie zabrakło (znanych ze starszych modeli tego producenta) różnorakich gestów, w tym legendarnego potrząśnięcia, aby włączyć latarkę.

Motorola porzuciła autorski wirtualny przycisk, aby skorzystać z ruchów domyślnych dla czystego Androida 10. Niestety, przeniesiono cały ich system, włącznie z pewnym google’owskim błędem.

Do szewskiej pasji doprowadzała mnie próba przycinania zdjęć przy pomocy domyślnego edytora grafiki. Gdy tylko chwytałem za prawą krawędź fotografii w celu jej wykadrowania, smartfon odbierał to jako gest „cofnij”. Aby pozbyć się tego efektu, musiałem obracać Motorolę do pozycji poziomej. Z początku myślałem, że jest to wina tylko i wyłącznie producenta, ale czytelnicy z czatu Telefoniarzy na Telegramie uświadomili mi, że cały czysty Android „tak już ma”.

Poza tym, korzystanie z Moto G 5G Plus wydało mi się bardzo przyjemne. Nie znalazłem innych niedoróbek, a urządzenie pracowało szybko, płynnie i niezawodnie.

Nie wszystko musi być jednak idealne. Od jakiegoś czasu Motorola skróciła cykl wsparcia swoich smartfonów do jednej pełnej wersji Androida i ewentualnych późniejszych poprawek bezpieczeństwa. Oznacza to, że omawiany model zakończy swoją przygodę na Androidzie 11 (a przynajmniej wersji oznaczonej liczbą 12 bym się nie spodziewał). Szkoda, ponieważ konkurenci coraz częściej stawiają na dwa lata pełnego wsparcia, a nawet trzy (tak jak niedawno Samsung).

Aparat i multimedia

Zestaw fotograficzny Moto G 5G Plus składa się z czterech matryc oraz podwójnej diody doświetlającej. Przyzwyczaiłem się do tego, że producenci nie podają, jakiej firmy optyka została zastosowana przy aparacie szerokokątnym, czy (częściej) w pozostałych „oczkach”. Tutaj jednak próżno jest szukać tej informacji już przy tym głównym. Nawet na oficjalnym forum Lenovo kwestia sensora pozostaje tajemnicą. Tadzio z Foniki Pej podejrzewa, że użyto tutaj samsungowego modułu S5KGM1, znanego choćby z Redmi Note 7 czy Motoroli One Vision.

Jest to optyka typu Quad Bayer, co oznacza, że oprogramowanie łączy cztery pobliskie piksele w jeden i w praktyce z 48 megapikseli robi się 12 milionów. Producent dość mocno wziął sobie do serca fakt, że jest to smartfon ze średniej półki i również aparat jest tutaj po prostu… średni.

Wszystkie fotografie zamieszczone poniżej możesz zobaczyć w oryginalnych rozdzielczościach i bez kompresji klikając tutaj.

Aplikacja mocno wyostrza detale, a barwy potrafią być przesycone. W bardzo dobrym świetle Motorola dokona całkiem niezłych ujęć plenerowych, ale już w mieszkaniu będzie przeciętnie. Wraz z mniejszą ilością światła, na zdjęciach zaczną pojawiać się charakterystyczne plamy.

Gdy użyjemy trybu nocnego, zauważymy że Moto G 5G Plus nie radzi sobie z post-processingiem – zastosowane algorytmy są zbyt agresywne.

Aparat szerokokątny (118˚) pozwala na wykonanie fotografii o rozmiarze 8 Mpx przy świetle f/2.2. Niestety, efekt końcowy cierpi na podobne przypadłości, co główna jednostka. Najwidoczniej programiści nie przyłożyli się do oprogramowania. Jako że omawianej optyki zazwyczaj będziemy używali na świeżym powietrzu, część wad nie będzie rzucała się w oczy. Jednak przy słabszym dostępie do światła będzie już gorzej.

Najbardziej pozytywnie zaskoczył mnie tryb służący do makrofotografii. Zastosowany aparat z matrycą wykonującą ujęcia w rozdzielczości 5 Mpx nie okazał się typowym „zapychaczem”. Możemy nim wykonać sensowną fotografię obiektu pozostającego w niewielkim zbliżeniu do smartfonu. Choć wady wymienione przy dwóch głównych obiektywach również i tutaj się powtarzają, na tle konkurencyjnych modeli z „oczkiem do makro”, Motorola wypada bardzo dobrze.

No i ta legendarna, 2-megapikselowa optyka odpowiadająca za pomiar głębi, którą znamy od najtańszych telefonów po niektóre flagowce. Ufam, że działa i spełnia swoje zadanie.

Smartfon (przy pomocy głównego obiektywu) potrafi nagrywać materiał wideo w maksymalnej rozdzielczości 4K w 30 klatkach na sekundę ze stabilizacją obrazu, co nie jest powszechne w średniej półce. Co ciekawe, aplikacja pozwala na rejestrowanie filmów optyką do makrofotografii, czego się nie spodziewałem. Odkryłem ten fakt dopiero po oddaniu Motoroli właścicielowi.

Całkiem ciekawie robi się po zapoznaniu z aparatami frontowymi. Są tam dwa oczka, z czego to drugie nie jest klasycznym miernikiem głębi, a obiektywem szerokokątnym (o zbliżonych parametrach do tego znajdującego się na pleckach). Tym pierwszym możemy wykonać dobrej jakości selfie, choć przy słabszym świetle łatwo o szumy.

