Telefony powystawowe – nie daj się oszukać

Pamiętacie te wszystkie prastare dowcipy o Mirku Handlarzu, który sprowadzał do Polski Volkswageny Passaty? Zawsze niebite i zadbane, po emerytowanym Niemcu księdzu-lekarzu, który był ateistą, ale tylko do kościoła co niedzielę nimi jeździł?

W praktyce okazywało się, że te samochody miały ciekawsze życie, niż większość polskich celebrytów. Spawane z trzech egzemplarzy i w bliskich stosunkach z lampami na podmarketowym parkingu. Mogę Was zaskoczyć, ale do podobnych zjawisk dochodzi na rynku smartfonów.

Całkiem możliwe, że podczas przeglądania ogłoszeń na Allegro spotkaliście się z takimi frazami jak „telefon powystawowy”, czy – bardziej intrygująco brzmiącym – „smartfon pochodzi z nadwyżek magazynowych”.

Nie oznacza to oczywiście, że każdy powystawowy telefon wystawiony na Allegro jest próbą oszustwa – o tym, jak sprawdzić autentyczność i nie dać się oszukać, opowiem w dalszej części wpisu. Zastanawiające jest jednak to, że (mówiąc żartobliwie) „telefonów powystawowych” zdaje się być na polskim rynku więcej, niż takich fizycznych ekspozycji sklepowych może być w tym kraju. Podobna sytuacja jak ze sportowymi odmianami BMW, których egzemplarzy jest w Polsce większa ilość, niż wyszła z bawarskiej fabryki.

Wiecie – jest sobie telefon (w tym przypadku iPhone X), którego nie produkuje się od jakichś 3 lat. Mimo to – 4 lata po premierze – jeden z polskich sprzedawców ma na stanie 696 sztuk takich smartfonów w 64 GB wersji pamięciowej. Oczywiście wszystkie egzemplarze pochodzą z ekspozycji. Podejrzane?

Ba, po przełączeniu oferty na wariant 256 GB okazało się, że ten sprzedawca ma na stanie 9455 sztuk. Czyżby te telefony nie chciały się sprzedawać? Skądże, omawiany przedsiębiorca w ciągu ostatniego roku zdobył od swoich klientów 6766 łapek w górę – czyli ktoś od niego kupuje.

Zwróćmy jeszcze uwagę na te legendarne nadwyżki magazynowe. Czy sprzedawcy oraz logistycy pracujący u europejskich dystrybutorów smartfonów są na tyle niezdarni, że za każdym razem zamawiają od producenta więcej egzemplarzy, niż jest w stanie się sprzedać? Ten przestrzał jest tak duży, że nadal możemy zakupić „nowiutkiego” Samsunga Galaxy S7 – 5 lat po premierze.

Jeśli starannie przejrzycie te wszystkie „nadwyżkowe” oferty zwrócicie uwagę również na to, że oferowane telefony zawsze są pakowane w opakowania zastępcze.

Wychodzi więc na to, że dystrybutor zamawia ogromną ilość egzemplarzy, które nie były w stanie się sprzedać przez 4 czy 5 lat (mimo ogromnej popularności modelu). Do tego opłaca mu się trzymać przez tak długi czas te wszystkie telefony na paletach w hurtowniach.

Później polskie firmy bohatersko biorą na swoje barki trud sprzedania tych leżaków. Odkupują je od dystrybutora, zamawiają pudła zastępcze, płacą pracownikom za przepakowanie tysięcy egzemplarzy takiego Galaxy S7 czy innego iPhone’a 7, po czym nadal je dzielnie magazynują i wystawiają na Allegro.

Czy to nie brzmi absurdalnie? Według jednego z producentów systemów magazynowych, sam wynajem miejsca paletowego na miesiąc wynosi od 15 do 30 euro. Domyślam się, że w praktyce taniej jest oddać takie nadwyżki do utylizacji, niż przechowywać je przez kilka lat i jeszcze sprzedawać z zyskiem.

