Nie będzie to więc typowa recenzja. Nie dowiecie się z niej, ile kosztuje produkt Nubii czy jak długo będzie działać w cyklu mieszanym – takie informacje mogą być przydatne przy urządzeniu dostępnym w każdym sklepie. Skupię się na tym, jak wygląda i działa sprzęt, który został porzucony, zanim skierowano go do masowej produkcji.
Trochę historii
Nubia to firma, która powstała w 2012 roku. Początkowo była to submarka chińskiego ZTE, który po 5 latach odsprzedał 50.1% jej akcji – od tego momentu producent działa już niezależnie.
W lutym 2019 roku, podczas targów MWC w Barcelonie, ten niszowy na polskim rynku brand zademonstrował „najmniejszy na świecie smartfon obsługujący sieć 5G”. Prasa i wideoblogerzy szybko zwrócili uwagę na omawiany telefon, robiąc z niego sensację wydarzenia.
Do dziś zachował się wpis kolegów z rodzimego GSMmaniaka. Kończy się on słowami:
„Niestety na ten moment nie wiemy nic więcej, choć wydaje mi się, że uzyskaliśmy i tak więcej informacji, niż na temat flagowego smartfona ZTE. Nubia nie podała także informacji o cenie i dostępności.”
Producent nie opublikował już żadnej informacji o swoim nowym produkcie, który (wbrew notce podanej na jednej ze stron publikujących specyfikacje urządzeń) nigdy nie wszedł do sprzedaży.
Po wyprodukowaniu (prawdopodobnie) 800 egzemplarzy testowych udostępnionych operatorowi, projekt kompaktowego flagowca Nubii został definitywnie zamknięty. Poza kilkoma amatorskimi renderami czy nagraniami z targów, internet wydaje się być biedny w materiały na temat tego smartfonu. Dlatego, jako posiadacz jednego z niewielu egzemplarzy, chciałbym uzupełnić tę lukę.
Opakowanie i pierwsze wrażenia
Kiedy dowiedziałem się o możliwości sprowadzenia egzemplarza Nubii z Chin do Polski, spodziewałem się otrzymania samego telefonu owiniętego w folię bąbelkową. Jak mawia Radek Kotarski – nic bardziej mylnego. Przysłany zestaw nie różnił się niczym od typowego produktu zakupionego w markecie.
Białe, tekturowe pudełko zostało przepasane czerwoną wstęgą z logiem producenta. Po rozpakowaniu, naszym oczom ukazuje się smartfon (w fabrycznym ofoliowaniu). Pod nim znajdziemy ładowarkę, przewód USB Typu C, przejściówkę dla posiadaczy słuchawek z wtyczką jack oraz szpikulec. Warto również wspomnieć o dokumentacji typowej dla elektroniki zakupionej w sklepie. To, co zauważy wprawne oko, to napis na instrukcji obsługi. Model nie jest tam opisany jako „mini 5G”, a ograniczono się do nazwy kodowej: TP1803.
Sam telefon rzeczywiście nie należy do sporych. Na tle dzisiejszych urządzeń, wymiary 70.6 x 148 mm wyglądają dość filigranowo. Bohater wpisu przypomina mi swoją bryłą Lumię 950 z końca 2015 roku. To porównanie niemal idealnie pokazuje zmiany w designie smartfonów na przestrzeni ostatnich lat.
Mając do czynienia z podobnymi wymiarami obydwu modeli widzimy, jak wiele zmieniła modyfikacja proporcji wyświetlaczy oraz zmniejszenie ramek. Na niemal tej samej powierzchni frontu zmieszczono większy ekran.
Nubia mini 5G nie należy do wagi ciężkiej. 153 gramy są niemal nieodczuwalne, w porównaniu do 208 g z Mi 10 od Xiaomi.
Front jest pokryty szkłem, delikatnie zaokrąglonym na brzegach. Patrząc na 5.65″ wyświetlacz IPS LCD (FullHD+, 427 ppi, produkcja JDI) z pewnością zwrócimy uwagę na brak jakichkolwiek wcięć, łezek czy otworków przeznaczonych na przedni aparat. Obok frontowej kamerki znajdziemy klasyczną szczelinę na głośnik wraz z zestawem czujników.
