Wpis powstał w oparciu o szkic stworzony przez Krzysztofa Matysiaka (oraz pomagającego mu Michała Ziętka), który prześledził oraz poukładał chronologicznie ewolucję fotografii komórkowej w latach 1997 - 2022, po czym namówił mnie do napisania tego tekstu.Ponieważ jest on bardzo obszerny, przygotowałem linki pozwalające szybciej przejść do konkretnych fragmentów publikacji: Narodziny mobilnej fotografii Pierwsze telefony z wbudowanym aparatem Aparaty jako przypinane moduły Narodziny selfie Telefon jako kamera wideo Wojna na megapiksele Więcej aparatów! Autofocus Stabilizacja obrazu Regulowana przysłona Zoom cyfrowy, optyczny i hybrydowy Aparat termowizyjny Ewolucja frontowego aparatu Wielkość sensorów i przyszłość mobilnych aparatów Dziękuję Patronom projektu TBiMZ, dzięki którym mogłem poświęcić czas na pracę nad tą publikacją oraz zakupić niezbędne materiały.
Zdjęcie z komórki – początek idei
Wspomniany we wstępie telefon Motoroli nie miał wbudowanego ani doczepianego aparatu. W jaki sposób doszło więc do wykonania oraz udostępnienia pierwszego ujęcia?
Poród córki Pana Kahna nie należał do najłatwiejszych i trwał ponad 18 godzin. Przyszły ojciec postanowił wykorzystać ten czas i używając laptopa marki Toshiba (model 430 CDT) napisał program, który po wykonaniu fotografii aparatem Casio QV-18A był w stanie natychmiast wysłać ją za pomocą sieci komórkowej na serwer, do którego miało dostęp około 2 tysięcy odbiorców na całym świecie.
Do połączenia Motoroli z laptopem użył między innymi przewodu z zestawu głośnomówiącego ze swojego samochodu. W ten sposób, w 45 minut od porodu córki, Pan Philipp mógł udostępnić w czasie rzeczywistym zdjęcie noworodka – oczywiście, za pośrednictwem telefonu komórkowego.
W ramach ciekawostki dodam, iż użyty sprzęt od Casio był pierwszym na świecie aparatem cyfrowym z wyświetlaczem podglądowym LCD. Dzięki niskiej rozdzielczości wykonywanych zdjęć (320 x 240 px) jego właściciel miał gwarancję, że słaba przepustowość ówczesnej sieci GSM pozwoli na wysłanie fotografii na serwer.
Pan Kahn postanowił rozwinąć ideę (nazywając stworzony przez siebie pomysł systemem Picture – Mail). Wraz z żoną Sonią Lee założył firmę LightSurf, za pośrednictwem której chciał przekonać czołowe firmy z USA do stworzenia komórki z wbudowaną kamerką. Do rozmów zaprosił między innymi Kodaka czy Polaroida, jednak żadna z marek nie chciała podjąć współpracy.
Analitycy przekonywali włodarzy wspomnianych przedsiębiorstw, że telefony będą w najbliższych latach rozwijać się w kierunku poprawy jakości połączeń głosowych i nikt nie potrzebuje w nich aparatów cyfrowych. Te z kolei miały otrzymać zdalną łączność, co nazywano przyszłością sprzętu fotograficznego. Jak pokazuje aktualna pozycja zarówno Kodaka, jak i Polaroida – obydwie firmy mogły posłuchać Pana Philippe’a.
Sharp podejmuje wyzwanie
Ambitny przedsiębiorca wraz ze swoją firmą LightSurf nie poddał się i postanowił wyruszyć do Japonii. Tam we współpracy z lokalnym operatorem J-Phone oraz Sharpem stworzył projekt pierwszego telefonu komórkowego z aparatem, za jaki dziś uznawany jest ogłoszony w listopadzie 2000 roku Sharp J-SH04 z wbudowanym sensorem wykonującym fotografie w rozdzielczości 0.11 MPx.
Czy marketingowcy J-Phone wierzyli w potencjalny sukces urządzenia? Niestety nie. Dlatego ze wszystkich 10 000 wyprodukowanych egzemplarzy J-SH04 tylko 2000 posiadało wbudowany aparat. W praktyce rynek zweryfikował przewidywania ekspertów. Wersja „fotograficzna” wysprzedała się po dwóch tygodniach, a ta bez dodatkowego modułu nadal zdobiła półki sklepowe.
Zapomniani pionierzy
Mimo iż Sharp J-SH04 jest powszechnie uznawany za pierwszy na świecie telefon komórkowy z aparatem, to przed nim premierę miały dwa inne modele. Już w maju 1999 roku japońska Kyocera pokazała sprzęt o nazwie VP-210, również z modułem fotograficznym o rozdzielczości 0.11 MPx. Służył on do prowadzenia rozmów wideo, wysyłając do rozmówcy w czasie rzeczywistym 2 klatki na sekundę. Na jakiś sposób był to jednocześnie prekursor selfie.
Mało tego, już wcześniej, 29 października 1997 roku Kyocera wprowadziła na rynek doczepiany adapter aparatu VP110 o rozdzielczości 0.08 MPx. Bazował on jednak na japońskim standardzie sieci bezprzewodowej i nie używał przy tym łączności komórkowej.