Oczywiście zdarzają się przypadki, kiedy rzeczywiście sprzedaż nie jest tak zadowalająca, jak przewidział to dystrybutor. Wtedy następują mocne spadki cen, mające na celu jak najszybciej pozbyć się zalegającego towaru, aby tylko nie płacić za jego magazynowanie.

Już nie spadnie.

Przypomnijcie sobie, jak szybko taniał LG G6, który zadebiutował pod koniec kwietnia 2017 roku z ceną 3299 zł, by już w grudniu kosztować 1799 PLN. Dotyczy to jednak modeli niszowych lub wyjątkowo nieudanych, a nie bestsellerowych flagowców Apple czy Samsunga.

Telefony powystawowe – historia prawdziwa

Domysły domysłami, ale „na chłopski rozum” da się uargumentować nawet największy absurd. Dlatego postanowiłem skontaktować się z serwisantem, który zna sprawę od podszewki i naprawia te wszystkie „poekspozycyjne” czy „poleasingowe” telefony z „nadwyżek magazynowych”. Pozwolę sobie na opis sytuacji, przeplatany zrzutami ekranu z rozmów.

Etap I: Źródło smartfonów

Cały biznes powystawowych telefonów zaczyna się w Wielkiej Brytanii od momentu, kiedy konsument postanawia zmienić swój telefon. Na „Wyspach” iPhone’y cieszą się ogromną popularnością i pozostałe marki tworzą sprzedażowy margines. Pan Smith kupuje sobie iPhone 12, a poprzedniego iPhone X, którego używał dwa lata, oddaje do recyklingu. Dostaje przy tym lekki zwrot kosztów za stare urządzenie.

Kwota rekompensaty jest zależna od stopnia zużycia modelu oraz jego uszkodzeń. [Nie myślcie, że na Allegro trafiają tylko te ładne egzemplarze – dodaje mój rozmówca].

Jedna z największych firm, które zajmują się recyklingiem tych urządzeń sprzedaje je do polskiego przedsiębiorcy, który zajmuje się naprawą telefonów oraz dalszą dystrybucją na polskim rynku.

Etap II: Naprawa

Do Polski trafia partia 600 iPhone’ów, które przychodzą do serwisu w wielkim pudle. Można je podzielić według ich stanu. Urządzenia, o które ktoś dbał, to znana z ogłoszeń klasa A, X lub telefon powystawowy. W praktyce otrzymujemy smartfony, które mają ładny przód i tył lub też rozbity front, ale eleganckie plecki i ramkę.

Jeśli telefon ma zniszczony ekran, to oczywiście otwiera się taki egzemplarz. Wyświetlacz (w zależności od uszkodzenia) jest wymieniany w całości (w iPhone’ach z FaceID tylko w taki sposób) lub, w przypadku modeli z TouchID, podmienia się czasem samo podświetlenie matrycy lub szkło.

Ważne, aby telefon w klasie A miał baterię o kondycji 100%. Jeśli żywotność akumulatorka spadła poniżej 90% zużycia, to w telefonie ląduje chiński zamiennik. Od wielokrotnie już wspominanego modelu X w górę jest on programowany tak, żeby sprawiał wrażenie oryginalnej baterii. Podobnie modyfikuje się ekran, aby zachował funkcję TrueTone (przegrywa się dane z pamięci EEPROM).

Zdarzają się również zapchane brudem głośniki i membrany, zacinające się klawisze czy niedziałające mikrofony – wtedy wystarczy wymienić taśmę albo przeczyścić wszystko alkoholem.

Może z 5 iPhone’ów na 100 nadaje się do dalszej odsprzedaży bez żadnej ingerencji – oczywiście nie zmienia to faktu, że te telefony były używane.

Później są jeszcze egzemplarze określane literkami B i C oraz prawdziwy złom (który rzadko trafia na Allegro) – klasa D.

W klasie B znajdują się urządzania z ryskami (mniejszymi, czasem większymi), w 99% przypadków z potłuczonym ekranem i różnymi drobnymi usterkami. Wiele z nich ma też problemy z układami na płycie głównej – wszystko się lutuje i sprzęt działa dalej. W iPhone 8 oraz X wymienia się również całe obudowy jeśli tył i ramka są potłuczone.

