Największe firmy informatyczne takie jak Microsoft czy Apple dobrze wiedziały, że tego typu sprzęt będzie przyszłością. Publikacji na temat tabletów firmy Apple jest wiele, a ich historia jest ogólnie znana. Dlatego ja skupię się na pracach Microsoftu.
Podejście pierwsze: Microsoft WinPad (1992)
Po wydaniu Windowsa 3.0 w maju 1990 roku, Microsoft powołał zespół badawczy, który miał opracować dokumentację i projekt systemu przeznaczonego dla tabletów i PDA. Dwa lata później wyewoluował on w grupę pracującą nad oprogramowaniem o nazwie Microsoft WinPad. Programiści działali na tyle prężnie, że już w 1994 roku podpisano umowę z siedmioma największymi producentami sprzętu na produkcję przenośnych komputerów obsługiwanych dotykiem. Wśród wspomnianych firm byli tacy giganci ówczesnego rynku IT jak Compaq, Motorola czy NEC.
WinPad zdecydowanie wyprzedzał swoje czasy. Nie dość że w świecie urządzeń 16-bitowych był systemem zbyt zaawansowanym, to ostatecznie dobiła go zbyt droga technologia produkcji akumulatorów. W dodatku wspomniane ogniwa były za słabe na to, by zapewnić przyzwoity czas pracy tabletu. W związku z tym w 1994 roku projekt został anulowany.
Microsoft nie odpuszczał jednak rynku urządzeń przenośnych. Podczas prac nad WinPadem wydano systemy Windows for Pen Computing 1.0 (1992 rok) i Windows for Pen Computing 2.0 (1995 rok). Nie było to jednak nic innego, jak Windows 3.0 i 95 przystosowane do obsługi ekranem dotykowym. Główną zmianą w porównaniu do standardowej wersji okienek było rozpoznawanie pisma odręcznego.
Jednym z urządzeń współpracujących z tymi systemami był IBM ThinkPad 360P z 1994 roku. Myślę że nie będzie to kłamstwem z mojej strony, gdy napiszę, że ten notebook sprzed ćwierć wieku był protoplastą dzisiejszych laptopów konwertowalnych, które (według niektórych obserwatorów rynku) wypierają współczesne tablety.
Sam Windows dla urządzeń z wyświetlaczem dotykowym nie odniósł komercyjnego sukcesu, między innymi przez to, że… nie był przystosowany do pracy z dotykiem. Zapewne zabrzmiało to sprzecznie lub nawet groteskowo, ale po prostu zbyt wiele elementów interface’u było za małych, by komfortowo obsługiwać Windowsa przy pomocy stylusa. Wielu użytkowników oprogramowania Microsoftu uważa, że ten problem dotyka systemu tego producenta po dziś dzień.
Podejście drugie: Microsoft Tablet PC (2000)
Podczas targów COMDEX w 2000 roku, Bill Gates pokazał światu prototypowe urządzenie Microsoft Tablet PC, które pod względem konstrukcji praktycznie niczym się nie różniło od współczesnych tabletów. Sam Gates nazywał swój nowy produkt rewolucyjnym, ale szybko o nim zapomniano.
Microsoft jednak wiązał z projektem ambitne plany. Jak się później okazało, TabletPC to nie pojedyncze urządzenie, a po prostu nowa kategoria urządzeń na rynku. Miały to być tablety tworzone przez zewnętrznych producentów w oparciu o wytyczne Microsoftu, pracujące pod kontrolą systemu operacyjnego Windows XP Tablet PC Edition. W 2002 na półki sklepowe trafiały już pierwsze urządzenia, m.in. Compaq TC1000 czy jego następca HP Compaq TC1100.
Koncepcja „TabletPC” nie zawojowała rynku. Mało kto się decydował na „laptopa bez klawiatury” (którą w wielu przypadkach można było doczepić w formie modułu). Mimo to, co jakiś czas pojawiały się modele w oparciu o Windowsa Vistę czy 7.