Nietypowym elementem smartfonu są rogi ekranu. O ile w innych modelach możemy znaleźć eleganckie zaokrąglenie, tak tutaj po prostu są one ucięte niczym nożykiem do tapet. Co ciekawe, sam panel LCD jest prostokątny, a charakterystyczne „skosy” znajdują się nad nim.
Nie mam większych zastrzeżeń co do jasności ekranu, choć odwzorowanie barw mogłoby być lepsze. „Ciemnoszara” czerń daje mi znać, że nie jest to OLED, popularny we flagowych propozycjach. Z pewnością wielu z Was doceniłoby możliwość swobodnego sięgnięcia kciukiem od lewej do prawej krawędzi wyświetlacza przy jednoczesnym pewnym chwycie urządzenia.
Na górze Nubii zobaczymy jedynie otwór mikrofonu oraz maskownice anten. Po lewej stronie telefonu znajduje się przycisk z charakterystyczną, wiśniową ramką. Pełni on funkcję spustu migawki aparatu, której tak brakuje w wielu dzisiejszych (jak i ówczesnych temu urządzeniu) smartfonach. Zapewne po wejściu do globalnej sprzedaży producent by przeprogramował ten klawisz, aby domyślnie wywoływał cyfrowego asystenta firmy Google.
Prawa strona mini 5G to klasyczny zestaw przycisków, złożony z blokady/włącznika oraz regulacji głośności. Są one dość wąskie, ale za to z odpowiednio wyważonym skokiem, dzięki czemu ich obsługa jest wygodna.
Na dole prezentuje się drugi mikrofon, port ładowania (USB-C) oraz głośnik.
Plecki wydają się być plastikowe, choć w praktyce są pokryte bardzo cienką warstwą szkła. W lewym górnym rogu znajduje się (tylko jedno) oczko aparatu z diodą doświetlającą, a odrobinę niżej umieszczono czytnik linii papilarnych.
Generalnie tylna część telefonu bardzo mocno przypomina lata 2017-18. Mógłbym nawet powiedzieć, że jest to po prostu o rok starsza Nubia Z18 mini, do której włożono flagowe podzespoły. Dosłownie – nawet etui są w pełni kompatybilne między wspomnianym modelem, a posiadanym przeze mnie prototypem.
Wydajność i specyfikacja
W tym maleństwie – nawet dziś – drzemie spora moc. Sercem Nubii mini 5G jest flagowy (na 2019 rok) Snapdragon 855 z układem graficznym Adreno 630. Projektując smartfon postawiono na szybkość pod każdym względem – dodano nawet modem X50 pozwalający na obsługę sieci 5G.
Jednostce obliczeniowej Qualcomma towarzyszy 6 GB RAM-u. Do tego dochodzą 64 GB pamięci wbudowanej.
W praktyce kompakt jest bardzo płynny oraz nie nagrzewa się szczególnie mocno pod większym obciążeniem. Zestawienie skromnego i niemodnego już designu z niewielką obudową oraz sporą wydajnością przypomina mi Poloneza z tego filmiku:
Po przeskanowaniu „Nubii TP1803” w popularnym benchmarku AnTuTu, smartfon uzyskał 32 miejsce w rankingu, konkurując z Samsungiem Galaxy S10+ (w wersji z Exynosem 9820), LG V50, Mi 9T Pro czy z zeszłorocznym Huaweiem P40. Podkreślę, że jest to model sprzed 2 lat, a nadal mieści się w pierwszej czterdziestce najbardziej wydajnych telefonów opartych na Androidzie (przynajmniej według wspomnianego programu).