Dalsze klasy mają jeszcze więcej śladów użytkowania oraz uszkodzeń, wtedy lecą w jednej hurtowej paczce do mniejszych sprzedawców na Allegro. Tylko Cytryn i Gumiak branży technologicznej czy inni specjaliści z Szynszyl Electronix wiedzą, jak doprowadza się je do lepszego stanu.

Etap III: Sprzedaż

Przybliżone ceny wymienione niżej to dane na sierpień 2020 roku - wtedy odbyła się główna część rozmowy z serwisantem.

Wróćmy do przykładu iPhone’a X z potłuczonym ekranem. Koszt zakupu takiego egzemplarza to 200 euro dla polskiego hurtownika. Wymiana ekranu to koszt zbliżony do 50 dolarów.

Jeden ze sprzedawców na Allegro płaci za gotowy egzemplarz około 1700 – 1800 złotych. Finalnie klient dostaje produkt do zakupu za około 2100 PLN. Do tego oczywiście dodawany jest najtańszy przewód, 2-amperowa ładowarka i karton z Chin. Niemal obowiązkowo dokłada się przezroczysty case oraz szkło za łączną wartość wynoszącą około 3 zł.

Pewnie zastanawiacie się: dlaczego nie ma oryginalnego pudełka, słuchawek czy ładowarki? Oczywiście to kwestia tego, że to urządzenia przeznaczone do recyklingu, gdzie rzeczywiście akcesoria są utylizowane.

Od jakiegoś czasu w ten sposób są również oferowane smartfony oparte na Androidzie, najczęściej flagowce Huawei oraz Samsunga. Tam (na całe szczęście) są to po prostu używane telefony bez większych wad i uszkodzeń. Hurtownikom nie opłaca się wymiana lub naprawa ekranów OLED innych niż tych w sprzęcie od Apple.

Swoją drogą, wyświetlacze do iPhone’ów mają od groma zamienników. Można je łatwo poznać po tym, że zgaszony nieoryginalny OLED w „jabłku” będzie wpadać w brązowe tony, a oryginalny ekran jest w pełni czarny. Inna charakterystyczna cecha to grubsza „bródka”, gdzie oryginał ma wszystkie ramki tej samej grubości.

Przerwa na reklamę, jak w Polsacie. Jak klikniesz, to wleci kilka groszy na utrzymanie bloga. Chyba że nie zasłużyłem :(

Analiza przykładowej oferty z serwisu Allegro

Wspólnie prześledźmy krok po kroku przykład typowej oferty telefonu „powystawowego”, który to wystawy nigdy nie widział.

1) Jeden z popularniejszych w ostatnich latach modeli Apple, nieprodukowany od jakichś 3 lat. Ogłoszenie jednego z największych polskich sprzedawców telefonów z post-recyklingu. W tej części opisu nie ma mowy o tym, że jest to produkt „powystawowy”. Grafiki producenta zamiast autentycznych zdjęć danego egzemplarza mogą nas zmylić, abyśmy myśleli, że to fabrycznie nowy telefon. Dodatkowo mają nas kusić „gratisy” z tytułu – wiecie, wspomniane już wcześniej szkiełko i etui za 3 zł łącznie.

2) Brak możliwości zakupu telefonu na fakturę 23% VAT, co jest standardowym zwyczajem. Pierwszy raz pojawia się informacja o „powystawowości” telefonu. Jak już wiecie, losy tego iPhone’a są bardziej skomplikowane niż historia swetra Gruchy z filmu „Chłopaki nie płaczą”.