Kilka miesięcy przed Sharpem, w czerwcu 2000 roku swoją premierę miał Samsung SCH-V200, który posiadał aparat fotografujący w rozdzielczości 0.35 MPx. Dlaczego nie otrzymał tytułu „tego pierwszego”? W przeciwieństwie do japońskiej propozycji, jego aparat nie był połączony programowo z telefonem, a okazał się osobnym urządzeniem wbudowanym w tę samą obudowę, korzystającym ze wspólnej baterii oraz pamięci. By zobaczyć oraz wysłać wykonaną fotografię dalej, należało ją zgrać na komputer. Sharp natomiast dawał użytkownikowi możliwość bezpośredniej publikacji przez wspomniany na początku system Picture-Mail.
USA w tyle – nawet za Polską!
Sharp i Kyocera były sprzedawane tylko w Japonii, natomiast Samsung w rodzimej Korei Południowej. Musiały minąć dwa lata, żeby firmy z USA zauważyły potencjał w mobilnej fotografii i dopiero w listopadzie 2002 roku autor pierwszego zdjęcia z komórki wspólnie z siecią Sprint oraz marką Casio doprowadzili do powstania Sanyo SCP-5300 (znanego też jako Katana) z aparatem 0.3 MPx.
Równy rok wcześniej, w listopadzie 2001 roku w Barcelonie odbyła się premiera Nokii 7650, która w połowie 2002 weszła do sprzedaży również w naszym kraju. Nie był to pierwszy smartfon w historii Nokii, wbrew tezie poruszonej w filmie Pana Arkadiusza „Dark Archona” Kamińskiego (którego prywatnie bardzo szanuję i pozdrawiam), ale na pewno był to pierwszy na świecie „inteligentny telefon” z wbudowanym aparatem, rejestrującym fotografie w rozdzielczości 0.3 MPx. To także tutaj w fińskich produktach debiutowała nakładka S60 oparta o system operacyjny Symbian.Premiera urządzenia była połączona z promocją bardzo futurystycznego filmu Raport Mniejszości z Tomem Cruisem. Na potrzeby tej produkcji stworzono stylowy zegarek Pocket, nazwany też Nokią 8580.
Zegarki i moduły
Mobilna fotografia była dostępna w Europie na kilka lat przed debiutem modelu 7650, również dzięki Nokii i jej terminalom z serii Communicator. Przykładem tu może być Nokia 9110, która weszła do sprzedaży na początku 1999 roku, i poprzez łączność podczerwoną potrafiła zaimportować z aparatów cyfrowych Casio oraz Sony zdjęcia, które następnie przekazywała dalej jako faks lub załącznik e-maila.
Tutaj z pomocą przychodzi klasyka polskiej kinematografii, legendarna scena z filmu Killer-ów Dwóch, gdzie dokładnie przedstawiono działanie takiego zestawu. Swoją drogą, cały film jest dość agresywnym lokowaniem produktów marki Nokia, co uświadomiłem sobie dopiero po latach.
Rok później (we wrześniu 2000 roku) zadebiutował pierwszy zegarek, który wykonywał fotografie o rozdzielczości 120 x 120 px w szesnastostopniowej skali szarości. Był to Casio WQV-1 Wrist Camera. Dzięki oprogramowaniu Marcusa Groebera Nokia 9110 mogła odbierać poprzez podczerwień fotografie wykonane zegarkiem i wysyłać je dalej – podobnie jak w przypadku wspomnianych wcześniej aparatów.
W listopadzie tego samego roku wprowadzono do sprzedaży Nokię 9210 Communicator wraz z modułem aparatu VGA – Concord EYE-Q IR.
Z Finlandii do Szwecji, czyli seria Communicam
Jesteśmy w roku 2001. Firma Ericsson przedstawia doczepiany moduł aparatu o nazwie Communicam MCA-10. Tym sposobem wydany rok wcześniej model R320 mógł (po aktualizacji oprogramowania) dołączyć do komórek, które miały możliwość natychmiastowego udostępniania zdjęć.
Po podłączeniu do urządzenia modułu aparatu, zdjęcia w rozdzielczości 352 x 288 px były wysyłane na specjalny, nieistniejący już serwer (który był dostępny pod adresem mobileinternet.ericsson.com) lub jako załącznik e-maila. Sama przystawka posiadała wbudowaną pamięć pozwalającą na zapisanie w niej do 5 zdjęć. Aparat działał także z Ericssonami T20e oraz z pierwszymi na świecie telefonami posiadającym moduł Bluetooth, czyli T39m i R520m.
Z końcem 2001 roku wraz z wejściem na rynek ostatniego Ericssona oznaczonego jako T68, firma wydała przystawkę MCA-10 View. Było to rozwinięcie poprzednika, lecz z oprogramowaniem pozwalającym na podgląd fotografii na ekranie komórki po jej wykonaniu. Obsługiwał on pierwotnie modele T39, T61, T62, T65, T200 oraz R520 i oczywiście wspomniany wcześniej T68.
Początek roku 2002 to odświeżony T68 wzbogacony m.in. o obsługę debiutujących tu wiadomości MMS, wydany już po szwedzko-japońskim mariażu jako Sony Ericsson T68i. Do tego telefonu zaprojektowano kolejny moduł nazwany MCA-20. Miał już wbudowany lepszy sensor, z możliwością wyboru rozdzielczości końcowej fotografii (80 x 60, 160 x 120, 320 x 240 oraz 640 x 480 px). W zależności od wielkości, dodatkowy aparat mieścił w sobie od 14 do 205 zdjęć.
2003 rok przynosi czwartą generację Communicam. Posiadał on mniej pamięci od MCA-20, ale za to wyposażono go w cyfrowy zoom oraz możliwość dodawania grafiki do zdjęć (obie funkcje działały tylko z debiutującym Sony Ericssonem T300). Moduł ten działał także z T68i. Wrzesień 2003 to debiut ostatniego modułu z serii, wzbogaconego o zasłaniany obiektyw oraz efekty graficzne takie jak powiększanie uszu na fotografii portretowej. Była dodawana do T230 oraz kilku innych komórek.
