[Recenzja] OPPO Reno 4Z 5G – praktyczny do bólu

OPPO to wciąż stosunkowo świeża marka na polskim rynku. Tak jak bardziej popularny w naszej części świata OnePlus, razem z VIVO oraz Realme należy do chińskiego koncernu BBK Electronics i jest jednym z największych na świecie producentów smartfonów. Na kilka tygodni w moje ręce trafił jeden z częściej reklamowanych przez krajowych operatorów modeli.

Jest to specyficzny przedstawiciel serii Reno. Jak zdradził mi jeden z kolegów mających styczność z chińskim producentem, 4Z pierwotnie był przeznaczony na rynek indyjski i należał do serii F. Dystrybutor pomyślał o tym, aby zaoferować go w naszych rejonach jako przystępny cenowo model obsługujący sieć 5G.

Stąd pomysł dołączenia go do „renówek”, od których różni się m.in. brakiem wyświetlacza typu OLED. Czy jest to jednak model niewarty zainteresowania? Myślę, że nie. Zacznijmy jednak od początku.

Opakowanie i pierwsze wrażenia

OPPO postarało się o to, żeby proces rozpakowania smartfonu był ciekawy. Białe pudło z logotypem marki jest wsunięte w zieloną okładkę. Jej faktura jest chropowata i posiada błyszczące elementy. Może i nie jest to rozwiązanie minimalistyczne, ale na pewno ciekawe.

Wewnątrz znajdziemy zestaw składający się z ładowarki o mocy 18 W, odłączanego przewodu USB-C, prostego silikonowego etui, szpikulca do otwierania tacki na karty SIM, papierologii i oczywiście samego smartfonu. Warto wspomnieć o słuchawkach (stylizowanych na te od Apple), które są coraz rzadszym widokiem. Nie sprawdzałem ich jednak ze względów higienicznych.

Przejdźmy do samego telefonu. Prawie cały front OPPO Reno 4Z 5G jest zajęty przez 6.57″ wyświetlacz. Na nim znajduje się fabryczna folia ochronna, za co muszę pochwalić producenta. Bardzo nie lubię, gdy na ekranie nowego urządzenia znajduje się naklejka z nadrukami, którą i tak za chwilę wyrzucę. Tutaj znalazło się rozwiązanie zarówno praktyczne, jak i ekologiczne.

W lewym górnym rogu ekranu znajdziemy szeroki otwór na dwa aparaty. Drugi z nich ma odpowiadać za pomiar głębi. Obydwa oczka są ze sobą połączone czarnym tłem, co jest odmiennym rozwiązaniem od tego, które zostało zastosowane w Motoroli Moto G 5G Plus.

Frontowy głośnik znajdujący się w szczelinie między ramką a wyświetlaczem jest niemal niewidoczny. Minimalna jest również bródka. Boczne ramki nie należą do obszernych, choć są większe niż w Redmi Note 9S.

Cały front jest pokryty szkłem Gorilla Glass 3+, które nie jest już najmłodszą odsłoną rozwiązania od firmy Corning. Najwidoczniej szukano oszczędności.

Korpus urządzenia (podobnie jak plecki) został wykonany z tworzywa sztucznego. Ramki pokryto srebrną farbą, dającą efekt podobny do chromu. W moim odczuciu wygląda to dość tanio i porównywalnie do elementów malowanych srebrzanką w chińskich samochodzikach. Znajomym jednak się to podobało, więc może rzeczywiście o gustach nie powinno się dyskutować, a OPPO wiedziało co robi.

Cała konstrukcja ma 164 mm wysokości, 75.5 mm szerokości oraz 8 mm grubości. Waga Reno 4Z 5G to 184 gramy, co przy tych gabarytach nie czyni go stosunkowo ciężką propozycją.

W dolnej części ramki znalazło się miejsce na port USB-C, mikrofon, gniazdo jack 3.5 mm oraz głośnik. Po lewej stronie telefonu – podobnie jak w Samsungu Galaxy S9+ i kilku innych koreańskich smartfonach, umiejscowiono przyciski do sterowania dźwiękiem. Ich skok jest bardzo miękki, aczkolwiek korzysta się z nich wygodnie. Jest tam również tacka na dwie karty SIM w standardzie nano. Na próżno jednak szukać gniazda na karty pamięci, co dla niektórych osób może być wadą.

Górna część smartfonu byłaby niemal wolna od jakichkolwiek elementów, gdyby nie drobny otwór przeznaczony na mikrofon.