Specyfikacja:
Wyświetlacz: IPS, 16 milionów kolorów, 5.65", 1080 x 2160 pix, 427 ppi, 60 Hz Wymiary i waga: 70.6 x 148 x 7.6 mm, 153 g Procesor: Qualcomm Snapdragon 855 (1x Kryo 485 Gold 2.84 GHz, 3x Kryo 485 Gold 2.42 GHz, 4x Kryo 485 Silver 1.8 GHz) Grafika: Adreno 630 Konfiguracja pamięci: 6 GB RAM (LPDDR4X) i 64 pamięci wbudowanej (UFS 2.1) Aparat główny: Sony IMX586, 48 MPx (Quad Bayer), 0.8 µm, (f/1.79), LED Aparat frontowy: OmniVision OV8856, 8 MPx, (f/2.0) Bateria: Li-Po 3450 mAh Łączność i czujniki: Bluetooth 5.0, dwuzakresowe Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac/ax, USB 2.0 Typu C, GPS, A-GPS, żyroskop, czujnik grawitacji, czytnik linii papilarnych. System operacyjny: Android 9.0 Pie
Oprogramowanie
Smartfon działa pod kontrolą Androida w wersji 9.0 Pie. Jest to niemal czysta edycja tego systemu, do której dodano autorską przeglądarkę, nawigację AutoNavi i własny sklep z aplikacjami. Część oprogramowania pochodzi z AOSP (Android Open Source Project), czyli jest niemal takie, jakie wyszło spod ręki programistów Google (aczkolwiek usług amerykańskiego producenta nie uświadczymy).
Jako że mój egzemplarz był przygotowany dla operatora China Unicom, można w nim znaleźć 7 dodatkowych aplikacji, z czego prawdopodobnie część to zwykły bloatware, reklamujący lokalne usługi. Na szczęście, można je bez problemu odinstalować.
Jedną z zalet niemal czystego Androida jest to, że – mimo chińskiego pochodzenia – telefon obsługuje język polski. Oczywiście, nie uświadczymy go we wspomnianych wyżej programach preinstalowanych dla operatora, a domyślna przeglądarka przestawi się na język angielski przeplatany z chińskim. Po zainstalowaniu Opery (czy innej apki) i to przestało być problemem. Ustawienia, menu, podstawowe aplikacje czy nawet ekran blokady są spolszczone, sporadycznie przeplatając się z angielskimi frazami. Również klawiatura była w pełni dostosowana do naszego kraju.
Sam wygląd systemu jest surowy, prawdopodobnie jeszcze niedokończony. Zapewne w wersji produkcyjnej sporo elementów graficznych (np. ikony) by zostało zmienionych. Na tym etapie tworzenia smartfonu inżynierowie skupili się na poprawnym działaniu urządzenia, a nie jego nakładce i dodatkowych „bajerach”.
Multimedia
Wielokrotnie zdarza mi się czytać opinie mniej obeznanych w technologiach osób, które oceniają aparaty w telefonach po ilości megapikseli. Zawsze staram się tłumaczyć, że rozdzielczość to nie wszystko. Liczy się użyta optyka jako całość, oraz oprogramowanie. Jeśli programiści nie pochylą się nad dostosowaniem produktu do poprawnej obsługi zastosowanego modułu, to nawet najlepszy sprzęt wykona fatalne ujęcie.
Nubia mini 5G jest idealnym przykładem pokazującym, jak działa aparat cyfrowy z niedopracowanym oprogramowaniem. Sama optyka zaimplementowana w tym telefonie jest jedną z lepszych (choć brak OIS może zaboleć). Sensor IMX586 od Sony możemy znaleźć choćby we flagowych OnePlusach (7T Pro, 8), Honorze V20 czy Xiaomi Mi 9T Pro. Programiści z Nubii nie zdążyli jednak dostatecznie zająć się tą częścią smartfonu, przez co zdjęcia wykonane 48 Mpx oczkiem wyglądają mniej więcej tak:
Taki, a nie inny efekt, jest spowodowany m.in. ustawieniem czułości (ISO) „sztywno” na wartość wynoszącą 100 (prawdopodobnie przez literówkę programistów, zaistniałą w nazwie jednego z plików).
Mój znajomy Adrian, który również posiada egzemplarz TP1803, postanowił zająć się aparatem na własną rękę. Po zainstalowaniu portu aplikacji Google Camera, efekty są nieporównywalne:
Więcej zdjęć wykonanych Nubią mini 5G możecie znaleźć na prywatnym blogu Adriana.