Doczepiane aparaty w służbie pozostałych marek
Moduły aparatów nie były domeną tylko (Sony) Ericssona. Pod koniec 2002 roku niemiecki Siemens, ówcześnie prężnie działający na rynku telefonów komórkowych, wprowadził gadżet o nazwie QuickPic Camera IQP500 działający m.in. z modelem S55. Miał wbudowany sensor rejestrujący ujęcia w 0.3 MPx oraz lampę błyskową.
W tym samym roku debiutowała również Motorola T720i wraz z doczepianym modułem aparatu SYN0547B, który miał obrotowy obiektyw.
Równolegle Finowie wypuścili dongla HS-1C, który pierwotnie współpracował między innymi z Nokiami 3100, 5100 oraz 6100.
Ostatnią marką posiadającą w ofercie doczepiane aparaty było HTC, oferowane w Europie przez Orange jako SPV (Sound, Picture, Video). Europejski operator zamawiał smartfony od młodej wtedy tajwańskiej firmy, która nie oferowała jeszcze produktów pod własnym logotypem. Pierwsze modele SPV to Classic (HTC Canary) oraz udoskonalony wariant E-100.
Marzec 2003 roku przynosi nam gadżet o nazwie Nokia Observation Camera PT2. Była to pierwsza na świecie zdalna kamera oparta na sieci komórkowej, czyli spełnienie przewidywań amerykańskich analityków, o których była mowa na samym początku wpisu. Urządzenie posiadało gniazdo na karty SIM. Wystarczyło wysłać wiadomość SMS, aby otrzymać zwrotnego MMSa z widokiem z kamerki (w rozdzielczości VGA). Nokia rejestrowała także ruch oraz mogła wysłać plik dźwiękowy z nagranymi odgłosami z otoczenia.
Sony Ericsson P800 – protoplasta
Rok 2002 przyniósł nam pierwsze modele powstałe po połączeniu działu mobilnego szwedzkiego Ericssona z japońskim Sony. Chociaż wspomniany P800 nie był pierwszym w historii smartfonem (ten tytuł dzierży IBM Simon z 1994 roku), do tego z aparatem (tutaj pionierem była Nokia ze wspomnianą wcześniej 7650), to „osiemsetka” po raz pierwszy połączyła te dwie cechy z ekranem dotykowym. Minęło 20 lat, a my nie wyobrażamy sobie, by nasze kieszonkowe okno na świat miało mieć inną budowę, niż wyświetlacz sterowany dotykiem od frontu i moduł fotograficzny w górnej części plecków.Wspomniany Sony Ericsson wystąpił jako gadżet Jamesa Bonda w filmie Die Another Day. Tańszą i bardziej klasyczną alternatywą o japońskich korzeniach, która zadebiutowała na europejskim rynku w podobnym okresie, jest Sharp GX1 z aparatem o rozdzielczości 0.1 MPx.
Zrób sobie selfie
Dość szybko, ponieważ już w 2003 roku, zadebiutowały telefony mające pomóc w wykonywaniu zdjęć samemu sobie. Po raz pierwszy obracany aparat zobaczyliśmy w Motoroli A820 oraz w jej modyfikacji wydanej jako Siemens U10.W podobnym czasie wyszedł też Samsung SGH-V200 (drugiej generacji), gdzie optyka obracała się wraz z mechanizmem klapki. Po roku do grona komórek ułatwiających wykonywanie selfie dołączył LG A7150
Nie zapomniałem o Twitterze! Łapcie Motorolę #A925 z mojej kolekcji. Wyświetlacz sterowany dotykiem, #Symbian, GPS i obrotowy aparat – to wszystko w 2003 roku, kiedy większość z nas miała Nokię 3310.https://t.co/J5XakVA2Io#TBiMZ #smartfony @Moto #nostalgia pic.twitter.com/gmDIVqulv1
— Piotr Grzybowski (TBiMZ) (@GrzybowskiTBiMZ) May 15, 2022
I Ty możesz zostać kamerzystą!
Rok po debiucie historycznej Nokii 7650 wydano jej ulepszonego następcę o numerze 3650. Finowie nie poprzestali na utrudnieniu użytkownikowi pisania SMSów samej możliwości wykonywania zdjęć komórką, ale po raz pierwszy umożliwiono również rejestrowanie materiałów wideo (zapisywanych w formacie 3GP o rozdzielczości 176 x 144 px). Legenda głosi, że to właśnie tą Nokią nagrano potwora z Loch Ness, lądowanie UFO czy filmy od Z.F. Skurcz.
Kwestią czasu był dalszy rozwój telefonów pod względem jakości nagrań. Legendarna, fotograficzna Nokia N8 z kwietnia 2010 roku posłużyła do nakręcenia filmu fabularnego Olive o niemej dziewczynce. Do urządzenia doczepiano specjalny obiektyw 35 mm.
8 lutego 2009 roku przyniósł nam debiut Samsunga Omnia HD (i8910), który zgodnie z nazwą pozwalał nagrywać materiały w 720p. Pierwszy smartfon rejestrujący obraz w 4K to Acer Liquid S2 wydany prawie 5 lat później.
Skoro mowa o nagrywaniu filmów, producenci pomyśleli też o ich wyświetlaniu. Pierwsze próby zamieszczenia pikoprojektora w komórce odbywały się już w 2008 roku, ale dopiero podczas styczniowych targów CES w Las Vegas Samsung pokazał model Show (W7900). Projektor opracowany przez Texas Instruments pozwalał na wyświetlenie 50″ obrazu w rozdzielczości 480 x 320 pikseli przy 10 lumenach.