3) Sprzedawca (przy pomocy odpowiednio dobranych słów) przyznaje, że telefon pochodzi z rynku zagranicznego. Kłamstwem jednak jest wzmianka o tym, że smartfon miałby posiadać jakiekolwiek cechy nowego urządzenia. Takowe nie są otwierane przez nieautoryzowane serwisy oraz nie mają zamontowanych ekranów czy baterii w postaci zamienników. Przetestowanie oraz sprawność techniczna nie świadczą o nowości. Wspomniane „ślady użytkowania” to dodatkowa ochrona przed ewentualnymi skargami klientów – wszak opis wyglądu urządzenia z oferty jest zgodny ze stanem faktycznym. „Branża recommerce” to własnie opisany wyżej proces przechwycenia smartfonów z recyklingu i ich transport do Polski.

Co jednak trzeba oddać – wspomniane telefony rzeczywiście są nabywane w sposób legalny oraz nie pochodzą z kradzieży.

4) Współpraca z autoryzowanymi serwisami to kłamstwo. Naprawami i reklamacjami zajmują się dostawcy tych telefonów na polski rynek. O wartości „gratisów” z opisu pisałem już wcześniej.

5) W praktyce telefon był w użytku aż do momentu utraty gwarancji (czyli w przypadku Apple minimum przez rok, o ile nie był wcześniej uszkodzony). Egzemplarze objęte ochroną producenta nawet nie przychodzą do Polski. W opisie jest również mowa o tym, że urządzenia nie pochodzą od konsumentów – bezpośrednio nie, przekazują je firmy zajmujące się utylizacją.

6) Kolejny – pisząc bardzo kolokwialnie – „dupochron” przypominający o tym, że telefon nie jest nowy. Wprawne oko konsumenta może zobaczyć drobne ślady użytkowania. Jeśli jakimś cudem klient zauważy nieoryginalny ekran, wymienioną baterię lub moduł aparatu czy nawet ślady zalania musi pamiętać, że nowy egzemplarz znajdzie w elektromarkecie.

7) Test to szybkie sprawdzenie czy działa aparat, lampa błyskowa, głośniki, mikrofony, no i – czy z telefonu da się dzwonić. Sam stan techniczny to loteria. iPhone podziała przez kilka lat jakby nigdy nic, a może się popsuje po tygodniu. Jeśli do awarii dojdzie po pół roku od momentu zakupu, to szanse na przyjęcie na reklamacje są zerowe. Oszczędność pieniędzy do 50% w stosunku do sprzętu nowego? Pod warunkiem, że weźmiemy pod uwagę cenę z momentu premiery, która była w 2017 roku.

W komentarzach do wpisu prosiliście mnie o przykłady firm/ofert na których się opierałem. Możecie sprawdzić je samodzielnie: 1, 2, 3, 4. To oczywiście tylko pojedyncze sztuki wśród setek podobnych ogłoszeń, czasem nawet z powtarzającymi się opisami.

Czy wszystkie telefony z wystawy to przekręt?

Oczywiście nie. Kiedy w zeszłym roku zapowiadałem prace nad tym materiałem na swojej grupie spotkałem się z opiniami, że na rynku są dziesiątki uczciwych firm oferujących autentyczne telefony powystawowe, którym mogę (a nawet chcę! – cóż za teoria spiskowa) zaszkodzić. Nie mam zamiaru przeszkadzać uczciwym sprzedawcom. Chcę jedynie uczulić swoich czytelników na to, aby bardziej starannie przeglądali ogłoszenia podczas planowania zakupów.

Odnawiane telefony sprzedawane jako powystawowe nie są pojedynczymi przypadkami, a masowo zalewają takie portale jak Allegro czy OLX. Psują renomę uczciwych firm wątpliwej jakości produktami, a także niszczą rynek sztucznie zawyżanymi cenami (tzn. nieadekwatnymi do stanu faktycznego produktu). Używane egzemplarze o nienagannej sprawności muszą być sprzedawane dużo taniej, ponieważ konsument zamiast nabyć smartfon z drugiej ręki, woli zakupić „powystawowy” (celowo w cudzysłowie, aby nie mylić go z prawdziwym telefonem z ekspozycji). Nie jest on tak drogi jak ten z elektromarketu, ale (według opisu sprzedawcy) wydaje się rozsądniejszym i bardziej sprawdzonym wyjściem niż „używka”.

