Huawei marką premium?

W zeszłym tygodniu, do sieci wyciekł slajd z wewnętrznej prezentacji firmy Huawei, na której zostały omówione przyszłe flagowce z serii P10. Szczególnie zwróciłem uwagę na ceny sugerowane przez producenta, o czym wspomniałem w poście na fanpage’u TBiMZ.

Czytając komentarze od czytelników doszedłem do wniosku, że nie tylko ja zauważyłem w tych cenach pewną nieprawidłowość.

„Chyba przespałem moment, w którym Huawei stał się marką premium”

Weźmy na tablicę podstawowy wariant. Wersja z 32 GB pamięci wewnętrznej i 4 GB RAMu (po przeliczeniu na naszą walutę) wyniosłaby nas około 2000zł. Nie zapominajmy, że w tej cenie nie ma mowy o polskich podatkach, marży dystrybutora czy kosztach transportu. Myśląc o najbogatszym wariancie modelu P10 Plus musimy już się pogodzić z tym, że z naszych portfeli zniknie 3500zł.

Czy to aby nie jest za dużo? Wielu użytkowników smartfonów nie widzi problemu w wydaniu tego typu (lub wyższych) kwot na flagowce od Apple czy Samsunga. Skąd jednak pomysł na cenę segmentu premium u producenta z Chin, który do niedawna był kojarzony z tanimi modemami?

Śladami Samsunga

Wielu z Was może być zdziwionych aspiracją Huaweia do zostania marką premium, ale przyznam, że taki stan rzeczy mnie nie zaskakuje. Pamiętam bowiem historię innego (czołowego dziś) producenta elektroniki, który zaczynał swoją rynkową przygodę w podobny sposób. Cofnijmy się o około 15 lat.

Na rynku telefonii komórkowej liczą się praktycznie tylko dwie marki – fińska Nokia i szwedzko-japoński Sony Ericsson. Czasami próbuje ich podgryźć Motorola i dział mobilny niemieckiego Siemensa (nie wiedząc jeszcze, że niedługo upadnie, bo tajwańskie BenQ wykupi go dla uzyskania patentów). W tym samym czasie, gdzieś w Korei Południowej swoich sił próbował również Samsung.

Telefony sygnowane marką Samsung Mobile już od jakiegoś czasu były dostępne na rynku, podchodzono do nich jednak dość ostrożnie. Spodziewano się po nich jakości na poziomie podrabianych chińskich zabawek, w porównaniu do „markowej” konkurencji. Zresztą, w taki sposób podchodzono do większości produktów „made in Korea”, stąd też ich niskie ceny i szybka utrata wartości.

Z czasem Samsungi zaczęły kusić atrakcyjnym wyglądem, a przełomem okazał się moment, gdy Koreańczycy zaczęli współpracować z operatorami. W wielu domach (również i u mnie) zawitały telefonu pokroju Samsungów J700 branych za złotówkę w ofertach typu mix.

Jeszcze większym przełomem okazała się premiera iPhone’a, która rozpoczęła modę na ekrany dotykowe. Samsung momentalnie zalał rynek tanimi telefonami dotykowymi o tandetnej jakości pokroju Avila czy Corby (chyba każdy zna kogoś, kto miał Avilę). Niesamowita popularność tych urządzeń spowodowała, że sporo osób przy wyborze nowego modelu decydowało się na Samsunga, ponieważ… „wszyscy już mają Samsunga”.

Operatorzy, u których produkty z Korei rozchodziły się jak świeże bułeczki nawet nie myśleli o polecaniu urządzeń innej marki. Telefony Samsunga zostały tak głęboko zakorzenione w świadomości użytkowników, że nawet nie zauważyliśmy momentu, kiedy za flagowca Note7 przyszło zapłacić 3999zł. Czy ktoś ma dziś pretensje o to, że trzeba zapłacić 4 tysiące złotych za telefon od producenta Avili z wariującym dotykiem i wiecznie odpadającą tylną klapką?

P8 Lite Avilą naszych czasów

Podobną drogę przebył chiński Huawei. Zaczynał od prostych telefonów oraz próbował współpracować z operatorami (pomijając działalność firmy na rynku sieci). Dziś już nie pamięta się o pierwszych krokach Huaweia (jak choćby o telefonach Plusfon), a także o akcji „Przetestuj smartfona”, kiedy to sieć Play rozdawała fatalnego Huaweia U8500. Aż do 2014 roku chiński producent funkcjonował na rynku jako marka drugiej kategorii, niczym Samsung przed premierą smartfona Apple.

Wszystko zmieniło się wraz z premierą następcy modelu Ascend P7. Skrócono nazewnictwo do samego Huawei P8, postawiono na lepsze materiały, rozwinięto nakładkę systemową. Przede wszystkim ogromne pieniądze przeznaczono na marketing i współpracę z operatorami (pomijam utworzenie submarki Honor). Według najnowszych danych, w ubiegłym roku, firma odnotowała 42-procentowy wzrost przychodów, a mimo to zarobiona kwota była o 200 mln mniejsza niż w roku 2015. Znane twarze pokroju Roberta Lewandowskiego muszą kosztować.

Swoje zrobili operatorzy telefonii komórkowej, dzięki którym model P8 Lite w ciągu roku stał się najpopularniejszym telefonem w Polsce. W październiku 2016 ten jeden model był odpowiedzialny za 6% ruchu mobilnego w polskim Internecie. Tylko w swoim najbliższym otoczeniu znam 3 osoby, posiadające ten telefon. Model P9, jego wersja Lite oraz przyszłe telefony z serii P10 będą kontynuowały ten trend.

Rynek zdobyty, teraz dyktujmy ceny

W momencie, gdy rynek przesycony jest telefonami marki z Państwa Środka, nic nie stoi na przeszkodzie, by narzucać swoje ceny i warunki. W czasach, gdy nikt nie brał Huaweia na poważnie, proponowanie cen podobnych do konkurencji spotkałoby się z uśmiechem politowania.

Jednak nie teraz, gdy sporo osób ma już telefon tej marki, a jej popularność ciągle wzrasta. Nawet, jeśli najbiedniejsza wersja najnowszego flagowca będzie droższa o kilkaset złotych od poprzednika, to potencjalny klient nie będzie miał o to pretensji. Bo przecież „każdy” ma Huaweia”.

Inne wpisy dotyczące marki Huawei:
Huawei pokazuje, jak zrobić śmietnik ze swojej oferty
Relacja z polskiej premiery Honor 9 Lite.
Honor 9 Lite – piękniś za tysiaka

Reklama