Jak widać, kompaktowa Nubia świetnie sobie radzi przy dobrym oświetleniu. Niestety, przy ciemniejszych miejscach mogą pojawić się szumy. Urządzenie potrafi nagrywać materiały wideo w rozdzielczości 4K i 30 FPS.
Podobnie jak w przypadku aparatu jest również przy obsłudze dźwięku. Oglądając teledysk na YouTube doszedłem do wniosku, że Nubia nie „gra”, a po prostu hałasuje. Jej umiejętności dźwiękowydobywcze (na etapie prototypu) mogą konkurować z Nokią 6020.
Jak Nubia trafiła w moje ręce?
Skoro już wiecie, jak wygląda i działa taki niedokończony telefon, mogę Wam skrótowo opowiedzieć, jak udało mi się wejść w jego posiadanie.
Na samym początku wspomniałem, że mini 5G nigdy nie trafiła do sprzedaży. Coś jednak trzeba było zrobić z powstałymi egzemplarzami. Zapewne część z 800 sztuk pozostała u operatora, kto wie – może rozeszła się po pracownikach.
Była też partia urządzeń, która zalegała na magazynie producenta. Kto kojarzy stronę Foniki Pej ten wie, że jej autor ma bardzo rozległą wiedzę o technologiach. Takie obeznanie nie jest możliwe bez odpowiednich kontaktów. Tadeusz otrzymał informacje o pewnym Chińczyku, który dostał za zadanie upłynnić gdzieś zalegające egzemplarze.
Aktualnie w obiegu (poza Chinami) jest kilkadziesiąt mini 5G, aczkolwiek nie trafiły one w całkowicie przypadkowe ręce (poza jedną sztuką, która została skradziona podczas dostawy, najpewniej już na terenie Polski). Kilka egzemplarzy Nubii znajduje się w naszym kraju i niemal każda z nich może opowiedzieć jakąś historię. Jeden znany mi egzemplarz musiał wpierw trafić do znajomego z Petersburga, ponieważ chińscy celnicy nie bardzo chcieli przepuszczać telefony przez wcześniej używanego dostawcę.
Między innymi z tego powodu mój telefon przez 2 miesiące krążył między siedzibą chińskiego kuriera, a lotniskiem w Pekinie. Nie kryję, że byłem lekko rozdrażniony. Pomoc techniczna przewoźnika wykazywała się niekompetencją, a ja wydałem w ciemno około 600 zł z myślą, że obcy mi Pan Yan nie wyśle na mój adres paczki z jakimś zdezelowanym Samsungiem.
Był też egzemplarz Radka, przy którym czas przeszły jest tym właściwym – jak wspomniałem wcześniej, ktoś go ukradł, a kolega odebrał na poczcie puste pudełko. Bardzo możliwe, że gdzieś na OLX czy w lombardzie stoi na wystawie Nubia, model „inny”.
Generalnie, przygody związane z tymi nietypowymi urządzeniami można zawrzeć w serii memów, które powstawały wraz z oczekiwaniem na nie przez właścicieli.
Dlaczego akurat ten telefon?
Takich prototypowych urządzeń w Chinach jest wiele. Na tamtejszych bazarach można, za niewielkie kwoty, kupić modele, które w naszej części świata są sensacją (tak, jak odnaleziona niedawno Xperia Play II). Co więc sprawiło, że Tadeusz oraz jego znajomi postanowili zakupić akurat ten konkretny smartfon?
Była to możliwość modyfikacji pod względem software’u i to w praktycznie nieograniczonym stopniu. Jest to wynik prototypowej charakterystyki w postaci wyłączonej funkcji secure boot, co pozwala na zmiany w szerszym zakresie, niż na urządzeniach rynkowych. Wraz ze samym urządzeniem, zainteresowane tematem osoby mają również dostęp do potrzebnych im repozytoriów. To sprawiło, że grupa zapalonych hobbystów dostała niemal idealne narzędzie, na bazie którego może rozwijać swoją wiedzę i umiejętności w pisaniu czy portowaniu oprogramowania.