Tutaj zwrócę Waszą uwagę na aplikacje wbudowane w systemy Microsoftu specjalnie stworzone do tego, by usprawnić pracę z ekranem dotykowym. Na pewno niejednokrotnie korzystaliście z „narzędzia wycinanie”, które mimo swoich skromnych możliwości i następcy w formie „szkicu ekranu”, nadal znajduje swoje miejsce wśród domyślnych aplikacji Windowsa wraz z Notatnikiem czy Paintem.
Dużo ciekawszą aplikacją może okazać się gra InkBall, którą kojarzy każdy, kto stracił dostęp do internetu podczas lekcji informatyki. Zapewne znacie opowieść o tym, jak w Windowsa 3.0 wbudowano Pasjansa, by nauczyć użytkowników komputera gestów przydatnych do posługiwania się podczas pracy z folderami. Gierka towarzysząca nam od czasów Visty miała przyzwyczaić nas do obsługi interface’u za pomocą dotyku czy rysika.
Mimo starań ze strony Microsoftu, konsumenci nie byli przekonani do tabletów. W dalszym ciągu Windows pracujący w parze z wyświetlaczem sterowanym dotykiem odnajdywał swoją niszę jedynie w przemyśle czy ewentualnie stacjach roboczych AiO. Czy tablety nie były nikomu potrzebne? Niekoniecznie. Po prostu gigant software’owy nie rozumiał potrzeb konsumenta.
Trafić w odpowiedni moment
Z pewnością zrobił to Steve Jobs, prezentując w 2010 roku iPada. Jak to się stało, że rynek gardzący tabletami zaczął szaleć na punkcie gadżetu Apple? Przecież nie był on nowym typem urządzenia, nie był również szczytem najnowszych technologii. Apple przez wiele lat pracowało nad iPadem, a jego koncepcja powstawała na długo przed pierwszym iPhonem (prace nad nim rozpoczęto mniej więcej po premierze iPoda). Mimo wszystko, świadomie przeciągano debiut rynkowy tabletu z nadgryzionym jabłkiem na obudowie.
Jobs dużo lepiej czuł potrzeby typowego Kowalskiego niż ludzie z Microsoftu. Przede wszystkim wiedział, że typowy konsument musi się stopniowo przyzwyczaić do pracy z ekranem dotykowym. Po długich latach sterowania urządzeniami przy pomocy klawiatury, myszki czy trackballa, interakcja za pomocą dotyku nie była dla użytkownika czymś naturalnym. Tutaj swoją rolę doskonale spełnił iPhone, który mimo że nie był pierwszym (ani nawet jednym z pierwszych) smartfonów „bez klawiatury”, rozpoczął nowa erę telefonów. To dało solidne podstawy do tego, by obudzić w człowieku potrzebę posiadania iPada.
Microsoft promował swoje TabletPC mówiąc, że są to idealne urządzenia do pracy. Apple przedstawiło tablety w innym świetle – jako urządzenia służące zwykłemu człowiekowi do rozrywki. Ludzie chcieli gier, zabaw, oglądania YouTube i śmiesznych kotów w sieci. To konsumpcja treści, a nie praca z Excelem stała się motorem napędowym dla rynku „przerośniętych smartfonów”.
Nowy trend szybko został podłapany przez konkurentów, którzy opracowali całą gamę swoich tabletów opartych na systemie Android czy nawet BlackBerry OS. Pewne wnioski wyciągnął również Microsoft.
Podejście trzecie: Microsoft Surface (2012)
Dwa lata po debiucie iPada, Microsoft ponownie próbował zaistnieć na rynku tabletów. Specjalnie dla tego typu urządzeń stworzono całkowicie nowy interface dla swojego systemu operacyjnego. Jak się zapewne domyślacie, mam na myśli Windowsa 8 i jego wersję dla urządzeń ARM – Windowsa RT.
Nie wzięto jednak przykładu z konkurenta, który przyzwyczajał do „dotyku” swoich odbiorców przez kilka lat – zastosowano terapię szokową. Z racji tego że tylko niewielki procent urządzeń pracujących pod kontrolą okienek było przystosowanych do „miziania paluchem”, na nowy interface zostali skazani wszyscy użytkownicy ósemki.