Po prawej stronie OPPO Reno 4Z 5G znajduje się czytnik linii papilarnych, wbudowany w klawisz włącznika/wybudzania ekranu. Wygląda on i sprawuje się niemal identycznie, jak ten z Redmi Note 9S. Nie zdziwię się, jeśli obydwie firmy skorzystały z tego samego dostawcy. Projektanci zadbali o odpowiednie umieszczenie przycisku-czytnika na bocznej ramce i nawet osoby o mniejszych dłoniach nie powinny mieć problemu z jego obsługą.

Tak jak wspominałem wcześniej – tył smartfonu również wykonano z plastiku. Postarano się jednak o ciekawy efekt wizualny. Mimo, iż całość jest biała, to tafla plecków połyskuje niczym płyta CD oglądana pod światło. Do tego matowa powierzchnia klapki nie tylko ładnie wygląda, ale jest też praktyczna. Nie palcuje się, jest wygodna w dotyku, a do tego drobne rysy nie powinny być na niej widoczne.

Innym smaczkiem jest umieszczenie aparatów. Fakt, sam układ w stylu palników na kuchence nie jest niczym nowym, ale postarano się wyróżnić na nim najciekawsze (zgryźliwi powiedzą, że jedyne sensowne) obiektywy. Sama wysepka z aparatami wystaje poza korpus telefonu, ale dołączone etui dobrze to niweluje.

Wyświetlacz

Mamy do czynienia z 6.57″ panelem IPS LCD o rozdzielczości FullHD+, co daje nam zagęszczenie pikseli na poziomie 401 punktów na cal. Jest to wynik, który w przypadku tego rodzaju panelu powinien zadowolić każdego – podobnie jak maksymalna częstotliwość odświeżania ekranu, podniesiona do 120 Hz.

Według specyfikacji, wyświetlacz świeci z maksymalną jasnością 480 nitów. Mimo, że nie jest to OLED (co niektórym czytelnikom może już przeszkadzać w tej półce cenowej), nie mam niczego do zarzucenia barwom emitowanym przez panel.

Fakt faktem czerń nie będzie „nieskończenie głęboka”, ale przy ogólnej jakości wykonania tego ekranu, jestem w stanie to wybaczyć. W zamian otrzymujemy świetną płynność obrazu. Nie widzę też większych różnic w podświetleniu, co często zauważam przy tańszych panelach ciekłokrystalicznych.

Z racji budowy wyświetlacza, nie uświadczymy też pełnoprawnej implementacji funkcji Always on Display, choć kto pamięta starsze Nokie czy późniejsze tańsze Lumie ten wie, że również na LCD można pokusić się o namiastkę tej opcji. Postarano się jednak o ograniczenie migotania przy niższej jasności.

Wydajność i specyfikacja

O nie, to MediaTek, dalej nie piszę. OPPO Reno 4Z 5G to smartfon pracujący pod kontrolą ośmiordzeniowego układu o nazwie Dimensity 800 5G, wyposażonego w układ graficzny Mali-G57 MC4. Jest to jedna z nowszych propozycji spod szyldu MediaTeka.

Producent ten przez lata zasilał najsłabsze smartfony na rynku, przez co renoma dość mocno mu podupadła, a wielu fanów technologii dość niechętnie spogląda w jego stronę. Po kilku tygodniach ze średniopółkowym OPPO napędzanym współczesnym układem Tajwańczyków mogę spokojnie napisać, że nie ma się czego bać.

Firma odrobiła lekcje i wyciągnęła wnioski z błędów sprzed lat. Używany tu układ nie grzeje się, nawet pod większym obciążeniem. Jego wydajność mogę spokojnie porównać do flagowców z 2018 roku, w tym do swojego prywatnego Samsunga Galaxy Note9 – pokazuje to również test popularnym benchmarkiem AnTuTu. Aktualnym układem Qualcomma, do którego można porównać jednostkę zastosowaną w Reno 4Z, jest np. Snapdragon 750G.

Chińska firma sparowała opisywany SoC z 8 GB RAM-u i 128 GB pamięci wewnętrznej. Ta ostatnia wartość musi Wam wystarczyć, ponieważ (tak jak wspominałem wcześniej) nie rozszerzycie jej kartami pamięci.