W grudniu tego samego roku debiutował konkurencyjny LG eXpo (GW820) pracujący pod kontrolą systemu Windows Mobile 6.5. Miesiąc później odbyła się premiera Samsunga Beam (W9600) podnoszącego rozdzielczość emitowanego obrazu do bardziej akceptowalnego 854 x 480 px. W późniejszym czasie koreański gigant jeszcze 3 razy wydał urządzenia z serii Beam, ale nie zdobyły one rynku.
Ostatnia większa próba połączenia ze sobą idei smartfonu i projektora to moduł Insta-Share z serii Moto Mods dedykowany „zetkom” od Motoroli.
Wojna na megapiksele
Nie trzeba było długo czekać na debiut telefonów, w których udało się zamontować sensor rejestrujący fotografie większe od rozdzielczości 640 x 480 px. Trzy pierwsze urządzenia, które już w 2004 roku „pokonały granicę VGA”, to Nokia 7610 (1 MPx), Audiovox PM8920 oraz Sony Ericsson S700i (obydwa po 1.3 MPx). Szczególnie ten trzeci może być pamiętany przez moich czytelników, między innymi przez obracany wyświetlacz (tzw. swivel) oraz dostępność w Polsce.Choć same megapixele to tylko (bądź aż) rozdzielczość i nie są one jedynym czynnikiem mającym wpływ na jakość zdjęć, warto wspomnieć o innych „kamieniach milowych”:
2 Mpx – Nokia N90 (kwiecień 2005):
Obdarzono ją aparatem z diodą doświetlającą, autofokusem, a także optyką sygnowaną przez markę Carl Zeiss. Smartfon ten miał bardzo specyficzny design przypominający kamerę cyfrową, z charakterystycznym obracanym podwójnym wyświetlaczem. I choć na europejskim gadżeciarzu Nokia mogła zrobić wrażenie, to w Korei Południowej już od kilku miesięcy był dostępny jej pogromca.5 MPx – Samsung SCH-S250 (październik 2004):
Koreańczyków również poniosła designerska fantazja. Potężny na swoje czasy sensor był schowany pod obudową. Odsuwając jej górną część zarówno odsłanialiśmy aparat, jak i powiększaliśmy wyświetlacz. Urządzenie wyprzedziło więc zarówno Nokię z ich N90, jak i Sony Ericssona K800i (2006) z pierwszym w historii telefonów aparatem 3.2 MPx.8 MPx – Samsung INNOV8 (październik 2008):
Kolejny kamień milowy ponownie został położony w Korei. Smartfon ten swoim designem dość mocno nawiązywał do konkurencyjnych Nokii N-series i podobnie jak flagowce z Finlandii pracował pod kontrolą Symbiana. Wystarczyło poczekać rok, by firma od „trzech gwiazd” kolejny raz podniosła poprzeczkę.12 MPx – Samsung Pixon12 (czerwiec 2009):
Tym razem była to zwykła komórka z ekranem dotykowym i autorskim oprogramowaniem. Kto wie, czy w ten sposób producent nie obniżył ostatecznej ceny produktu, ponieważ tak potężna optyka z ksenonową lampą błyskową oraz wyświetlacz typu AMOLED na pewno nie były tanimi podzespołami.16 MPx – Sony Ericsson S006 (grudzień 2010):
Był to prawdopodobnie jeden z ostatnich klasycznych telefonów tego producenta i jednocześnie eksperyment, na którym Japończycy testowali swoją mobilną matrycę Exmor RS. Aby gadżet dał radę przetworzyć tak duże fotografie, wyposażono go w 1.0 GHz procesor z serii Snapdragon od Qualcomma. Sprzedaż ograniczono do oferty japońskiego operatora KDDI.41 MPx – Nokia 808 PureView (luty 2012):
Fotograficzny następca popularnej N8. Ostatni model pracujący w oparciu o system operacyjny Symbian, na którym zakończono produkowanie urządzeń mobilnych w Finlandii. Gdyby nie jej odświeżony następca z serii Lumia (1020 z 2013 roku) można by powiedzieć, że Nokia zostawiła konkurencję w tyle na następne 6 lat.O legendzie 808 i 1020 może świadczyć fakt, że po dziś dzień recenzenci porównują najnowsze fotosmartfony do wspomnianych Nokii (oczywiście, w pewnym momencie zaczęły one przegrywać z nowszymi propozycjami, choć i tak ich aparaty zestarzały się z ogromną godnością).
Warto dodać, że również tutaj po raz pierwszy zastosowano powszechnie stosowany dziś pixel binning, nazywany wtedy przez Nokię technologią PureView. Binowanie pikseli to nic innego jak wykonywanie zdjęcia w wyższej rozdzielczości, a następnie łączenie ze sobą pobliskich punktów zmniejszając rozmiar wynikowej fotografii przy jednoczesnej poprawie jej jakości.
Huawei postanowił zrobić eksperyment i pierwszy taki aparat zamontował w przedstawicielu swojej submarki. Jednocześnie był to debiut frontowego aparatu w otworze wyciętym w wyświetlaczu.108 MPx – Xiaomi Mi Note 10 (listopad 2019):
Ta bardzo popularna dziś chińska firma przez długie lata słynęła z niezbyt dobrych aparatów w swoich urządzeniach. Co zaradniejsi użytkownicy radzili sobie instalując port aplikacji Google Camera, ale nadal były to lepsze bądź gorsze próby poprawiania niedoróbek producenta.Tę sytuację postanowiono przerwać wydając pierwszy na świecie smartfon, w którym przekroczono nieosiągalną do tej pory barierę 100 milionów pikseli. Warto dodać, że 2 miesiące wcześniej ta sama marka przekroczyła granicę 64 MPx w swoim średniaku Redmi Note 8 Pro.