To co było dobre dla obsługi palcem, nie było z kolei dobre dla myszki i klawiatury. To sprawiło, że nowy system nie został zbyt ciepło przyjęty, a „jak przywrócić Menu Start” stało się popularną frazą wpisywaną w internetowe wyszukiwarki.
Sam tablet Microsoftu również nie spotkał się z ciepłym przyjęciem, a właściwie z miejsca skazano go na porażkę. Microsoft Surface pokazany światu w październiku 2012 roku był oparty o chip Nvidia Tegra 3, w związku z czym ograniczono go do Windowsa RT.
Największą bolączką pierwszego Surface’a było ograniczenie jego systemu operacyjnego do obsługi aplikacji dostępnych z poziomu wbudowanego sklepu. Tych było tyle co kot napłakał. Jeśli jednak ktoś znalazł w Microsoft Store coś co go zainteresowało, musiał wykazać się sporą cierpliwością – czas ładowania programów był dość długi.
Kolejne już podejście Microsoftu do tabletów zostało nazwane „nieudolną kopią iPada z doczepianą klawiaturą” i sytuacji nie uratował nawet debiutujący w lutym 2013 roku Surface Pro, oparty już na pełnym Windowsie 8 i rozwiązaniach Intela. W pierwszych miesiącach sprzedaży producent stracił aż 900 milionów dolarów na to, by obniżyć ceny Surface’ów. Po roku od debiutu, nowego Surface’a RT można było zakupić już za 199$, gdzie pierwotnie wołano za niego 500$.
Steve Ballmer robił co mógł, aby konkurować z Apple. Sporą wpadką marketingową zakończyło się przekazanie tabletów Surface drużynie koszykarskiej Los Angeles Clippers. Jako że w mowie potocznej słowa „tablet” i „iPad” funkcjonowały jako synonimy, amerykańskie media zakomunikowały swoim odbiorcom, że „prezes Microsoftu podarował swojej drużynie nowe iPady”.
Na początku 2013 roku wyliczono, że „pogromca iPada” rozszedł się w ilości 1,7 mln egzemplarzy. Nie jest to mała liczba, do momentu, kiedy przyrównamy ją do wyników Apple. W tym samym czasie największy konkurent Microsoftu sprzedał 57 milionów egzemplarzy swoich tabletów. Praktycznie każde ogłoszenie wyników kwartalnych w kontekście serii Surface było nazywane przez media branżowe porażką bądź kompromitacją.
Zarówno Windows 8 jak i Surface (będące oczkiem w głowie) Ballmera stały się jedną z przyczyn, dla których ten „nieusuwalny” CEO Microsoftu zdecydował się jednak ustąpić miejsca osobom młodszym, które bardziej rozumiały potrzeby konsumentów.
Satya Nadella, który stanął za sterami giganta z Redmond miał nieco odmienne podejście do urządzeń spod szyldu Microsoftu. Jego poprzednik był ideowcem i wielokrotnie robił coś tylko po to, żeby pokazać konkurencji swoją wyższość. Nowy CEO kierował się liczbami. Postawił swoim podopiecznym jeden warunek – seria Surface zacznie się sprzedawać, albo kończymy zabawę w tablety.
Po dwóch „katastrofalnych” generacjach i sporych zmianach zarówno w kadrach jak i samych założeniach, niefortunna marka zaczęła odnosić sukcesy. Zrezygnowano z ograniczonego Windowsa RT, ponownie przebudowano interface Windowsa, a do tabletów dołączyły również laptopy i komputery All-in-one. Ale o tym wszystkim (być może) opowiem kiedy indziej.
Pierwotnie ten wpis opublikowałem w październiku 2015 roku na łamach bloga dobreprogramy. Po kilku latach postanowiłem go odświeżyć, rozwinąć oraz przeredagować jego stylistykę na bardziej pasującą do mojego aktualnego stylu pisania.
IBM Simon – pierwszy smartfon
Nokia 9000 Communicator