Specyfikacja:

Wyświetlacz: LTPS IPS LCD, 16 milionów kolorów, 1080x2400 px, 6.57", 401 ppi, 480 nitów, 120 Hz, Corning Gorilla Glass 3+ Wymiary i waga: 163.8 x 75.5 x 8.1 mm, 184 g Procesor: MediaTek Dimensity 800 5G (MT6873V), 4 rdzenie Cortex-A76 + 4x Cortex-A55 - wszystkie o taktowaniu do 2.0 GHz Grafika: Mali-G57 MC4 Konfiguracja pamięci: 8 GB RAM i 128 GB pamięci wbudowanej UFS 2.1 Aparat: Główny: Sony IMX586, 48 MPx (Quad Bayer), f/1.7, 26mm, 1/2.0", 0.8µm, PDAF Szerokokątny: 8 Mpx, 119˚, (f/2.2), 1/4.0", 1.12µm Portretowy: 2 Mpx (f/2.4), monochromatyczny Portretowy: 2 Mpx (f/2.4) Aparat frontowy: Główny: 16 Mpx, (f/2.0), 26mm, 1/3.06" 1.0µm Głębia: 2 Mpx (f/2.4) Bateria: Li-Po 4000 mAh, ładowanie 18 W Łączność i czujniki: 5G, Bluetooth 5.1 (A2DP, LE, aptX HD), dwuzakresowe Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac, USB 2.0 Typu C z OTG, GPS (z A-GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS), żyroskop, czujnik grawitacji, czytnik linii papilarnych w ramce, DualSIM, jack 3.5 mm, NFC System operacyjny: Android 10 z nakładką ColorOS 7.x

Oprogramowanie

Nie będę krył, że jest to moje pierwsze spotkanie z autorską nakładką OPPO – ColorOS. Na pierwszy rzut oka mogę pochwalić Androida w wykonaniu chińskiego producenta za minimalizm, porównywalny z czystą edycją zielonego robota. Jest to jednak trochę głębsza modyfikacja, bliższa MIUI od Xiaomi czy OneUI od Samsunga.

Z pewnością jest to oprogramowanie bardzo przyjazne użytkownikowi. Już od pierwszego uruchomienia jesteśmy prowadzeni krok po kroku między funkcjami, często dość praktycznymi.

Im bardziej zagłębiałem się w opcje dostępne w ColorOS, tym intensywniej wyobrażałem sobie, jak jej autorzy używają smartfonów konkurencji (nawet tych sprzed kilku lat), wypisują sobie w notatniku wszystkie najciekawsze funkcje, jakie w nich znaleźli, po czym dorzucają je do swojej nakładki. I szczerze mówiąc – wyszło to całkiem dobrze.

Nie dość, że mamy do czynienia z masą ciekawych funkcjonalności, to ciężko mi powiedzieć, że któraś z nich mogłaby być nieprzydatna. Mało tu zapychaczy, a większość opcji jest po prostu… użyteczna. Szczególny nacisk położono na gesty i ich personalizację.

Jak na lekarstwo jest tu zbędnych aplikacji, często instalowanych przez producentów czy operatorów. Co nie znaczy, że nie dorzucono niczego od siebie. Zaciekawił mnie program „OPPO Relax” – jak mówi sama nazwa, program ma pozwolić nam się zrelaksować. Możemy pobawić się światłem emitowanym przez wyświetlacz, wykonać trening oddechowy i się wyciszyć, czy posłuchać kojących dźwięków.

Telefon uczy nas krok po kroku, jak dbać o swój organizm i zwraca uwagę na potrzebę odpoczynku w zabieganym świecie, w jakim funkcjonujemy. Może i to wszystko brzmi jak marketingowa nowomowa, ale nie spotkałem się jeszcze z tym, żeby jakiś producent zwracał uwagę na moją kondycję duchową. Ma to sens – jeśli nie będę o siebie dbał, to kupię w swoim życiu o kilka smartfonów mniej.

Nie zabrakło funkcji, które mogą przydać się osobom starszym. Dopracowany tryb obsługi jedną ręką, możliwość powiększenia interfejsu czy spowolnienia animacji (bez potrzeby wchodzenia w ustawienia deweloperskie).

Małym smaczkiem jest fakt, że wśród folderów (jakie znajdziemy w pamięci urządzenia) możemy znaleźć katalog o nazwie „.vivo”. Najwidoczniej smartfony firm OPPO i VIVO mają ze sobą więcej wspólnych czynników niż ten sam właściciel.

Generalnie z oprogramowania korzystało mi się bardzo przyjemnie. Nie natrafiłem na błędy (również podczas używania ciemnej wersji interfejsu), a całość działała bardzo stabilnie. Nie jest to może tak przyjemna wizualnie nakładka jak OneUI czy MIUI, ale praktyczności i lekkości nie sposób jej odmówić.

Warto też pochwalić częstotliwość aktualizacji Androida – zaraz po uruchomieniu telefonu (pod koniec listopada) otrzymałem najnowsze poprawki bezpieczeństwa. Ledwo kalendarz wskazał na grudzień i znów czekało na mnie powiadomienie o potrzebie ponownego uruchomienia telefonu. W momencie zdawania smartfonu OPPO poinformowało o otwarciu programu testów Androida 11 dla opisywanego modelu. Mam więc nadzieję, że producent będzie również dbał o świeże edycje zielonego robota na pokładzie Reno 4Z 5G.