Przerwa na reklamę, jak w Polsacie. Jak klikniesz, to wleci kilka groszy na utrzymanie bloga. Chyba że nie zasłużyłem :(
200 MPx?
Jeśli ufać przeciekom i zapowiedziom, przebicie kolejnej bariery ma być kwestią najbliższych miesięcy. W połowie 2021 roku wydanie flagowca z aparatem o takiej rozdzielczości zapowiadały zarówno Xiaomi, jak i należący do Lenovo dział mobilny Motoroli. Potrzebna do tego matryca już istnieje – nazywa się ISOCELL HP1 i odpowiada za nią Samsung.
Więcej aparatów!
Producenci dość szybko zaczęli pracować nad obsługą większej ilości aparatów w jednym modelu. Pierwszym krokiem w tym kierunku był Sony Ericsson Z1010 o nazwie kodowej Viola, gdzie w 2003 roku po raz pierwszy zamontowano osobny moduł do wykonywania połączeń wideo w sieci 3G.A co z podwójnym aparatem na pleckach? Na niego trzeba było czekać do kwietnia 2007 roku, kiedy to Samsung wydał SCH-B710. Nie dość, że samo urządzenie posiadało obracany wyświetlacz (aby wygodniej oglądać mobilną telewizję satelitarną), to wyposażono je również w podwójny obiektyw do tworzenia zdjęć z efektem 3D. Telefon ten nie opuścił jednak rodzimej Korei Południowej.Aby technologia zdjęć 3D dotarła do Europy, musieliśmy czekać aż do walentynek w 2011 roku i premierę LG Optimusa 3D (P920). Był to czas ogromnej mody na trzeci wymiar (co było pokłosiem premiery Avatara Jamesa Camerona), po której 3D na siłę wpychano do kin czy telewizorów. Trzy miesiące później do Koreańczyków dołączyła propozycja z Tajwanu – HTC Evo 3D. Obydwa modele były przez chwilę marzeniem niejednego gadżeciarza.24 marca 2014 to data premiery smartfonu, który stał się legendą od samego designu po możliwości. HTC One M8 to następca wspominanego z równą nostalgią M7. Tutaj drugi aparat odpowiadał za głębię ostrości, co w wielu telefonach jest stosowane właściwie do dziś. Sam główny aparat stosujący autorską technologię „ultra pikseli” nie należał do wybitnych i na tle konkurencji (nawet z ówczesnej średniej półki) flagowiec od HTC wypadał bardzo słabo.
Jeszcze inny pomysł na zastosowanie drugiej optyki miało LG, które w G5 z lutego 2016 roku wykorzystało dodatkowy aparat do wykonywania zdjęć o różnych ogniskowych. Choć sam flagowiec (oraz jego system modułów) stały się marketingową porażką, to wywarły na innych producentach presję stosowania szerokiego kąta w swoich urządzeniach (we wspomnianym LG wynosił on 135 stopni). Ciekawym gadżetem uzupełniającym możliwości fotograficzne G5 był moduł LG Cam Plus dodający do flagowca dodatkową baterię oraz przycisk migawki.Kwiecień 2016 roku przeniósł nam premierę Huaweia P9, w którym szeroko promowano drugi aparat. Ten model rejestrował jednocześnie ujęcie monochromatyczne oraz w kolorze, po czym oprogramowanie nakładało na siebie obydwa zdjęcia poprawiając m.in. głębię barw. Podobne zastosowanie dla „drugiego oczka” znaleziono w Nokii 8, a sama popularność chińskiego flagowca sprawiła, że nawet najtańsze smartfony z AliExpress musiały mieć drugi aparat, choćby był jedynie atrapą.W październiku 2018 Huawei postanowił nas nauczyć liczyć do trzech – tyle obiektywów znalazło się na pleckach Mate 20 Pro. Zaledwie dwa miesiące później debiutuje Samsung Galaxy A9 i jego cztery aparaty, a 24 lutego 2019 to premiera flagowej 9 PureView Nokii od HMD Global, dzięki któremu wiele osób dowiedziało się, czym jest trypofobia – tam na pleckach znalazło się aż siedem oczek, z czego 5 to aparaty.
Autofocus
Funkcja, do której jesteśmy tak mocno przyzwyczajeni, a jednocześnie ciężko jest dziś określić, który telefon miał ją jako pierwszy. Najstarsze źródła do których się dokopałem szykując ten materiał mówią o Sony Ericssonie K750i, zaprezentowanym podczas targów CeBIT w Hanowerze w marcu 2005 roku, wyprzedzając wspominaną wcześniej Nokię N90.Popularne „AF” to nic innego, niż układ automatycznego ustawiania ostrości obrazu. Dzięki niemu udaje nam się wykonać wyraźne zdjęcie elementu, który nas interesuje. Szczególnym ułatwieniem było wprowadzenie możliwości pozycjonowanie ostrości poprzez dotknięcie ekranu smartfonu, co (prawdopodobnie) zawdzięczamy pierwszemu urządzeniu z Androidem – HTC Dream z 2008 roku, sprzedawanemu w Polsce pod nazwą Era G1.
Ponownie zwróciliśmy uwagę na tę ważną funkcję podczas premiery flagowego LG G3 z maja 2014 roku, kiedy to mocno podkreślano wprowadzenie wspomagania autofocusu przy pomocy pomiarów laserowych.