Co się dzieje z prawdziwymi telefonami z ekspozycji?

Postanowiłem zapytać o to swoją znajomą Anetę Kalicką, która przez kilka lat pracowała w popularnym w Polsce elektromarkecie:

Telefony wystawowe to z reguły nowe urządzenia, które zostały skierowane na ekspozycję prosto z pudełka. W przypadku flagowców producent/dystrybutor zapewnia egzemplarze demonstracyjne (demówki Apple, wyspy Huawei/Samsunga), mniejsi producenci oraz średniaki/budżetówki idą na wystawę prosto z dostawy. Taki telefon z reguły stoi na ekspozycji tak długo, jak długo dany model jest w sprzedaży. Gdy ta dobiega do końca, urządzenia jadą do autoryzowanego serwisu w celu naprawy wypalonych wyświetlaczy lub zużytych baterii.

Po wszystkim są przeceniane w zależności od ich stanu wizualnego oraz kompletności zestawu, i sprzedawane albo klientom, albo pracownikom sklepu. Czasem - z uwagi na stopień zużycia lub uszkodzeń nieobjętych gwarancją (np. pęknięcia z przegrzania) - telefony idą na użytek własny sklepu i służą do pracy albo są sprzedawane po śmiesznie niskiej cenie pracownikom, których nie odstrasza stan smartfonu i chętnie je naprawiają we własnym zakresie lub użytkują z takimi wadami.

Żaden sklep nie bawi się w sprzedaż wystawówek innym firmom w celu dalszej odsprzedaży - oferowanie sprzętów wystawowych/ekspozycyjnych jest raczej chęcią pozbycia się urządzenia niż realnym biznesem, w którym użytkowane telefony znajdują drugie życie na Allegro. Ceny takich smartfonów - nawet po obniżkach - z reguły nadal są wyższe niż "powystawowe" sprzęty na Allegro, co sprawia, że wspaniały biznes i szumne tłumaczenia takich sprzedawców można łatwo rozbić - w handlu nie chodzi o kupno drożej, a sprzedanie taniej, tylko raczej na odwrót.

Jak wygląda oferta z prawdziwym telefonem pochodzącym z wystawy?

Najpewniejsze źródło to szukanie na Allegro oficjalnych przedstawicieli elektromarketów. Popularne sieciówki posiadają swoje konta na portalach aukcyjnych, z których sprzedają przedmioty pochodzące ze zwrotów czy z wystaw.

W tytułach takich ogłoszeń jest wyróżnienie mówiące, że produkt pochodzi z outletu. Przedsiębiorca nie robi również problemu z wystawieniem faktury 23% VAT. Zazwyczaj (choć nie zawsze – a szkoda) w ogłoszeniu można znaleźć fotografie konkretnego egzemplarza oraz jego dokładny opis – łącznie z wszelkimi uszczerbkami. W razie dodatkowych pytań o konkretny telefon sprzedawcy bez problemu odpowiadają na nie w wiadomościach. No i przede wszystkim – ogłoszenia dotyczą jednego, maksymalnie kilku egzemplarzy, a nie dziewięciu tysięcy.

Outlet x-kom na Allegro [źródło]

Cześć sklepów oferuje również produkty poekspozycyjne bezpośrednio na swoich stronach internetowych:

Źródło: NeoNet

Identycznie wygląda sytuacja u mniejszych sprzedawców, aczkolwiek u nich pochodzenie egzemplarza zazwyczaj jest gorzej udokumentowane. Więksi dystrybutorzy raczej nie oferują „demówek” lokalnym przedsiębiorcom, stąd ci muszą sobie radzić samodzielnie w pozyskiwaniu egzemplarzy lądujących na ekspozycji. Jednak identycznie jak w przypadku większych sklepów – ogłoszenia z prawdziwymi telefonami pochodzącymi z wystaw dotyczą jednej czy dwóch sztuk, a nie kilku tysięcy.