Na ten moment, niektórzy posiadacze Nubii mini 5G mają na niej uruchomionego Androida 11 – z o wiele sprawniej działającym aparatem (co widzieliście na zdjęciach Adriana), a co bardziej zainteresowani mogą nawet sięgnąć po Ubuntu Touch. Część użytkowników korzysta z tego prototypu na co dzień!
Oczywiście, nie jest to produkt idealny, a niektóre jego bolączki wymagają naprawy. Aparat ma problemy z agresywnym autofokusem, a GPS-owi lepiej nie ufać (zdania użytkowników na temat jego działania są podzielone).
Nikt z kupujących nie oczekiwał jednak urządzenia, które będzie w pełni działać po wypakowaniu z pudełka. To właśnie jego problemy oraz próby ich naprawienia sprawiają, że cały projekt Tadifona (ponieważ tak pieszczotliwie został nazwany ten telefon) jest świetną zabawą i bazą do rozwoju dla hobbystów. Kto wie, czy w przyszłości te osoby nie będą współtworzyć smartfonów, które znajdziemy na półkach sklepowych.
Nubia mini 5G – dlaczego nie trafiła do sprzedaży?
Mam nadzieję, że udało mi się zaciekawić Was tym niespotykanym telefonem. Skoro jednak jest on tak udany, to… dlaczego nie mogliśmy go kupić?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Jednym z moich domysłów jest brak większego zainteresowania klientów takim smartfonem. Aktualne trendy oscylują wokół urządzeń o dużych wyświetlaczach. Wiadomo, są osoby oczekujące kompaktowego modelu, jednak bardzo często wiązałoby się to również z przystępną ceną. Flagowe podzespoły oraz obsługa sieci 5G z pewnością by wywindowały koszt zakupu takiej Nubii.
Mało która marka może pozwolić sobie na ryzyko wypuszczenia tak nietypowego produktu, stąd m.in. dopiero w 2020 roku na półce z kompaktowymi flagowcami pojawił się iPhone 12 mini. Jest on jednak dość samotny, ponieważ żaden inny producent (poza Apple) nie odważył się na taki ruch.
Inna teoria mówi o tym, że Nubia mini 5G miała być tylko pokazem możliwości producenta i nikt nigdy nie planował jej wydać na rynek konsumencki. Może o tym świadczyć choćby sam sposób zaprojektowania tego modelu, który jest (jak już wspomniałem w tekście) wcześniej wydanym modelem Z18 mini, do którego wpakowano flagowe podzespoły. Potwierdzeniem tej teorii może być choćby tylna klapka obudowy, gdzie koło aparatu znajduje się zamaskowane wycięcie na diodę doświetlającą, która znajdowała się w tym miejscu w pierwowzorze.
Zapewne w najbliższym czasie w sieci pojawi się jeszcze kilka publikacji na temat tego ciekawego modelu, ponieważ wspomniany wcześniej Tadeusz i jego ekipa mają sporo do powiedzenia o prototypie Nubii. Choć wydaje się on jednym z wielu nieistotnych, odrzuconych przez producentów projektów, to garstka osób pracujących nad nim w ramach hobby ma zamiar wykorzystać jego pełny potencjał.
Dajcie znać w komentarzach na Facebooku, co myślicie o tym smartfonie oraz czy brakuje Wam tego typu kompaktów na półkach sklepowych. Jeśli sam temat prototypowego urządzenia jest dla Was interesujący, również mi o tym powiedzcie. Myślę, że mam w swoich zbiorach jeszcze wiele tego typu ciekawostek do pokazania.
Telefonia komórkowa w Afryce Równikowej
HP w świecie smartfonów – do pięciu razy sztuka?
Dlaczego Jobs nie chciał rysików?
Stare jest ciekawe: Sony Ericsson Xperia Pureness, Motorola A925, Pantech C810
Xiaomi Mi 10 5G – tanio już było
Fanpage, grupy na Facebooku czy choćby ta strona, to mój hobbystyczny i niezarobkowy projekt.
Jeśli podoba Ci się to co robię i chcesz pomóc w rozwoju mojej pasji - wesprzyj TBiMZ.
Reklama