Stabilizacja obrazu
Każdy, kto wykonywał zdjęcia pierwszymi komórkami fotograficznymi czy nawet współczesnymi smartfonami z półki budżetowej wie, jak bardzo przydatna jest stabilizacja obrazu. Już w październiku 2007 roku LG zaimplementowało algorytm pozwalający uniknąć efektu rozmazania w Viewty (KU990).Prawdziwą optyczną stabilizację obrazu otrzymaliśmy w listopadzie 2012 roku wraz z Lumią 920. Model ten był niezwykle udany, a producent chciał nią pokazać, że Nokia potrafi jeszcze zrobić produkt innowacyjny, który nie tylko nie odbiega od konkurencji, a nawet ją wyprzedza. Poza OIS po raz pierwszy zastosowano tu choćby ładowanie bezprzewodowe (Qi) czy system Windows Phone 8.Nie obyło się bez zgrzytów – w reklamie pojawił się motyw pary rowerzystów nagrywającej siebie wzajemnie. Miało to pokazać, jak działa optyczna stabilizacja obrazu w praktyce. Niestety, w jednym z ujęć widzimy szybę odbijającą busa z jadącym w nim kamerzystą – sprzęt przez niego trzymany nie przypomina jednak smartfonu.
Regulowana przysłona
Pod koniec 2008 roku Motorola połączyła siły z Kodakiem, wskutek czego powstał Motozine ZN5, który był pierwszym telefonem z regulowaną przysłoną. Niedługo później, na początku 2009 roku, swoją premierę miała Nokia N86, która również korzystała z tego pomysłu.Współcześnie do zmiennej przysłony wrócił dopiero Samsung w 2018 prezentując flagową serię S9/S9+, choć rynek wydał się raczej obojętny na tę funkcję. No, prawie. W połowie 2021 Huawei postanowił opatentować zmienną przysłonę w smartfonie i… ten patent został mu przyznany.
Zoom i aparaty do dzwonienia
To co z początku różniło telefony fotograficzne od choćby najprostszych kompaktów to możliwość przybliżania obrazu. Bardzo szybko, bo już w okolicach 2003 roku na etapie doczepianych aparatów zaczęto stosować zoom cyfrowy. Było to rozwiązanie dość prymitywne – najprościej pisząc, ze zdjęcia o pełnej rozdzielczości wycina się jego fragment. Ewentualnie w późniejszym procesie powiększa się je do pierwotnej rozdzielczości, a wolne przestrzenie między pikselami są sztucznie wypełniane.Jak można się domyślić, efekt końcowy bywał i nadal bywa… mocno dyskusyjny. Zazwyczaj nie przypomina skalowania znanego z seriali typu CSI: Kryminalne zagadki Miami, a bliżej mu do obrazu z kamery miejskiego monitoringu. Co ciekawe, w ostatnich latach producenci elektroniki ponownie zaczęli ścigać się na zoomy i reklamują swoje urządzenia możliwością nawet 120-krotnego przybliżenia.
Dużo lepszym rozwiązaniem jest pełnoprawny zoom optyczny, wymaga on jednak zastosowania dużo bardziej zaawansowanych mechanizmów. Pierwszym smartfonem, w którym zaimplementowano takie rozwiązanie…
…nie był Sony Xperia 1 IV z maja 2022 roku, choć japoński producent reklamuje go hasłem „pierwszy na świecie obiektyw [w telefonie] z prawdziwym zoomem optycznym”. Pierwszeństwo przypada Nokii N93 z 2006 roku! Co warto dodać, za optykę współczesnego flagowca Sony jak i dawnego hitu Finów odpowiadała ta sama firma ZEISS.
Pomiędzy Xperią, a przedstawicielem N-series sprzed ponad 15 lat, nie wiało nudą. W 2009 roku Samsung postanowił dołączyć do wyzwania top 10 szczepień i jako konkurenta dla polskiego projektu Mitor wystawił model o nazwie AMOLED 12M, będący urzeczywistnieniem prastarego prześmiewczego rysunku Nokii 3310 przyklejonej taśmą do aparatu cyfrowego. Taki mariaż kompaktowej cyfrówki z komórką skutkował możliwością skorzystania z 3x zoomu optycznego.Na przestrzeni lat Samsung jeszcze kilka razy wracał do tej koncepcji, między innymi przy Galaxy S4 Zoom z lipca 2013 roku (z 10-krotnym przybliżeniem) czy jego następcy – Galaxy K Zoom/S5 Zoom.
Podobny pomysł miało Lenovo, wydając dla serii Moto Z moduł Motorola Hasselblad True Zoom, który również pozwalał na optyczne zbliżenie do 10 razy.
W świecie technologii coraz częściej pojawia się pojęcie zoomu hybrydowego, które w zależności od zastosowanych technologii i pomysłów marketingowców może mieć różne znaczenie. W przypadku bardziej zaawansowanych modeli taka „hybryda” polega na połączeniu ze sobą kilku ujęć rejestrowanych przez np. dwa z obiektywów oraz przetworzeniu ich przez zaawansowane algorytmy.Inną próbą zaimplementowania w smartfonach zoomu optycznego bez potrzeby montowania na pleckach ogromnej optyki jest zastosowanie obiektywu peryskopowego, w którym efekt przybliżania jest otrzymywany przez zastosowanie ruchomych soczewek. Pierwszy raz takie rozwiązanie w telefonie pojawiło się w modelu ASUS ZenFone Zoom.