Aparat i multimedia

Czas wrócić do płyty indukcyjnej aparatów. Główna optyka to układ 48 Mpx od Sony o nazwie IMX586, o którym wspominałem Wam w tekście o prototypowej Nubii mini 5G. Jako że jest to układ typu Quad-Bayer, domyślnie fotografie zapisują się w 12 megapikselach (algorytm łączy ze sobą sąsiadujące punkty).

Wszystkie fotografie zamieszczone poniżej możesz zobaczyć w oryginalnych rozdzielczościach i bez kompresji klikając tutaj.

OPPO Reno 4Z 5G nieźle sobie radzi w dobrym świetle, co jednak nie jest już niczym zaskakującym w średniej półce smartfonów. Gdy jednak zrobi się ciemniej, ilość rejestrowanych szczegółów zaczyna spadać, krawędzie obiektów stają się nienaturalnie wyostrzone, a do tego zauważyłem problemy z łapaniem ostrości w trybie automatycznym (w czym pewnie nie pomaga brak optycznej stabilizacji obrazu). Zwykły użytkownik powinien być jednak zadowolony.

Wykonałem kilka fotografii w trybie nocnym, który sztucznie rozjaśnia otoczenie. Uważam, że zdjęcia robione bez niego prezentują się dużo naturalniej. Znam jednak osoby, którym ten drugi efekt spodoba się bardziej.

Moje OHV chce więcej światła.

Aparat szerokokątny (119˚) nie jest tak dobrą jednostką jak ten główny, ale i on pozwoli na wykonanie zadowalającego ujęcia. Co ciekawe, również tutaj działa tryb nocny, co we flagowym Xiaomi Mi 10 z zeszłego roku nie było takie oczywiste. Po zmroku jednak odwzorowanie detali spada.

Teraz przyznam się Wam do małej wpadki. Widząc dwa dodatkowe oczka, popularne w zeszłym roku dwumegapikselany aparatanu będące obowiązkową zapchajdziurą w każdym średniaku (a nawet w niektórych flagowcach – tak, znowu mam na myśli Mi 10), byłem pewien, że to klasyczny zestaw „głębia + obiektyw makro”. Uparłem się więc na to, żeby pokazać Wam efekty pracy tych aparatów. W opcjach aplikacji odpowiedniego trybu jednak brak.

„W OPPO obiektyw makro włącza się automatycznie po zbliżeniu do drobnego obiektu” – dowiedziałem się od znajomego. No to próbowałem. Główka od szpilki, guziki, a nawet akwarium z krewetkami – nie działa, AI zawiodło. I wiecie co? To nie był obiektyw makro.

Do czego więc służą dwa dodatkowe oczka? Cytując producenta, pierwsze 2 Mpx to „monochromatyczny obiektyw do czarno-białych portretów”, a drugi moduł służy do wykonywania „portretów vintage” (tłumacząc z marketingowego na nasze, ma pomagać w nakładaniu bluru – identycznym rozwiązaniem promował się Honor w swoim średniaku 9 Lite z 2018 roku).

W skrócie: nie wiem, czy te aparaty działają, więc nie mogę ich skrytykować (choćby za niską rozdzielczość czy ziarno). Ufam więc producentowi, że rzeczywiście mają sens, dają jakiś efekt i nie służą zapychaniu specyfikacji dodatkowymi frazami.

Zobaczmy więc, jak wychodzą zdjęcia portretowe. Patrząc na Bajdusia zauważam, że OPPO nie zawsze potrafi dobrze rozpoznać postać.

W przypadku pluszowego dinozaura, gdzie postanowiłem decydować o rozmyciu tła manualnie, efekt wygląda już dużo lepiej.

Propozycja OPPO całkiem dobrze poradziła sobie z nagrywaniem materiałów wideo, zarówno głównym, jak i szerokokątnym obiektywem. Przy czym tylko tym pierwszym możemy nakręcić film w rozdzielczości 4K. W drugim przypadku musimy zadowolić się FullHD – w obydwóch wariantach, domyślnie będzie to klatkaż wynoszący 30 FPS. Kolejna wspólna cecha – przeciętny autofocus.