Kolejna ważna rzecz – jakikolwiek sklep (nawet malutki) nie trzyma na wystawie telefonów, które były popularne 3 bądź nawet 5 lat temu i od dziesiątek miesięcy nie ma ich w produkcji. Wszystkie fabrycznie nowe Galaxy S7 czy iPhone’y X już dawno mają swoich prywatnych właścicieli – nie liczcie więc na nagłą dostawę 7 tysięcy leżaków magazynowych. W czasach największego w historii świata boomu na usługi e-commerce, żaden szanujący się magazyn nie będzie latami przechowywał palety ze starymi iPhone’ami.

Źródło: Telefoniarze bardziej i mniej znani

Opisy w stylu „model pochodzący z zalegających stanów magazynowych” przypominają mi popularne naciągane „konkursy”, które lata temu widywałem na Facebooku. Te, które po podaniu w komentarzu koloru czy innego numeru buta pozwalały na wzięcie udziału w „losowaniu iPhone’ów, które z powodu braku folii na ekranie nie mogły trafić do sprzedaży”. Takie frazy powinny wzbudzić Waszą czujność.

Źródło: Dziennik Internautów

Podsumowanie

Zgodnie z tym, co wspominałem w powyższym tekście, nie mam na celu zrażać Was do zakupu powystawowych smartfonów – o ile tylko znacie źródło pochodzenia i jesteście pewni co do ich historii. Niestety, co mam nadzieję, udało mi się wytłumaczyć w swoim wpisie, rynek smartfonów jest przesiąknięty wątpliwej jakości „składakami”, podszywającymi się pod prawdziwe urządzenia pochodzące ze sklepowych ekspozycji.

Niestety nie znam źródła publikacji, screen nadesłany przez anonimowego czytelnika.

Spodziewam się tego, że pod tym wpisem na Facebooku pojawią się komentarze typu „Piszesz głupoty, kupiłem telefon z ekspozycji i działa, polecam.” Ba, nawet moja własna ciotka uważa, że kupno „powystawowego” iPhone’a 7 dla młodszego kuzyna to dobra decyzja i kolejny telefon również będzie pochodził z tego samego źródła.

Wiecie, to jest tak jak z tymi kręconymi Passatami od Mirasa. Jeden człowiek kupi i będzie zadowolony jeździł takim samochodem przez kilka lat – nigdy nie dowie się, że jego auto przeżyło w młodości więcej od swojego właściciela. Z kolei kto inny zakupi wóz i rozkraczy się za wjazdem do komisu w myśl zasady „gwarancja do bramy, a potem się nie znamy”.

To, co jest dla mnie najważniejsze podczas pisania tego tekstu, to fakt, że (być może) udało mi się ostrzec czytelników przed wtopieniem pieniędzy w wątpliwej jakości sprzęt.

Nawet jeśli ktoś z Was stwierdzi, że chce zaryzykować i skusi go telefon w niższej cenie – będzie miał z tyłu głowy wiedzę na temat tego, na co się pisze. Ja z kolei będę miał czyste sumienie, ponieważ nie zachowałem swojej wiedzy tylko dla siebie.

Uzupełnienie

Kilka dni temu Pan Rafał Bielawski zamówił urządzenie od firmy Swappie, która w ostatnim czasie stała się bardzo popularna. Reklamuje się ona oferowaniem „profesjonalnie odnowionych urządzeń Apple”. W praktyce nie jest to nic innego, jak wyżej opisywany proceder, tylko w bardziej przypudrowanej i ładnie zapakowanej formie. Zapraszam do obejrzenia materiałów Pana Rafała:

Przeczytaj również:
Jak zdezynfekować urządzenia elektroniczne?
Zalany telefon – pierwsza pomoc
Narzędzia przydatne do naprawy smartfonów
Serwis Nokii liczył na niewiedzę klienta

Fanpage, grupy na Facebooku czy choćby ta strona, to mój hobbystyczny i niezarobkowy projekt.
Jeśli podoba Ci się to co robię i chcesz pomóc w rozwoju mojej pasji - wesprzyj TBiMZ.
Reklama