Termowizja
W 2016 roku firma Bullitt znana z produkcji pancernych urządzeń postanowiła wykorzystać używaną przez siebie na licencji markę Caterpillar, aby w czerwcu wydać pierwszy smartfon z zamontowaną kamerą termowizyjną. Trafił na rynek jako CAT S60.
Aparat do selfie w kilku smakach
Jak wspominałem wcześniej, dwie dekady temu w telefonach komórkowych zadebiutowały aparaty, których funkcją było zrobienie zdjęcia samemu sobie. Pierwotnie kombinowano z zamontowaniem obracanej optyki, jednak były to mechanizmy bardzo zawodne. Koniec końców wyklarował się standard umieszczania dodatkowego modułu nad wyświetlaczem.
Po kilkudziesięciu latach stagnacji producenci postanowili powrócić do bardziej kreatywnych sposobów na frontową kamerkę, mających poprawić jakość wynikowych zdjęć. W październiku 2013 roku chińskie (wtedy jeszcze mało znane w naszej części świata) OPPO umożliwiło wykonywanie selfie główną kamerką, wracając do idei obracanego mechanizmu w N1 oraz N1 mini.Inny rodzaj mechanizmu zastosowano w Nike V1 marki Doov, gdzie główny aparat zamieniał się w odstającą z obudowy paletkę, gdy tylko zechcieliśmy zrobić zdjęcie frontową kamerką. Po hucznej premierze smartfon został szybko zapomniany, ale pomysł przetrwał – sierpień 2015 roku przyniósł nam Honora 7i z identycznym, choć bardziej dyskretnym rozwiązaniem. Był on hitem także i w Polsce, ale występował pod bardziej chwytliwą nazwą Huawei ShootX.Współcześnie koncepcję aparatu-paletki wykorzystuje ASUS, który wrócił do niej we flagowcu ZenFone 6 (2019) i rozwija ten pomysł po dziś dzień, stosując mechanizm w modelach 7, 7 Pro czy 8 Flip.
Frontowa kamerka staje się problemem
W okolicach 2014 roku producenci smartfonów zaczęli zastanawiać się nad tym, jak maksymalnie spożytkować front urządzenia, jednocześnie powiększając wyświetlacz bez zwiększania gabarytów. Pierwsze podejście chciał zrobić duet Nokia-Microsoft pracując nad prototypem Vela. Lumia nie trafiła do produkcji, ponieważ z założenia miała być propozycją budżetową sprzedawaną za maksymalnie 700 zł. Pokrywający niemal cały przód wyświetlacz powodowałby wzrost zakładanej ceny bądź zerową (a może i ujemną) marżę. Tu jednak zwrócono uwagę na problem frontowej kamerki, która przy „bezramkowej” konstrukcji… została wyrzucona.
Inny pomysł miał Sharp, który w tym samym roku wydał na rynek swój model Aquos Crystal. Tutaj frontowy aparat był, ale u dołu. Druga generacja również powtórzyła ten patent, choć obydwa produkty nie odniosły globalnego sukcesu. Potrzebowaliśmy dwóch lat, aby tego samego pomysłu, ale już z dużo większą pompą użyło Xiaomi w Mi MIXie i jego następcach. I choć samo urządzenie nie było idealne, to zmieniło design współczesnych smartfonów.
Aparat u dołu nie był najlepszym pomysłem, więc producenci ponownie puścili wodze fantazji.
Wrzesień 2017 roku to premiera iPhone’a X, wydanego na 10-lecie premiery pierwszego telefonu Apple. Amerykański gigant postawił tu na wcięcie w górnej części wyświetlacza. W nim znalazły się wszelkie potrzebne czujniki, mechanizm FaceID i głośnik. Choć konkurencja bardzo szybko zaczęła kopiować „jabłko” z lepszym bądź gorszym skutkiem, to spora część konsumentów oczekiwała innego rozwiązania.
Nie było to jednak pierwsze zastosowanie wcięcia w ekranie. Pomijając Motorolę Motofone F3 z wyświetlaczem e-ink z 2006 roku, pierwszy raz notcha i to od razu w bardziej kompaktowej wersji zobaczyliśmy w niezbyt dobrze przyjętym Essential Phonie od Andy'ego Rubina (jednego z ojców Androida) z maja 2017. To ten rodzaj wycięcia (często o bardziej łezkowatych kształtach) zdominował rynek smartfonów na kilka lat i spotyka się go po dziś dzień.
Lipiec 2018 roku przynosi nam premierę NEXa od Vivo (siostrzanej marki OPPO), w którym aparat był wysuwany z górnej ramki za pomocą mechanizmu napędzanego silniczkiem. Choć takie rozwiązanie było jedną z ciekawszych nowinek ostatnich lat i spodobało się wielu gadżeciarzom, z pewnością było dość drogie w produkcji. Mimo zapewnień producentów co do jakości i trwałości takiego systemu oraz wydania kilkudziesięciu modeli z (bardzo popularną serią Mi9T/Pro na czele), ten rodzaj kamerki jest coraz częściej pomijany.
Inne spojrzenie na mechanizm frontowego aparatu miał Samsung w Galaxy A80 z 2019 roku, gdzie połączono ze sobą slider (wzorem Mi Mixa 3 z listopada 2018) z obrotowym aparatem niczym w OPPO N1. Było to z pewnością bardzo kosztowne, co odbiło się na cenie oraz popularności średniaka, który okazał się pierwszym i ostatnim takim „wybrykiem” Koreańczyków.