Frontowy aparat składa się z dwóch matryc. Pierwsza to optyka wykonująca fotografie w rozdzielczości 16 MPx przy świetle f/2.0. Druga (wspomagająca), ma obliczać głębię, jak przystało na dodatkowe 2-megapikselowe oczko. Dopóki mamy dostęp do dużej ilości światła (najlepiej na dworze), to wykonamy świetne selfie. Po zmroku czy w słabiej oświetlonym mieszkaniu efekt będzie przeciętny.

Z głośnika smartfonu wydobywa się całkiem przyjemny dźwięk, choć brakuje mi efektu stereo. Jeśli ktoś z Was ogląda filmiki czy całe seriale na telefonie, to wie, jaka to przydatna opcja. To, co mnie dość mocno irytowało, to dźwięk na słuchawkach Bluetooth.

Czy to na nausznych, czy też pchełkach (TWS) zauważyłem, że maksymalny poziom głośności jest odczuwalnie niższy, niż w przypadku sparowania z innymi urządzeniami. Podejrzewam, że to jakaś kwestia związana z blokadami regionalnymi. Może rzeczywiście „odrobinę” za głośno słucham muzyki, ale nawiązując do klasyka – „ja tam wolę mieć kontrolę nad tym, co mi niszczy słuch”.

OPPO Reno 4Z 5G w codziennej pracy

To, od czego powinienem zacząć tę część recenzji, to możliwość korzystania z 5G. Miałem przyjemność przebywać w rejonach, gdzie zasięg sieci nowej generacji jest już całkiem niezły. Choć przyznam szczerze, że podobne wyniki mogę spokojnie osiągnąć na „zwykłym” LTE. Trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, aż nowa technologia rozwinie się do odpowiedniego poziomu.

Podczas połączeń głosowych rozmówcy słyszeli mnie głośno i wyraźnie, a górny mikrofon dobrze niwelował szumy z otoczenia. Telefon ten mogę śmiało polecić osobie szukającej smartfonu mającego często służyć jako nawigacja. Wyświetlacz LCD nie będzie podatny na efekt wypalenia tak, jak popularne w mocniejszych średniakach i flagowcach OLED-y.

Bateria i ładowanie

Średniak od OPPO może i nie pobija rekordów czasu pracy na akumulatorku, ale spokojnie da radę wytrzymać cały dzień intensywnego działania na jednym pełnym ładowaniu. 6 do 8 godzin świecenia wyświetlacza nie jest dla Reno 4Z 5G większym problemem. Zapewne po zmniejszeniu częstotliwości odświeżania ekranu, wyniki byłyby lepsze. Chciałem jednak skorzystać z pełni możliwości, jakie daje mi smartfon.

Do zestawu została dodana ładowarka, pozwalająca na uzupełnienie energii z mocą 18 W. Dzięki temu, nasze urządzenie zostanie naładowane od zera do 100% w lekko ponad 1.5 godziny. Nie jest to może porywający wynik, ale spokojnie mieści się w tym, do czego przyzwyczaiły nas zeszłoroczne średniaki.

Podsumowanie

OPPO Reno 4Z 5G to całkiem udana konstrukcja, której używało mi się całkiem przyjemnie. Spokojnie można o nim powiedzieć, że jest to porządny przedstawiciel średniej półki smartfonów. Spełni wymagania większości użytkowników, którzy nie oczekują po telefonie flagowych rozwiązań i wodotrysków.

Z pewnością jednak bazowe 1799 zł było lekko przesadzoną ceną na tle porównywalnej konkurencji ze strony Motoroli czy Xiaomi. Wyświetlacz o zwiększonej częstotliwości odświeżania to trochę za mało, a z możliwości sieci 5G praktycznie nie skorzystamy. Do tego obudowa za bardzo daje nam znać o swoim plastikowym wykonaniu, a w takich pieniądzach oczekuję lepiej dobranych materiałów.

W momencie publikacji tekstu, cena jest już niższa o 100, a czasem i 200 zł, co jest trochę lepszym wynikiem.

Uważam, że wraz z kolejnymi promocjami, OPPO Reno 4Z 5G będzie stawać się coraz ciekawszą propozycją, wartą rozważenia przy zakupie smartfonu.

Przeczytaj również:
(Xiaomi) Redmi Note 9S – pamiętaj o portfelu
Nubia mini 5G – telefon, którego nie kupisz
Telefonia komórkowa w Afryce Równikowej
Lenovo ThinkPad 11e 3 gen. – Chromebook za 300 zł
Dlaczego Jobs nie chciał rysików?

Fanpage, grupy na Facebooku czy choćby ta strona, to mój hobbystyczny i niezarobkowy projekt.
Jeśli podoba Ci się to co robię i chcesz pomóc w rozwoju mojego hobby - wesprzyj moją działalność.
Reklama