Z kolei szeroki, 118-stopniowy kąt lubi gubić detale, nawet przy stosunkowo dobrym świetle.

Podobnie jak w OPPO Reno 4Z 5G, producent nie pomyślał o głośnikach z efektem stereo, dostępnym w tańszym G8 Plus. W przypadku oglądania krótszych filmików czy seriali nie powinniśmy narzekać na jakość dźwięku, choć przy odtwarzaniu muzyki mogą przeszkadzać intensywne wysokie tony. Tu warto skorzystać z gniazda jack 3.5 mm lub słuchawek bezprzewodowych. Zadowoleni będą wielbiciele tradycyjnego radia, ponieważ Motorola o nich nie zapomniała.

Moto G 5G Plus w codziennej pracy

Tak jak wspominałem już na początku, „kinowy” wyświetlacz przysłużył się do wygodnej pracy z urządzeniem. Podczas używania komunikatorów czy czytania tekstów, na ekranie zmieści się więcej treści. Dzięki wąskiej budowie, pisanie na wirtualnej klawiaturze jest bardzo wygodne, a telefon możemy pewnie chwycić dłonią.

Moi rozmówcy słyszeli mnie wyraźnie, a dodatkowy mikrofon dobrze oddzielał głos od otoczenia. Korzystanie z Motoroli zbiegło się w czasie z moją podróżą po województwie kujawsko-pomorskim, dzięki czemu mogłem dobrze przetestować nawigację. Smartfon bez problemu doprowadził mnie do wcześniej ustalonych lokalizacji. Swoją drogą, ze względu na wyświetlacz LCD, mogę polecić ten model każdemu, kto intensywnie korzysta z GPS-a. Urządzenia z wyświetlaczem OLED nastawione na długie wyświetlanie statycznego obrazu przy jednoczesnej ekspozycji na wyższe temperatury mogą spotkać się z efektem wypalenia.

Wpis o Afryce Równikowej przeczytacie o tu.

Niestety, nie miałem możliwości skorzystania z zalet 5G, w którym opisywana Motorola potrafi pracować. Fakt faktem, moje miejsce zamieszkania znajduje się w zasięgu sieci nowej generacji, ale prędkości osiągane na tym obszarze nie różnią się od tych, jakie jestem w stanie uzyskać przy połączeniu LTE.

Jeszcze minie trochę czasu, zanim nowa technologia rozwinie się na obszarze naszego kraju, więc frazę zamieszczoną w nazwie modelu trzeba na razie potraktować jako ciekawostkę.

Bateria i ładowanie

Motorola potrafi bez problemu wytrzymać cały dzień z dala od ładowarki – to jest całkowicie pewne. Producent nie oszczędzał na akumulatorku, stąd jego pojemność, która na papierze wynosi 5 Ah. Jeśli nie będziecie często katowali telefonu, to spokojnie napełnicie ogniwo dopiero po dwóch pełnych dniach używania. 8.5 godziny aktywnej pracy wyświetlacza również jest wykonalne i to przy częstotliwości odświeżania na poziomie 90 Hz.

Do zestawu dołączono zasilacz TurboPower, który ma naładować nasz smartfon z mocą 20 W. Nie jest to może porywająca wartość, ale nadal jedna z lepszych w tej klasie.

Podsumowanie

Już dawno żaden smartfon nie dawał mi tyle przyjemności z testowania, co Moto G 5G Plus. Nie jest to telefon idealny, a na pewno nie nazwę go fotograficznym. Motorola stworzyła jednak średniaka, który (z nawiązką) powinien spełnić wymagania każdego typowego użytkownika.

Nie ma tu wodotrysków i zbędnych funkcji, które współcześnie są domeną flagowców. Jest za to spora (w tej klasie) wydajność, niezły czas pracy na baterii (choć mógłby być jeszcze lepszy) i przemyślana ergonomia urządzenia.

Wspomnienia z Sylwestra: Motorola, prototyp Microsoftu i krasnal Gierek.

Mimo wysokiej ceny początkowej, która bazowo wynosiła 1899 zł i była czymś w rodzaju „podatku od 5G”, wartość modelu szybko spadła i aktualnie ustabilizowała się na akceptowalnym poziomie. Oficjalni sprzedawcy coraz częściej sprzedają Motorolę za około 1300 zł, a nierzadko zdarzają się promocje, w których wyrwiemy ją o kolejne 300 złotych taniej.

Jeśli tylko szukacie smartfonu za niewygórowaną kwotę, który ma oferować stabilne działanie i nienaganną wydajność przez dłuższy czas, a jednocześnie funkcje fotograficzne nie są dla Was priorytetem, to powinniście dać szansę Motoroli. O ile nie przeszkadza Wam również krótka polityka aktualizacji, ponieważ tutaj producent mógłby dać od siebie odrobinę więcej.

Przeczytaj również:
OPPO Reno 4Z 5G – praktyczny do bólu
(Xiaomi) Redmi Note 9S – pamiętaj o portfelu
Nubia mini 5G – telefon, którego nie kupisz
Telefonia komórkowa w Afryce Równikowej
Lenovo ThinkPad 11e 3 gen. – Chromebook za 300 zł

Fanpage, grupy na Facebooku czy choćby ta strona, to mój hobbystyczny i niezarobkowy projekt.
Jeśli podoba Ci się to co robię i chcesz pomóc w rozwoju mojej pasji - wesprzyj TBiMZ.
Reklama