W chwili obecnej, po kilku próbach wynalezienia kamerki do selfie na nowo wracamy do klasycznego rozwiązania – aparatu w górnej części wyświetlacza, ale już w bardziej współczesnej formie. Po kontrowersyjnym „notchu”, producentom paneli LCD oraz OLED udało się wprowadzić do produkcji ekrany z wyciętym otworem wewnątrz wyświetlacza, które zdominowały współczesne smartfony, zaczynając od wspomnianego już Honora View20 z grudnia 2018.
Kolejnym etapem ewolucji jest kamerka ukryta pod wyświetlaczem, która po raz pierwszy wystąpiła w modelu ZTE Axon 20 5G pokazanym we wrześniu 2020 roku. Tutaj zachęcam Was do obejrzenia jego przeuroczej, 20-sekundowej zapowiedzi, której ciężko jest nie polubić:
Takie rozwiązanie wciąż jest rozwijane i na ten moment występuje przeważnie we flagowych smartfonach, jednocześnie nie grzesząc jakością wynikowych zdjęć. Cóż, czasem by pójść do przodu, trzeba się wpierw trochę cofnąć.
Nie ilość, a… wielkość?
Choć współczesne telefony raczej ścigają się na ilość obiektywów na pleckach (często sprowadzając się do jednego bądź dwóch sensownych i kilku prowizorek), coraz powszechniej producenci zaczynają stawiać na wielkość sensora pojedynczego aparatu.
Pierwsze ruchy w tym kierunku widzieliśmy już w 2009 podczas premiery Sony Ericssona Satio czy Samsunga Pixon12, jednak większy kamień milowy postawiła rok później Nokia prezentując wspominany już fotograficzny model N8 z sensorem 1/1.83″. Kolejnym krokiem był jej następca 808 PureView z optyką o wielkości 1/1.2 cala. 2014 rok przyniósł nam smartfon o nazwie Panasonic Lumix Smart Camera CM1 z ogromnym jednocalowym sensorem. Samo urządzenie było grube, ciężkie i… pozostało szybko zapomniane, o ile ktokolwiek zauważył pojawienie się go na rynku.Przez kolejne lata raczej skupiano się na wojnie na megapiksele i ilość obiektywów, współpracy z producentami rozwiązań fotograficznych (często sprowadzając się do użycia legendarnego logo na pleckach) oraz rozwijaniu oprogramowania – to, czego nie udało się zrobić zbyt małymi sensorami, nadrabiano algorytmami (czasem przesadzając w stylu nakładania kraterów księżyca w Huaweiu P30 Pro po skierowaniu obiektywu np. na brudną szybę).
Dopiero rok 2020 przyniósł ponowny zwrot w kierunku większej optyki. W lutym pokazano Samsunga Galaxy S20 Ultra z głównym sensorem 1/1.33″, a miesiąc później Oppo Find X2 Pro (1/1.5″). Pixel 6 od Google to 1/1.31″, iPhone 13 oferuje nam 1/1.9″ (1/2.55″ w poprzedniku), a Mi 11 Ultra zaskoczyło wartością 1/1.12″.
Rok 2021 należał jednak do Sharpa, który lubi zaskakiwać swoimi niszowymi sprzętami. Nastąpił tu wielki powrót 1 cala. Matrycę IMX800 (produkcji Sony) zamontowano we flagowym Aquosie R6. Japońska korporacja zapewne użyła współpracy z rodzimym Sharpem do zbadania rynku, ponieważ już 26 października tego samego roku pokazała Xperię Pro-I dedykowaną fotografom. Nie obyło się bez małej kontrowersji, ponieważ Sony nie oszukało fizyki i ze względu na wymiary obudowy używa tylko 60% powierzchni sensora. Niemniej, podejrzewam iż właśnie poznajemy kierunek rozwoju przyszłych fotograficznych smartfonów.
25 lat ewolucji
Mam nadzieję, że ta dość obszerna podróż po ewolucji aparatów w telefonach komórkowych wydała się Wam ciekawa. W ciągu ledwo ponad dwóch dekad technologia przeszła drogę od uznania aparatu jako fanaberię gadżeciarzy po nierozłączny element każdego smartfonu.
Szczególnie cieszy mnie fakt, że z racji wieku dorastałem wraz z rozwojem mobilnych aparatów. Pamiętam zarówno żonglowanie przystawkami do komórek Siemensów czy Ericssonów i pierwsze nagrania filmowe w 3GP, jak i szał na megapiksele. Walkę fanów „nokiowego” Zeissa z sony-ericssonowymi wielbicielami CyberShota i instalowanie GCama do Redmi Note 4. Dziś mogę o tym wszystkim Wam opowiedzieć i… obserwować, co przyniosą nam kolejne lata.
Jak powiedział Pan Chase Jarvis – „Najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie”. Tak, jak kiedyś o tym przekonały się firmy Kodak czy Polaroid, tak dzisiaj patrząc na nasze smartfony i ich ewolucję wiemy, że te słowa nie są tylko jednym z wielu głębokich cytatów dedykowanych początkującym fotografom. Przyszłość przyniesie nam jeszcze wiele – i to właśnie kocham w technologii!
Telefony powystawowe – nie daj się oszukać
Telefonia komórkowa w Afryce Równikowej
Zalany telefon – pierwsza pomoc
Narzędzia przydatne do naprawy smartfonów
Zobacz film dokumentalny Krzysztofa Matysiaka, bez którego mój wpis by nie powstał:
Fanpage, grupy na Facebooku czy choćby ta strona, to mój hobbystyczny i niezarobkowy projekt.
Jeśli podoba Ci się to co robię i chcesz pomóc w rozwoju mojej pasji - wesprzyj TBiMZ.
Reklama